1.0Kwietna fundacjahttps://kwietna.orgNanołączki & Lirene - Kwietna fundacjarich600338<blockquote class="wp-embedded-content" data-secret="1uMcppZz6u"><a href="https://kwietna.org/nanolaczki-lirene/">Nanołączki & Lirene</a></blockquote><iframe sandbox="allow-scripts" security="restricted" src="https://kwietna.org/nanolaczki-lirene/embed/#?secret=1uMcppZz6u" width="600" height="338" title="„Nanołączki & Lirene” — Kwietna fundacja" data-secret="1uMcppZz6u" frameborder="0" marginwidth="0" marginheight="0" scrolling="no" class="wp-embedded-content"></iframe><script type="text/javascript"> /* <![CDATA[ */ /*! This file is auto-generated */ !function(d,l){"use strict";l.querySelector&&d.addEventListener&&"undefined"!=typeof URL&&(d.wp=d.wp||{},d.wp.receiveEmbedMessage||(d.wp.receiveEmbedMessage=function(e){var t=e.data;if((t||t.secret||t.message||t.value)&&!/[^a-zA-Z0-9]/.test(t.secret)){for(var s,r,n,a=l.querySelectorAll('iframe[data-secret="'+t.secret+'"]'),o=l.querySelectorAll('blockquote[data-secret="'+t.secret+'"]'),c=new RegExp("^https?:$","i"),i=0;i<o.length;i++)o[i].style.display="none";for(i=0;i<a.length;i++)s=a[i],e.source===s.contentWindow&&(s.removeAttribute("style"),"height"===t.message?(1e3<(r=parseInt(t.value,10))?r=1e3:~~r<200&&(r=200),s.height=r):"link"===t.message&&(r=new URL(s.getAttribute("src")),n=new URL(t.value),c.test(n.protocol))&&n.host===r.host&&l.activeElement===s&&(d.top.location.href=t.value))}},d.addEventListener("message",d.wp.receiveEmbedMessage,!1),l.addEventListener("DOMContentLoaded",function(){for(var e,t,s=l.querySelectorAll("iframe.wp-embedded-content"),r=0;r<s.length;r++)(t=(e=s[r]).getAttribute("data-secret"))||(t=Math.random().toString(36).substring(2,12),e.src+="#?secret="+t,e.setAttribute("data-secret",t)),e.contentWindow.postMessage({message:"ready",secret:t},"*")},!1)))}(window,document); /* ]]> */ </script> Kwietna fundacjaKwietna fundacja Kwietna fundacja
mak polny (Papaver rhoeas L.)

Silny spadek bioróżnorodności, zwłaszcza wymieranie owadów zapylających oraz ptaków to jedne z najgorszych klęsk ekologicznych naszych czasów. Jedną z głównych przyczyn tego szkodliwego tak dla dzikiej przyrody, jak i dla gospodarki człowieka procesu jest modernizacja rolnictwa. Masowe opryski, nadmierne nawożenie, intensyfikacja upraw, zamiana łąk i pastwisk na pola orne, likwidacja tradycyjnych miedz, oczek wodnych, drzew owocowych, zastępowanie wypasu bydła i koni przemysłową hodowlą w zamknięciu, wreszcie „rozlewanie się” miast na sąsiednie tereny wiejskie sprawia, że z flory Polski znikają kolejne gatunki przywiązane do pól ornych, łąk kośnych czy pastwisk.

Świętujemy Dzień Chwastów

Obchodzony 28 marca Dzień Chwastów (czy inaczej: Dzień Doceniania Chwastów) to święto roślin często uważanych za mało pożyteczne, a nawet niepożądanych na terenach upraw czy ogrodów. Dzisiaj, kiedy szata roślinna Polski traci sporo gatunków i całych ekosystemów, niektóre gatunki chwastów chronione prawem zachowały się już tylko na kartach podręczników i w ogrodach botanicznych, chociażby goździk lśniący i sasanka zwyczajna. Jeżeli nie otoczymy ich aktywną ochroną, dzikie kwiaty polne mogą już wkrótce podzielić los.

Tymczasem pomysł ratowania chwastów, nie tylko polnych (segetalnych) ale i łąkowych, zazwyczaj budzi dziś instynktowny sprzeciw dużej części osób uprawiających ziemię na większą skalę. Chwasty z definicji silnie konkurują o światło, wodę i sole mineralne z plonem (rośliną uprawną). Wiele z nich stanowi też „żywe rozsadniki” dla szkodników zwierzęcych czy chorobotwórczych drobnoustrojów, tym niebezpieczniejsze im bliżej spokrewnione z gatunkami udomowionymi np.: ognicha wobec rzepaku i kapusty; albo życica i perz wobec zbóż.

Co czeka rośliny marginalne

Przykłady wymarcia np. lepnicy nocnej czy dymnicy szerokodziałkowej, pokazują co czeka rośliny marginalne,
towarzyszące dziś zbożom, ziemniakom, wreszcie trawom i bobowatym z użytków zielonych, jeżeli nie udzielimy im azylu w specjalnych rezerwatach, nanołączkach, zielonych dachach oraz kwiatowych łąkach miejskich, może także ogródkach bioróżnorodności w ramach nowych ekoschematów? Warto darować im życie, skoro są nie tylko ładne, ale także ważne dla ratowania owadzich zapylaczy, pająków, ptaków śpiewających czy szczególnie bliskich wymarcia płazów.

Kiedyś kolorowa, podmokła łąka, pełna wężownika, kaczeńca czy firletki, głośna od kulików i czajek, z bujającymi w powietrzu błotniakami łąkowymi, budziła zachwyt letników z miast, ale nie dawała zysków rolnikom. Dlatego niemal wszędzie tego typu siedliska osuszano, zamieniając je w intensywnie użytkowane łąki kośne lub pastwiska, pola orne, czasem też stawy rybne, a nawet tereny pod zabudowę.

Agrorezerwaty i banki genów


Na szczęście w szerokiej debacie podnoszone są już głosy w imieniu obrony interesów chwastów. Podjęto zatem szereg działań dla ich ocalenia. Dla zabezpieczenia puli genowej archeofitów podsiewa się je w gospodarstwach biodynamicznych i ekologicznych, skansenach, muzeach (chociażby w Muzeum II Wojny w Gdańsku czy pod Zamkiem
Królewskim w W-wie) wreszcie zakłada dla nich specjalne agrorezerwaty. Gromadzi się je również w bankach genów, arboretach i ogrodach botanicznych. Ta grupa roślin dostarcza niezastąpionych gatunków jednorocznych upiększających nanołączki oraz łaki kwietne naszych miast i miasteczek.

Gatunki wymagające nadzoru

Ale nie każda roślina zielna, ożywiająca krajobraz wsi albo miejskiej łąki, wymaga ochrony. Mało tego! Szereg gatunków wymaga raczej nadzoru przed ucieczkami z upraw albo bezlitosnego usuwania ze środowisk półnaturalnych i naturalnych, szczególnie w dolinach rzecznych i/lub na terenie parków narodowych i rezerwatów. Listę takich niepożądanych przybyszów znaleźć można na stronach GDOŚ. Za tym niepokojącym trendem stoi wprowadzanie do ogrodów i pasów kwietnych gatunków inwazyjnych w Polsce, np. trojeści amerykańskiej. Podejmując dyskusję na ten temat, warto znać potrzebne terminy, pozwalające na rozróżnienie grup gatunków o odmiennych charakterach i historii.

Warto zapamiętać także następujące dane: chroniąc naturalne łąki możemy uratować co najmniej 218 ściśle chronionych gatunków zwierząt i 141 gatunków ściśle chronionych roślin naczyniowych rodzimych dla Polski. Niezwykły łąkowy ekosystem, którego podstawą są dzikie rodzime kwiaty, często nazywane właśnie chwastami, skrywa w sobie bogactwo bioróżnorodności, które musimy chronić zarówno przed rolnictwem przemysłowym, jak i przed porzuceniem.

Ważne pojęcia:

Archeofit to gatunek pochodzący spoza danego kraju (antropofit), który zadomowił się u nas prze epoką Wielkich Odkryć Geograficznych (umownie przyjmuje się 1482 lub 1500, pomijając wcześniejsze, transatlantyckie kontakty Fenicjan, Wikingów czy baskijskich wielorybników). Skoro archeofity zadomowiły się u nas tak dawno, nie stanowią też zwykle zagrożenia dla rodzimej przyrody to bywają uznawane za gatunki rodzime. Przez te kilka tysięcy lat stały się trudnym do zastąpienia elementem diety pożytecznych ptaków, owadów i ptaków, toteż część z nich zasługuje na ochronę. Byle z głową, by nie zachwaszczać upraw!

Relikt dawnych upraw to gatunek kiedyś uprawiany celowo, dziś spotykany w stanie zdziczałym na cmentarzach i koło siedzib ludzkich, zwykle ruin. Przymiotnik „dawnej” niekoniecznie oznacza tu „sprzed wieków” czy „z czasów starożytnych”. W przypadku niektórych gatunków jak ogromne, kaukaskie barszcze odnosi się do lat 80. XX wieku, kiedy to wciąż uprawiano te rośliny na paszę w PGR. Tak samo drzewa owocowe w głębi lasów gospodarczych i parków narodowych bywają pozostałością dawnych przesiedleń np.: akcji Wisła w Bieszczadach i wypędzenia Niemców z Ziem
Odzyskanych. Nie wszystkie relikty dawnych upraw muszą być na każdym, krajowym stanowisku gatunkami obcymi. Część z nich rośnie dziko na odpowiednich stanowiskach pierwotnych, w inne miejsca zaś trafiła śwadomie dzięki człowiekowi. Dotyczy to choćby barwinka zwyczajnego (rodzimego na zachodzie) oraz lulecznicy kraińskiej (rodzimej na południowym wschodzie kraju).

Ergazjofigofit to termin fachowy termin z zakresu geografii roślin, wciąż używany przez niektórych edukatorów by oszołomić odbiorców erudycją. Rozpowszechnione obecnie wersje „ergazjolipofit” czy „orgazmofigofit” to patrząc od strony językoznawczej kontaminacje (zmieszania) czyli błędne połączenia kilku słów zbliżonych pisownią i/lub brzmieniem. We współczesnych polskich słownikach darmo szukać jego starożytnego źródłosłowu, przypominamy go zatem. „Ergasia” to z greki koine „praca zarobkowa”. W Nowym Testamencie oznaczała zależnie od kontekstu albo „harówkę”, albo „działanie dla zysku, służenie mamonie niż Bogu”. W naszym, geobotanicznym kontekście odnosi się
do racjonalnej, intensywnej uprawy roli dla zysku. „Figo” to mocno spolszczone, łacińskie „fugo, fugare” – uciekać, w tym wypadku uciekać z uprawy czyli dziczeć. „Fit” to znowu pożyczka z greki, skrót od „phyton” – roślina

Dziś jedną z ważniejszych dat dla globalnego ruchu ochrony środowiska jest 20 marca, czyli World Rewilding Day. Uznany i obchodzony przez organizacje  przyrodnicze na całym świecie, jest okazją do podkreślania roli, jaką rewilding (renaturyzacja) pełni w procesie zwiększania bioróżnorodności i odbudowy ekosystemów. 

Mniej człowieka, więcej Natury

Upraszczając: rewilding polega na zwracaniu przyrodzie terenów, które zostały jej odebrane i przekształcone przez działalność człowieka. Idea rewildingu obejmuje różne działania: począwszy od usuwania barier (jak groble i zapory, które przeszkadzają w naturalnym przepływie wody) czy reintrodukcji lub wzmacniania populacji kluczowych dla danego obszaru gatunków roślin i zwierząt. Istotnym aspektem jest także minimalizacja ingerencji człowieka, tak aby maksymalnie ograniczyć wpływ jego działalności na równowagę danego ekosystemu. Na powrót oddając kontrolę przyrodzie, rewilding wspiera proces odbudowy naturalnych związków międzygatunkowych, zapewniając wzrost bioróżnorodności i przywrócenie siedlisk ich pierwotnym mieszkańcom.

Rewilding łąki

Wyjątkowym, półnaturalnym ekosystemem, który także należy objąć działaniami rewildingowymi, jest ekosystem łąkowy. W każdym przypadku jego stan zależy od tego, jak obszar jest wykorzystywany przez rolnictwo. Bez działania człowieka, łąki szybko zarosłyby lasem zgodnie z procesem naturalnej sukcesji. Tymczasem przeciętnie na wiejskiej łące kośnej możemy spotkać aż do 60 gatunków roślin naczyniowych, a na zmiennowilgotnych łąkach parków narodowych i krajobrazowych liczba ta sięga nawet 180 gatunków. 

Jednak aby łąki były ostojami bioróżnorodności, potrzebna jest im nasza pomoc. Odpowiednio prowadzony wypas, mądre koszenie oraz zaniechanie stosowania środków chemicznych to najważniejsze elementy, na których opiera się łąkowy rewilding. W ślad za tymi działaniami idą przywracanie siedlisk i gatunków, które naturalnie przynależą do otwartych terenów. 

Wspólne działanie ma sens, czyli #HopeIntoAction

Motywem przewodnim tegorocznego World Rewilding Day jest zachęcające do działania hasło #HopeIntoAction. W dobie kryzysu klimatycznego i rosnącej świadomości zjawisk takich jak szóste masowe wymieranie gatunków, idea rewildingu jest odpowiedzią na pytanie, co możemy zrobić już teraz, aby powstrzymać i spróbować odwrócić negatywne procesy, których jesteśmy świadkami. 

#HopeIntoAction #WorldRewildingDay 

Wśród żyjących w bliskim otoczeniu człowieka gatunków zwierząt niewiele jest
stworzeń równie nietypowych jak kret europejski. Mimo że jest skryty i rzadko widywany, za
sprawą swojej podziemnej działalności trwale zapisał się w świadomości właścicieli działek i
ogrodów jako szkodnik. Choć opinia ta wydaje się uzasadniona, wbrew pozorom kret to
bardzo pożyteczne zwierzę.

Podziemny nie-gryzoń

Ten niewielkich rozmiarów ssak (długość ciała wynosi 10-17 cm) spędza większość
swojego życia pod ziemią, w czym pomaga mu szereg niecodziennych przystosowań. Nie jest
gryzoniem, jak się niekiedy uważa – należy do rodziny kretowatych z rzędu
ryjówkokształtnych. Niemal ciągłe przebywanie w ciemnościach nie wymaga od niego
polegania na zmyśle wzroku – ukryte pod futrem zredukowane oczy pozwalają jedynie na
rozpoznawanie natężenia światła – ma natomiast bardzo dobry węch. Jego słuch jest
wyczulony głównie na niskie częstotliwości, a włoski czuciowe na ogonie i pysku
umożliwiają mu wychwytywanie drgań. Nie posiada małżowin usznych, a osłonę kanałów
słuchowych zapewniają fałdy skórne. Z kolei jego dwuwarstwowe futro stanowi świetną
izolację przed wilgocią i chłodem, a sierść może układać się w kilku kierunkach, dzięki
czemu nie stawia oporu podczas poruszania się w ciasnych korytarzach. Przemieszczanie się
ułatwia także wydłużony, ryjkowaty pysk oraz brak wyodrębnionej szyi.

Będąc zwierzęciem żyjącym w glebie, kret ryje setki metrów podziemnych tuneli,
które tworzą złożoną sieć. W ciągu godziny potrafi wykopać nawet 15 m korytarza, co
zazwyczaj robi na głębokości od 10 do 50 cm. Pomagają mu w tym zwłaszcza
przypominające szufle krótkie przednie łapy zakończone zagiętymi pazurami. Zazwyczaj
korytarze mają średnicę 6 cm i łączną długość ok. 100 – 200 m, lecz mogą rozciągać się
nawet na 1 km. Powstały w ten sposób kompleks staje się obszarem, w którym kret spędza
zdecydowaną większość swojego trwającego od 2 do 4 lat życia. Zasadniczo korytarze dzielą
się na dwie części pełniące odrębne funkcje. Tunele położone bliżej powierzchni to tereny
łowieckie, gdzie kret poluje na różne bezkręgowce i drobne kręgowce. Drugi rejon
wykorzystuje z kolei jako swoje mieszkanie. Korzysta m. in. ze spiżarni, gdzie magazynuje
pokarm w postaci sparaliżowanych dżdżownic; żywi się nimi w okresie zimowym, którego
nie przesypia.

Kto pod kim dołki kopie?

Efekty działalności tego ssaka w połączeniu z niecodziennymi zwyczajami sprawiają,
że nierzadko postrzega się go negatywnie. Wśród ogrodników i działkowców przeważa opinia
o szkodliwości kretów, co skutkuje nawet ich tępieniem. Najbardziej widoczną szkodą, jaką
wyrządzają, są oczywiście kretowiska. Podczas kopania tuneli zwierzę musi pozbywać się
nadmiaru luźnej ziemi – w tym celu wyrzuca ją na powierzchnię tworząc charakterystyczne
kopce. Poza uszczerbkiem na estetyce trawników i rabat, rycie korytarzy może powodować
uszkadzanie korzeni roślin, na które kret natrafia na swojej drodze. Wreszcie, w skład jego
diety wchodzą dżdżownice, które spulchniają i napowietrzają glebę.

Warto jednak spojrzeć na krety z innej perspektywy i zwrócić uwagę na pozytywne
aspekty ich działalności. Kopanie tuneli wspomaga napowietrzanie gleby i rozbijanie jej
zwartej struktury. Ma to szczególne znaczenie na terenach zmienionych przez człowieka,
zwłaszcza w miastach, gdzie twardszy grunt utrudnia roślinom zapuszczanie głęboko
sięgających, stabilnych korzeni. Luźna, napowietrzona ziemia, którą wyrzucają na
powierzchnię, znajduje zastosowanie w permakulturze. Ponadto, krety nie żywią się
wyłącznie pożytecznymi dżdżownicami – zjadają również inne bezkręgowce, z których wiele,
jak np. ślimaki i larwy chrząszczy, bywa prawdziwą zmorą ogródków. Oprócz tego polują też
czasem na drobne kręgowce jak żaby czy jaszczurki.

Rola kreta w ekosystemie

Jak widać, nawet zwierzęta postrzegane przez nas jako szkodniki mają swoje miejsce i zadania.
Rola kreta w ekosystemie jest istotna! Choć na pierwszy rzut oka widzimy jedynie negatywne skutki jego
działalności, to obecność kreta ma także pozytywne strony. Nie bez powodu zwierzę to jest
objęte prawną ochroną, nawet jeśli tylko częściową. W myśl tych zasad można pozbyć się go
z terenu posesji, jednak lepiej sięgnąć wówczas po humanitarne metody. Najprościej
spróbować je przepłoszyć oddziałując na jego słuch czy węch za pomocą ultradźwiękowych
odstraszaczy bądź nieprzyjemnych dla niego zapachów wydzielanych przez różne rośliny, np.
czosnek, bazylię, aksamitkę czy rącznik. Cenniejsze rośliny można dodatkowo otoczyć siatką
wkopaną w ziemię. Gdy to zawiedzie, można kupić specjalne pułapki żywołowne. Niezwykle
ważne jest, aby pamiętać o kontrolowaniu ich co kilka godzin, gdyż szybki metabolizm
niewielkich ssaków sprawia, że nawet 6-8 godzin bez jedzenia może skończyć się ich
śmiercią. Schwytane zwierzęta trzeba wypuścić kilkaset metrów od terenu ogrodu, by mieć
pewność, że nieproszony gość nie powróci.


Następnym razem, gdy natrafimy na kretowisko, zanim sięgniemy po pułapki i trutki,
zastanówmy się nad tym, czy nie warto jednak wykazać się wyrozumiałością. Pozbywając się
kretów możemy stracić więcej niż zyskać.


Autorzy: Gabriela Krogulec, Mateusz Tracz

BIBLIOGRAFAhttps://www.ekologia.pl/wiedza/zwierzeta/kret-europejski

https://www.ekologia.pl/wiedza/zwierzeta/kret-europejski

https://przydomu.pl/pl/blog/kret-w-ogrodzie-trudna-ale-potrzebna-przyjazn-
1615374528.html

https://www.nationalgeographic.com/animals/mammals/facts/moles

https://www.tygodnik-rolniczy.pl/wies-i-rodzina/ogrod/kret-w-ogrodzie-jak-pozbyc-sie-
niechcianego-goscia-2377764

https://hartley-botanic.com/magazine/801409421-moles-can-benefit-gardeners/

Motyle bywają nie tylko pożyteczne i urocze. Są także stosunkowo proste w hodowli, o ile zna się
nieźle ich biologię. I posiada dość cierpliwości! W XIX i XX wieku amatorska hodowla motyli była popularnym hobby. Nawet małe szkoły podstawowe miały niekiedy wspaniałe owadzińce, gdzie uczniowie pod okiem nauczycieli studiowali życie łuskoskrzydłych. Wydawano specjalne poradniki dla młodzieży, ponownie dziś poszukiwane. Zbieranie żywych motyli wydatnie przyczyniło się do zaniku szeregu gatunków. Nawet dziś, w trzeciej dekadzie XXI wieku, w środku Europy pozostaje problemem. Współcześni kłusownicy zawzięli się w latach 90. XX w. m.in. na strzępotka edypusa z Chełmskich Torfowisk Węglowych. Doprowadzili też do wymarcia ostatnich, polskich populacji skalnika bryzeidy (ostatnie okazy obserwowano na „Górze Rzepce” w 2004 r.).

Nie tylko niepylak apollo

Polscy uczeni i aktywiści podejmowali szereg prób odbudowy fauny krajowej. Najlepiej znane ogółowi
społeczeństwa pozostaje wzmocnienie populacji niepylaka apolla w Sudetach i Karpatach. W
Małopolsce przywracano naszej faunie m.in. kraśnika rzęsinowca oraz skalnika driadę. To w Polsce
odłowiono w latach 90. modraszki telejusy i nausitousy wykorzystne do udanej odbudowy tych
gatunków w krajach Beneluksu. Bywały samowolne restytucje chociażby zygzakowaca kokornakowca
na naszym Śląsku Cieszyńskim.

Zdaniem prof. M. Sielezniewa wskazana, a przynajmniej dopuszczalna byłaby starannie
przygotowana, zgodna z prawem, akcja restytuowania u nas takich rzadkości jak: skalnik bryzeida,
modraszek damon oraz górówka sudecka. Nie możemy liczyć bowiem, że owady te do nas wrócą, jak
choćby przestrojnik titonus do Niemiec czy pasyn debrak na polską część Pogórza Przemyskiego.

Skalnik bryzeida

Skalnik bryzeida Chazara briseis pozostaje najczęstszy wokół Morza Śródziemnego i Czarnego, w płn.
Afryce, Azji Mniejszej i płd. Europie. Do niedawana posiadał szereg reliktowych, rozproszonych
stanowisk dalej na północy, od Jury Szwabskiej w Niemczech przez Czeski i Słowacki Kras, skarpy
wiślane Kazimierza Dolnego, Jurę Krakowsko-Częstochowską i Wyżynę Małopolską, po szwedzką
Skanię włącznie. Od lat 70. zeszłego stulecia ustępuje z Europy Zachodniej i Środkowej. W Polsce
najdłużej chyba utrzymała się w dawnym kamieniołomie, a dziś rezerwacie przyrody nieożywionej
„Góra Rzepka”. Bryzeidy to motyle niemal tak długowieczne jak cytrynki czy pawie oczka. Dość
wspomnieć, że samice przystępują do znoszenia jaj dopiero kilka tygodni po przeobrażeniu się. Z
białawych, beczułkowatych jajeczek wylęgają się gąsieniczki, żywiące się źdźbłami traw od super
rzadkich ostnic przez częstsze u nas wiechliny, kostrzewy i stokłosy. Żerują nocami, śpiąc w dzień, by
uniknąć upałów. Na tym etapie życia także zimują, podobnie jak inne miłośniczki traw, bardziej
zimnolubne górówki. Formy dorosłe preferują fioletowe i malinowe kwiaty z rodziny astrowatych,
rozmaite ostrożenie, sierpiki i bylinowe chabry.

Modraszek damon

Modraszka damona Polyommatus damon nie widziano u nas od kilku dekad. Rozmieszczenie posiada
dość zbliżone do bryzeidy. Również trzymał się najcieplejszych i najsuchszych okolic kraju jak
Ponidzie. Występowało tylko jedno pokolenie roczne. Zimowały jaja lub gąsieniczki. Larwy żerowały
na ziołach z rodziny motylkowatych, zwykle sparcetach, rzadziej lucernie. Jak wiele innych
modraszków także damon był na tym etapie życia chroniony, ale i dojony przez mrówki z rodzajów:
rudnica Formica oraz wścieklica Myrmica. Część gąsienic trafiała w głąb mrowiska i tam się
przepoczwarczała. Błękitny nalot z wierzchu skrzydeł odróżnia damona od bardzo podobnego z
wyglądu, preferencji siedliskowych i rozmieszczenia geograficznego modraszka gniadego P. ripartii,
dziś krańcowo nielicznego w Polsce. Reintrodukcje tych „wilkołaków owadziego świata” –
modraszków są trudne ale wykonalne. Angielskie sukcesy i porażki na tym polu przedstawia m.in.
podręcznik biologii konserwatorskiej Pullina dla uczelni przyrodniczych. Powodzenie takich akcji
wymaga znajomości konkretnych gatunków mrówek, optymalnej wysokości runi na łące lub
pastwisku, jak i warunków panujących w samym mrowisku.

Górówka sudecka

Górówkę sudecką (kniejowca sudeckiego) Erebia sudetica obserwowano w Polsce w Górach Bialskich
do 1976 r., a potem pojedyncze (może tylko przyniesione wiatrem?) okazy w Masywie Śnieżnika w
latach 2001 i 2006. Gąsienice tego motyla żerują na trawach (zwykle śmiałku pogiętym i kostrzewie
niskiej) ze śródleśnych polan, hal, skrajów szos i dróg przeciwpożarowych. Osobliwością całego
rodzaju Erebia jest zimowanie w stadium gasienicy, nie zaś poczwarki lub jaja, zjawisko rzadkie u
motyli dziennych.

Polskie motyle lecą w świat

Z drugiej strony polskie populacje przeplatki atalii i perłowca malinowca – jako wciąż znacznie
liczniejsze i słabiej zagrożone wymarciem od populacji z państw ościennych – mogłyby stać się
źródłem osobników do wzmocnienia bdź odtworzenia pewnych stanowisk na zachodzie Europy.

Przeplatka atalia (Melitaea athalia)

Pamiętajmy jednak, by nie dokonywać samowolnych restytucji! Takie akcje mogą bardziej zaszkodzić
niż pomóc krajowej faunie motyli. Samo tworzenie amatorskiej hodowli gąsienic rzadkich gatunków
może wyniszczyć do reszty naturalne populacje, i bez tego zagrożone zmianami klimatu, zanikiem
dogodnych siedlisk czy ekspansą inwazyjnych roślin jak amerykańskie nawłocie. Nie zapominajmy o
ryzyku przeniesienia chorób i pasożytów owadów do innych populacji, tudzież o groźbie
zmarnowania bezcennych zasobów genowych.

Dawniej wierzono powszechnie, że pierwszy motyl dostrzeżony w danym roku przepowiada ważne
wydarzenia w życiu, a przynajmniej powie co nieco o nadchodzących latach. Najlepszą wróżbą było
spotkanie któregoś z bajecznie kolorowych gatunków np.: złocistego cytrynka, pomarańczowych
czerwończyków albo purpurowo-czarnych rusałek. Żółte owady kojarzyły się ze złotem, zatem
bogactwem. Czerwone z płomienną miłością. Złym omenem było za to wypatrzenie ćmy albo
jakiegoś burego motyla dziennego (przestrojnika bądź samicy modraszka). Kojarzyło się bowiem z
niechcianym małżeństwem albo chorobą i zgonem. Kiepskim prognostykiem było coś białego np.:
bielinek kapustnik albo niestrzęp głogowiec. Biel ich skrzydeł kojarzyła się z bladością twarzy w
chorobie.

W jakiej kolejności budzą się motyle po zimie?

Ogólnie rzecz biorąc najpierw budzą się gatunki hibernujące w postaci dojrzałej, zatem uskrzydlonej.
W Polsce będą to przede wszystkim tzw. „zimowe miernikowce”, z motyli dziennych zaś cytrynek i
pewne rusałki: pokrzywnik, wierzbowiec i drzewoszek. Drugą falę motyli wczesnej wiosny tworzą
gatunki zimujące jako poczwarki. Tych w naszej faunie jest najwięcej. Będzie to np.: bielinek
kapustnik. Jako trzecie pojawią się motyle spędzające zimę w postaci gąsienic: wiele ciem, z motyli
dziennych górówki, skalniki, mieniaki oraz pokłonniki.


Czwartą grupę motyli, aktywnych już w pełni wiosny dadzą gatunki zimujące w stadium jajek. Wtedy
też przybywa piąta grupa: gatunki wędrowne, rozmnażające się w Afryce lub na południu Europy jak
rusałka osetnik Vanessa cardui, admirał V. atalanta, szlaczkoń sylwetnik Colias croceus czy bielinek
rzepnik Pieris rapae. Zdarzają się wyjątki od tych reguły. Przykładowo rzadki i chroniony niepylak
mnemozyna Parnassius mnemosyne rozwija się błyskawicznie: gąsienice lęgną się na przedwiośniu by
od połowy marca do pierwszych dni maja żerować na kokoryczy; potem przepoczwarzają się w
twardych kokonach (kolejna osobliwość w naszej faunie!), a postaci dorosłe spotykamy od połowy
maja do lipca.


Jakie motyle pojawiają się pierwsze, jeszcze w lutym?

Przez całą zimę spotkać można tzw. „zimowe miernikowce” Geometridae. To grupa ciem
ekstremalnie odpornych na mrozy, latających wtedy gdy cała reszta owadów hibernuje. Do grudnia
spotkać można zimowka ogołotniaka oraz piędzika przedzimka. Od stycznia do kwietnia, z maksimum
w lutym, lata boratek naśnieżek Apocheima pilosaria (syn. Phigalia pilosaria). To gatunek całkiem
częsty w Polsce i państwach sąsiednich, zwykle jednak przeoczany. Po prostu nie mieści nam się w
głowie, że w takie mrozy może być aktywny jakikolwiek insekt!

Od końca lutego dołącza doń wiosennica porożyca Theria rupicapria, chwilę potem zimowek
obrzeżek Agriopis marginaria. Podobnie jak u innych miernikowców „panie” u boratka i wiosennicy
są bezskrzydłe, wielkie i tłuste, podobne do żywych inkubatorów. Mimo ociężałego wyglądu wspinają
się na drzewa i krzewy, by czekać na fruwających „panów”. W rodzinie miernikowców spotkamy
ponad tuzin gatunków równie pięknych jak wiele motyli dziennych np. miernika zieleniaka, szyplecia
leszczyniaka czy plamca agreściaka. Jednak boratek i wiosennica do takich „przystojniaków” nie
należą. Ich samce to typowe, polskie ćmy o maskującym, burym umaszczeniu i włochatych ciałkach.
Zimą nie ma kwiatów ani spadzi, dlatego zimowe miernikowce nie pobierają pokarmu. Muszą im
wystarczyć zapasy nagromadzone w stadium gąsienicy.

Chłód konserwuje – najbardziej długowieczne motyle

Spośród motyli dziennych od przedwiośnia do jesieni spotkamy wciąż bardzo pospolite u nas:
latolistka cytrynka i pawie oczko. Cytrynek Gonepteryx rhamni to prawdziwy matuzalem wśród
owadów, zadający kłam wierzeniom o króciutkim żywocie motyli. Nie dość, że żyje długo, to jeszcze o
sporo życia spędza w stadium dojrzałym. Wiąże się to z faktem, że przesypia zarówno zimę jak lato.
W lecie zaś za cytrynka brane są dość podobne do niego szlaczkonie. Latolistka trudno przegapić nie
tylko z racji jaskrawej żółci lecz także obyczajów godowych. To jedyny wśród owadzich zwiastunów
przedwiośnia u którego „panowie” aktywnie przeczesują teren, poszukując partnerek. Rusałki
przełomu zimy i wiosny zachowują się inaczej. Podobnie jak u pewnych ptaków samce rusałek tworzą
tokowiska, zajmując gromadnie jedno miejsce i tam wyczekując na „panie”.

Rusałki przedwiośnia

Pawie oczko (pawik) Aglais io to z kolei rusałka najsilniej związana z ludźmi, gatunek najlepiej
dostosowany do „betonozy” wielkich miast, choć i on preferuje tereny wiejskie, z łanami pokrzyw czy
girlandami chmielu nad rzekami. Równie wcześnie jak pawika spotkać można wierzbowca Nymphalis
polychlorolos i drzewoszka N. xanthomelas. Oba te gatunki występują w całym kraju jednak niezbyt
pospolicie. Wierzbowce widuje się pojedynczo, w dużym rozproszeniu, a drzewoszki najliczniej na
południu Polski, gdzie docierają okazy migrujące z ciepłych krajów. Postacie dorosłe obu na
przedwiośniu żywią się nektarem z kotków wierzb, w pełni wiosny z kwiatów śliw, by latem
przestawić się na spadź, popsute owoce, żywice z ran drzew, nawet padlinę.

W ostatnich latach dużą popularnością cieszą się programy masowych nasadzeń, często realizowane przez korporacje w ramach strategii ESG. Tymczasem badania wyraźnie pokazują, że sadzenie drzew na dużą skalę ma niewielki sens w kontekście walki ze zmianami klimatu, a w wielu przypadkach tworzy kolejne problemy dla środowiska naturalnego. Jakie błędy popełniamy  i jakie alternatywy mamy, aby chronić cenną bioróżnorodność i ograniczyć emisję gazów cieplarnianych?

Ważne usługi ekosystemowe

Nie ma wątpliwości co do tego, że drzewa świadczą ważne usługi ekosystemowe: magazynują duże ilości dwutlenku węgla i produkują niezbędny nam do życia tlen. I chociaż bezdyskusyjnie odgrywają ważną rolę w ochronie bioróżnorodności nie znaczy to, że ich masowe nasadzenia służą powstrzymywaniu zmian klimatycznych. Nieprzemyślane, często tworzone z myślą o wizerunku lub korzyściach finansowych fundatorów zalesianie, przynosi zdecydowanie więcej szkody, niż pożytku.

Dobrym przykładem tego typu projektu jest największy las posadzony przez człowieka w Izraelu, czyli położony na południowych wzgórzach judejskich Yatir. Zlokalizowany na terenie pustyni Negew, został zasadzony w celu ochrony gleby przed erozją, zwiększenia retencji wody oraz zalesienia pustynnego obszaru. Składa się głównie z gatunków drzew takich jak dęby tureckie, sosny alepskie i sosny czarne. Las Yatir jest także miejscem badań nad zalesianiem pustyni i jego wpływem na lokalne środowisko. Niestety, najnowsze wyniki dowodzą, że założenia przyświecające jego twórcom w dużej mierze okazały się błędne. Pierwotnie las Yatir miał magazynować wodę i dwutlenek węgla, oraz hamować ekspansję pustyni. Okazuje się jednak, że ponad 4 miliony drzew rosnących w jego obrębie faktycznie przyczyniają się do podnoszenia temperatury ziemi. Jak to możliwe?

Monokultury i gatunki inwazyjne: problemy

Kolejnym problemem w przypadku masowych nasadzeń jest dobór wprowadzanych gatunków, niestety nadal często obcych dla danej lokalizacji. Podobne błędy mogą słono kosztować, co pokazuje przyklad z Południowej Afryki, gdzie wprowadzony w ten sposób, obcy gatunek akacji w szybkim tempie zaczął dominować nie tylko tereny, na których przeprowadzono kontrolowane nasadzenia. W efekcie nie osiągnięto więc pierwotnie założonych celów w kontekście walki ze zmianami klimatu, dodatkowo powodując konieczność drogiej i żmudnej walki z gatunkiem inwazyjnym. Ponadto, projekty masowych nasadzeń zakładają często tworzenie ogromnych monokultur. Ich obszary, z punktu widzenia ochrony bioróżnorodności, mają często ubogi, a wręcz ‘pustynny’ charakter. Monokultury są mało odporne na choroby i szkodniki, a także  magazynują zdecydowanie mniej dwutlenku węgla niż lasy stanowiące dojrzałe ekosystemy, pełne połączeń pomiędzy współistniejącymi w ich ramach, licznymi gatunkami.

Aspekty społeczne i konsekwencje dla lokalnych społeczności

A co z aspektem społecznym podobnych inwestycji? Lokalne społeczności w wielu miejscach na świecie doświadczają dziś paradoksalnej sytuacji, w której otaczające je dojrzałe lasy podlegają wycince, podczas gdy kolejne tereny są przejmowane przez korporacje, wprowadzające na nich masowe nasadzenia. Za taki stan rzeczy odpowiadają często absurdalne z punktu widzenia przyrody regulacje prawne. Przykłądowo mieszkańcy Kostaryki otrzymują rocznie 125$ subwencji za każdy hektar przeznaczony pod nowe nasadzenia, podczas gdy ochrona już istniejących ekosystemów (mających szansę na naturalną regenerację) przynosi im jedynie 39$ rocznie. Takie różnice, szczególnie w krajach słabiej rozwiniętych, w znaczący sposób przyczyniają się do degradacji środowiska naturalnego na rzecz leśnej ‘produkcji’.

Podsumowując: dziś możemy z całą pewnością stwierdzić, że masowe nasadzenia drzew nie rozwiązują problemów związanych ze zmianami klimatycznymi. Szkodzą bioróżnorodności, często zajmując miejsce dojrzałych lasów. Rokrocznie z różnych przyczyn (m.in. wycinka czy coraz powszechniejsze pożary)  znika z powierzchni Ziemi znika około 10 miliardów drzew, których nie zastąpią szkółki pełne sadzonek czy monokultury. Dodatkowo, wprowadzanie nowych nasadzeń zawsze wiąże się z kosztami ekologicznymi, nakładami finansowymi i czasem, który poświęcają na pracę ludzie zaangażowani w ich tworzenie. 

Naturalna regeneracja lasów 

Tymczasem najbardziej efektywne z punktu widzenia środowiska, ekonomii i gospodarowania zasobami ludzkimi rozwiązanie mamy na wyciągnięcie ręki. Leśne ekosystemy to złożone struktury, które, pozostawione w spokoju, nie tylko posiadają zdolność do autoregeneracji, ale także same dążą do swojej ekspansji. Naturalna regeneracja lasów to proces, w którym las odbudowuje się i odnawia bez interwencji człowieka. W tym procesie drzewa, rośliny i inne składniki ekosystemu samorzutnie rosną i rozwijają się we własnym sąsiedztwie i w miejscach, gdzie wcześniej doszło do zniszczenia lasu przez np. pożary, huragany, wiatr, czy wycinanie drzew.

Naturalna regeneracja lasów odgrywa kluczową rolę w przywracaniu różnorodności biologicznej oraz zachowaniu stabilności ekosystemów leśnych. Pomaga również w odbudowie środowiska naturalnego i zmniejszeniu negatywnego wpływu człowieka na środowisko, jednocześnie nie pochłaniając cennych zasobów, jak dzieje się to w przypadku wprowadzania nowych, masowych nasadzeń.

Materiał na podstawie publikacji The Guardian.

Nie milkną dyskusje wokół renaturyzacji Odry po zeszłorocznej klęsce ekologicznej. Warto promować przykłady dobrych praktyk, godzących zdziczanie całkiem rozległych odcinków tej rzeki z dalszą działalnością gospodarczą i turystyką obok nich, albo nawet na nich, jednak pod pewnymi warunkami.

Nowy rezerwat doliny Odry

Przykładem takiego rewildingu jest przekształcanie użytku ekologicznego „Kostrzyneckie Rozlewiska” w rezerwat faunistyczny „Gęsi Bastion pod Starą Rudnicą” (gm. Cedynia, powiat rudnicki), na mocy Rozporządzenia Regionalnej Dyr. Ochrony Środowiska w Szczecinie z dnia 13 lipca 2023 r.: http://e-dziennik.szczecin.uw.gov.pl/legalact/2023/4091/ 

Nowy rezerwat objął łącznie 724 hektary doliny Odry ze starorzeczami, trzcinowiskami i tradycyjnie użytkowanymi łąkami. Przebieg granic „Gęsiego Bastionu” bywa dość skomplikowany. Obejmuje przede wszystkim tereny między głównym nurtem rzeki a drogą Siekierki-Stara Rudnica-Kostrzynek. Wyłącza jednak jako enklawy terenów niechronionych:

  • wiele działek należących do gminy Cedynia,
  • całą sieć dróg dojazdowych do ww. działek,
  • szlak rowerowy biegnący dawnym nasypem kolejowym do mostu w Siekierkach.

Większość gruntów należy tu do Skarbu Państwa, a konkretnie do RDOŚ, część łąk i pastwisk do Krajowego Ośrodka Wsparcia Roślin, a same starorzecza do Wód Polskich. Najważniejszym ustępstwem RDOŚ w Szczecinie na rzecz zwolenników gospodarki wodnej na Odrze pozostaje zgoda na dalsze składowanie materiałów przez Wody Polskie, celem odbudowy ostróg na rzece.

Gęsi Bastion pod Starą Rudnicą

Żurawie i dzikie gęsi

Zalewy rzeki zdarzają się tu przez większą część roku, prócz lata. Obecność płytkich rozlewisk, a potem wilgotnych łąk i szuwarów czyni z tego obszaru jedno z największych, stałych miejsc koncentracji żurawi oraz dzikich gęsi w tej części Europy Środkowej (stąd nazwa rezerwatu). Regularnie wypoczywa tu od pięciu do dwudziestu tysięcy gęgaw, gęsi białoczelnych, zbożowych czy tundrowych, a bywały rekordowe koncentracje po około czterdzieści pięć tysięcy osobników. Maksymalną liczbę żurawi szacuje się do 3600. W „Gęsim Bastionie” nie brakuje łabędzi (w tym rzadkich na Pomorzu Zachodnim i niemieckim Pomorzu Przednim łabędzi krzykliwych, tu widywanych w liczbie do 350 okazów), czapli białych czy kormoranów. Wśród wypoczywających tu dzikich kaczek obok łownych, względnie pospolitych gatunków (czernicy, krzyżówki) można dostrzec szereg rzadkości naszej fauny jak świstuny, ogorzałki, hełmiatki, krakwy, płaskonosy, rożeńce oraz cyraneczki. Rozległe trzcinowiska i turzycowiska przyciągają też na noclegi szereg gatunków krajobrazu rolniczego: jaskółki dymówki, pliszki żółte oraz szpaki. Wiosną oraz jesienią ciągną tędy liczne ptaki brodzące, przywiązane do tradycyjnie użytkowanych łąk i pastwisk, o jakich ochronie wspominaliśmy: z wciąż pospolitych, choć szybko zanikających m.in. czajki zwyczajne, biegusy i brodźce, a z rzadkości kuliki wielkie, łęczaki i bataliony. Na rozległych ugorach, turzycowiskach oraz użytkach zielonych „Gęsiego Bastionu” swoje młode wyprowadzają: rybitwy czarne, zielonki, kropiatki, płaskonosy, krakwy czy ohary. 

Koniec polowań na ptaki wodne i błotne

Wcześniejszy status użytku ekologicznego dopuszczał polowania na ptaki wodne i błotne. Szerokim echem odbił się w całej Polsce odcinek videobloga Mirczumet „Spotkałem Myśliwych”, na którym strażnik leśny chwalił się… ustrzeleniem ściśle chronionej bernikli białolicej. Dość istotnym, acz umykającym uwagi urzędników zagrożeniem dla ptactwa były również sieci skrzelowe. Ginęło w nich jako przyłów wiele bielaczków oraz grążyc (kaczek nurkujących). Także pobliska energetyka wiatrowa mimo zapewnień części ornitologów może zagrażać trzmielojadom.

Warto zachować koszenie, ewentualnie także przywrócić wypas kulturowy wybranych płatów łąk i ziołorośli „Gęsiego Bastionu”. Utrzyma to nie tylko mozaikę środowisk atrakcyjnych dla ptaków, lecz także siedliska szeregu ziół typowych dla łąk trzęślicowych czy selernicowych. Ekspansja trzciny oraz turzyc wypiera bowiem słabe konkurencyjnie, światłożądne kwiaty łąkowe (w tym oferowane w naszych mieszankach nasion) jak goździk pyszny, sierpik barwierski, bukwica zwyczajna czy olszewnik kminkolistny. Pamiętajmy, iż właśnie w tych okolicach, choć nie w samym „Gęsim Bastionie”, odnalazł się, do 2009 r. uznawany za wymarłego w Polsce, piękny rodzimy storczyk: koślaczek stożkowaty.

Grążyce (kaczki nurkujące)

Wykorzystane źródła: 

ZESTAWIENIE UWAG WNIESIONYCH w ramach konsultacji społecznych projektu planu zadań ochronnych obszaru Natura 2000 „Dolina Dolnej Odry” PLB320003 z informacją o sposobie rozpatrzenia https://bip.szczecin.rdos.gov.pl/files/obwieszczenia/19312/Obwieszczenie_RDOS_Szczecin_WOPN_PK_6320_33_BG_zal_31.pdf 

https://kp.org.pl/pl/rezerwaty-przyrody-czas-na-comeback/projektowane-i-proponowane-rezerwaty/wojewodztwo-zachodniopomorskie

https://kp.org.pl/pl/informacje/3416-kostrzyneckie-rozlewisko-w-zachodniopomorskiem-uznane-za-rezerwat-przyrody-gesi-bastion

Jasnowska J. 1993. Szata roślinna rejonu Szczecina. W: Jasnowska J. (red.) 1993. Stan środowiska miasta i rejonu Szczecina. Szczecińskie Towarzystwo Naukowe: 91-117.

Jasnowska J. (red.) 2002. Dolina Dolnej Odry. Monografia przyrodnicza parku krajobrazowego. Szczecińskie Towarzystwo Naukowe, 452 ss.

Jasnowska J., Rotowski P. 2015. Torfowiska fluwiogeniczne Doliny Dolnej Odry. W: Wołejko L. (red.) Torfowiska Pomorza – identyfikacja, ochrona, restytucja. Wydawnictwo Klubu Przyrodników, Świebodzin: 25-32.

Jasnowski M. 1962. Budowa i roślinność torfowisk Pomorza Szczecińskiego. Szczecińskie Towarzystwo Naukowe, Wydział nauk Przyrodniczo-Rolniczych 10, 340 ss.

Pluciński P. 2010. Ponowne odkrycie koślaczka stożkowatego Anacamptis pyramidalis – gatunku uznanego za wymarły w Polsce. Przegląd Przyrodniczy, XXI, 1: 3–7.

Wołejko L., Ziarnek-Korchak M., Ziarnek K. 2023. Dolina Dolnej Odry. [w:] Obidziński A. (red.) Śladami mistrzów. Wyd. PTB, Warszawa. (w druku)

 

Świat potrzebuje więcej energii, jednak paliwa kopalne się wyczerpują. Niektóre formy pozyskiwania energii odnawialnej chronią klimat ale szkodzą różnorodności biologicznej. Przykładowo hydroenergetyka niesie zagładę rybom wędrownym, sprzyja też zakwitom glonów. Farmy wiatrowe mogą zabijać ptaki i nietoperze. Panele fotowoltaiczne i wiatraki można produkować, a potem utylizować metodami zrównoważonymi albo sposobami mocno szkodliwymi dla dzikiej przyrody i rdzennych ludów. Biopaliwa są odnawialne, ale ich produkcja może zagrażać bezpieczeństwu żywnościowemu, dzikim zapylaczom albo innym organizmom. Pisaliśmy już o greenwashingu korporacji pustoszących przyrodę Świętokrzyskiego parku narodowego pozorem zeroemisyjności: https://kwietna.org/2024/02/05/jak-powstrzymac-korporacje-przed-niszczeniem-przyrody/

Pora omówić skrótowo związki fotowoltaiki z bioróżnorodnością terenów wiejskich Europy.

Farmy fotowoltaiczne a zapylacze

W UE i GB prowadzi się coraz więcej prac nad wpływem farm fotowoltaicznych na różnorodność roślin oraz zapylaczy. Blaydes i in. (2021) podsumowali wyniki dziesiątek badań szczegółowych. Przeważają doniesienia o pozytywnym wpływie paneli na gruntach ornych na różnorodność kwiatów odwiedzanych przez owady, a co za tym idzie najważniejszych grup dzikich zapylaczy. Niemal 80% artykułów naukowych przemawia za korzyściami z paneli dla rozmaitych grup owadów, szczególnie: trzmieli, pszczół miodnych i samotnych, bzygowatych, motyli oraz całych zgrupowań zapylaczy. Godne uwagi, że prac poświęconych pszczole miodnej jest znacznie mniej od analiz poświęconych mniej znanych laikom, a znacznie silniej zagrożonych dzikich zapylaczy.

Mimo to nie brak dowodów (znaleziono co najmniej 9 takich badań), że farmy fotowoltaiczne mogą w pewnych okolicznościach szkodzić różnorodności dzikich zapylaczy albo nie wywierać na nią żadnego wpływu. Być może dla insektów ważniejsze od samej obecności solarów będą skład gatunkowy flory oraz konkurencja między różnymi gatunkami owadów? Widać to na przykładzie trzech bardzo podobnych gatunków motyli-przestrojników (p. trawnika Aphantopus hyperantus, titonusa Pyronia tithonus oraz p. wielkiego Maniola jurtina), bytujących na farmie fotowoltaicznej obsianej rodzimym dla Europy Zachodniej, acz inwazyjnym w Polsce powojnikiem pnącym Clematis vitalba. Wszystkie trzy to średniej wielkości motyle dzienne o maskującym, brązowym ubarwieniu, preferujące siedliska nasłonecznione (przydroża, ugory, łąki miejskie), w tym ruderalne, mocno zmienione przez człowieka. Obfitość powojnika na instalacji PV wyraźnie sprzyjała titonusom, natomiast szkodziła przestrojnikom wielkim i trawnikom.

Farmy FV a ptaki

Wpływ farm PV na ptaki tradycyjnego krajobrazu rolnicznego przebadano ostatnio na Słowacji – Jarčuška i in. 2024. Okazuje się, że w warunkach intensyfikacji rolnictwa (komasacji pól, likwidacji siedlisk marginalnych i tradycyjnie użytkowanych, dalszej mechanizacji, intensywnego nawożenia i oprysków) instalacje PV raczej pomagają wielu przedstawicielom awifauny. Dotyczy to zwłaszcza gatunków owadożernych, żerujących na powierzchni ziemi oraz gniazdujących w runi, a nie na drzewach, słupach lub budynkach. Pocieszające, że słowackie PV na gruntach ornych stały się ostojami ptaków tradycyjnego, wiejskiego krajobrazu mimo, że tworzono je wyłącznie z myślą o maksymalizacji zysków z produkcji prądu, a nie braku negatywnych oddziaływań na ornitofaunę. Byłoby jeszcze lepiej gdyby podjęto pewne działania dla dobra ptaków np.: wprowadzono budki lęgowe, dosiano rodzime słowackie zioła o nasionach szczególnie wartościowych dla ziarnojadów, założono obok wiatrochrony lub laski kieszonkowe oparte o krajowe drzewa i krzewy, atrakcyjne jako miejsca gniazdowania czy źródła pokarmu. W przyszłości trzeba koniecznie zbadać, czy instalacje PV nie bywają swego rodzaju pułapkami ekologicznymi? Zwłaszcza podczas migracji jesiennych i wiosennych, albowiem pozostają dłużej wolne od śniegu? Czy lęgi ptaków na panelach PV oraz pod nimi są równie bezpieczne jak na tradycyjnie użytkowanych polach ornych, ugorach i zakrzaczeniach śródpolnych?

Wpływ farm fotowoltaicznych na nietoperze

Jak dotąd przeprowadzono niewiele obserwacji na wpływem farm fotowoltaicznych na nietoperze. Zdaniem Tinsley i in. (2023) panele zaszkodziły sześciu z ośmiu poddanych analizie gatunków lub grup gatunków tych latających ssaków. Badania polegały na rejestracji odgłosów nietperzy aktywnych na terenach otwartych oraz na granicach farm – żywopłotach, stanowiących w pd-zach. Anglii główne siedliska (schronienia dzienne, lęgowiska) wielu gatunków nietoperzy. Kontrolę stanowiły farmy bez paneli o możliwie zbliżonym mikroklimacie, żywopłotach i pokrywie roślinnej. Panele fotowaltaiczne nie wywierały dostrzegalnego wpływu na bogactwo gatunkowe nietoperzy. Wpływały jednak i to szkodliwie na aktywność tych rzadkich i chronionych ssaków. Na obszarach instalacji PV była mniejsza była u karlika malutkiego Pipistrellus pipistrellus i borowców Nyctalus spp. Blisko żywopłotów ujawniał się negatywny wpływ fotowoltaiki głównie na aktywność mroczków późnych Cnephaeus serotinus i nocków Myotis spp., natomiast na terenach otwartych PV bardziej szkodziła gackom Plecotus spp. oraz karlikom drobnym Pipistrellus pygmaeus.

Energia przyjazna dzikiej przyrodzie

Nie da się zbudować nowoczesnego miksu energetycznego bez farm PV. Należy jednak tworzyć je racjonalnie, w sposób możliwie przyjazny dzikiej przyrodzie. Projekty inwestycji fotowoltaicznych należy uwzględniać w ocenach oddziaływania na środowisko. W razie konieczności należy albo zmieniać lokalizację, albo wdrażać niezbędne kompensacje przyrodnicze. Już teraz można zaproponować szereg działań, promowanych od dawna choć z innych powodów, przez Fundację Kwietna/BeeWild oraz naszych partnerów. Należy przede wszystkim ratować siedliska marginalne i tworzyć nowe, zatem: chronić dawne miedze, siać nowe pasy kwietne, zakładać sandaria, tworzyć nowe remizy, parki kieszonkowe, strefy buforowe cieków oraz żywopłoty z rodzimych gatunków drzew i krzewów. Szczególnie wskazane będą gatunki o wielkim znaczeniu biocenotycznym i dla owadzich zapylaczy, i dla ptaków jak kalina koralowa i kruszyna na grunty podmokłe, berberys zwyczajny i dereń świdwa na świeże, a rodzime dzikie róże (rdzawa i szypszyna) na gleby suche.

Źródła:

Blaydes, H., Potts, S. G., Whyatt, J. D., & Armstrong, A. (2021). Opportunities to enhance pollinator biodiversity in solar parks. Renewable and Sustainable Energy Reviews, 145, 111065. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1364032121003531

Jarčuška, B., Gálffyová, M., Schnürmacher, R., Baláž, M., Mišík, M., Repel, M., … & Krištín, A. (2024). Solar parks can enhance bird diversity in agricultural landscape. Journal of Environmental Management, 351, 119902. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0301479723026907

Tinsley, E., Froidevaux, J. S., Zsebők, S., Szabadi, K. L., & Jones, G. (2023). Renewable energies and biodiversity: Impact of ground‐mounted solar photovoltaic sites on bat activity. Journal of Applied Ecology, 60(9), 1752-1762. https://besjournals.onlinelibrary.wiley.com/doi/pdfdirect/10.1111/1365-2664.14474

Czyli kilka słów o Orange Polska i Świętokrzyskim Parku Narodowym.

W ostatnim czasie w internecie wywiązała się ciekawa dyskusja dotycząca bioróżnorodności na terenie farm fotowoltaicznych. Czy można tak zaprojektować układ paneli i ich konstrukcję, aby wspierać owady, ptaki i małe zwierzęta? Na to pytanie odpowiemy w innym poście, a tymczasem jedno jest pewne: żaden park narodowy nigdy nie będzie dobrym miejscem dla takich inwestycji, z założenia będąc cennym przyrodniczo terenem, w który nie należy ingerować cokolwiek tam budując.

Z takimi planami jednej z korporacji przyszło nam jednak mierzyć się dzisiaj. Kiedy tydzień temu dotarły do nas materialy opublikowane przez Stowarzyszenie MOST, a traktujące o skandalicznych planach Orange Polska na stworzenie farmy fotowoltaicznej na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, postanowiliśmy niezwłocznie podjąć odpowiednie działania. Jak udało nam się ustalić, Burmistrz Miasta i Gminy Bodzentym, pomimo kompetencji wystarczających, aby zablokować inwestycję, nie zdecydował się na podobny krok. Zamiast tego, zalecił sporządzenie projektu decyzji o warunkach zabudowy. zapewne licząc na odmowę uzgodnienia go przez choćby Dyrektora Świętokrzyskiego Parku Narodowego, co oczywiście miało miejsce w niedługim czasie.

Gmina Bodzentyn

Ustawa o ochronie przyrody a inwestycje w parkach narodowych

Otrzymując informację o braku uzgodnienia decyzji przez Dyrektora Świętokrzyskiego Parku Narodowego, Orange Polska przeszła do podważania uzasadnienia odmowy oraz wyszukiwania wad natury prawnej, nie oglądając się na szczegółowe ekspertyzy przyrodnicze, wykonane przez pracowników parku.

Jednak to działania Orange są niezgodne z prawem, co zamierzamy udowodnić, powołując się na Ustawę o ochronie przyrody, która w art. 15 ust.1 wskazuje na zakaz budowy lub przebudowy obiektów budowlanych i urządzeń technicznych na terenie parku narodowego. Nie ma przy tym znaczenia do jakiego rodzaju zabudowy planowana inwestycja należy oraz czy należy do inwestycji mogących znacząco wpłynąć na środowisko, chociaż w tym konkretnym przypadku należy wyraźnie podkreślać, że mamy do czynienia z niezwykle cennym przyrodniczo terenem. Potwierdzają to zarówno szczegółowe ekspertyzy wykonane przez pracowników Świętokrzyskiego Parku Narodowego, jak i niezależnych ekspertów z dziedziny lepidopterologii.

Cenne siedliska chronionych gatunków motyli

Realizacja inwestycji, jeżeli dojdzie do skutku, zdewastuje siedliska dwóch prawnie chronionych gatunków motyli (czerwończyk nieparek Lycaena dispar oraz przeplatka aurinia Euphydryas aurinia) Czerwończyk nieparek jest gatunkiem „naturowym”, wskaźnikowym dla obszarów Natura 2000. O ile czerwończyk nieparek nie jest gatunkiem rzadkim w skali kraju, to przeplatka aurinia ma status EN, czyli należy do gatunków wysoko zagrożonych wymarciem w niedalekiej przyszłości, przy czym populacja świętokrzyska należy do 3 głównych i izolowanych populacji w Polsce, obok Polesia Lubelskiego i Puszczy Białowieskiej (gdzie również występuje w obrębie parków narodowych). Za główną przyczynę wymierania tego gatunku uznaje się zmianę charakteru środowisk, co niewątpliwie nastąpiłoby w wyniku inwestycji. Dodatkowo wartym zauważenia jest fakt, że stanowisko obu gatunków ma charakter izolowany, a co za tym idzie jakiekolwiek działania niezgodne z wytycznymi dla utrzymania stanu obecnego może wpłynąć na wymarcie gatunków. Zdolność do migracji w przypadku przeplatki aurini jest mocno ograniczona, a najbliższe populacje znajdują się w odległości ponad 15 kilometrów, co z uwagi na brak ciągłości siedlisk, jest odległością niemożliwą do przebycia.

Orange Polska w złym świetle

Nie wiadomo, czy podjęte przez Orange Polska działania wynikają z braku świadomości o sile art. 15 ust. 1 Ustawy o ochronie przyrody, złej woli czy innych powodów, jednak każda z tych opcji stawia firmę w bardzo niekorzystnym świetle. Ponadto istnieje obawa, że działania Orange Polska mają na celu stworzenie precedensu, na który powoływali się będą kolejni inwestorzy planujący swoje działania na terenach cennych przyrodniczo.

Aby temu zapobiec, złożyliśmy oficjalne pismo do Minister Klimatu i Środowiska, Pauliny Henning-Kloski, licząc na jej wsparcie i zablokowanie inwestycji, która nie tylko oznaczałaby koniec cennych przyrodniczo siedlisk motyli w Świętokrzyskim Parku Narodowym, ale najpewniej byłaby jedynie wstępem do kolejnych realizacji, w których zyskać mogą jedynie zorientowane na zyski finansowe korporacje.

Będziemy na bieżąco informować o rozwoju sytuacji.

🌳🌍 W obliczu zmian klimatycznych, coraz więcej inicjatyw skupia się wokół ograniczeń emisji CO2. Jednym z takich działań jest sadzenie lasów. Jednak, jak wskazuje coraz bogatsza wiedza, niesie to ze sobą zarówno korzyści, jak i pułapki. Warto zastanowić się, czy każde zalesienie jest jednoznaczne z zyskiem dla środowiska.

Sadzenie drzew w Europejskim Zielonym Ładzie

W ramach Europejskiego Zielonego Ładu, Strategia Bioróżnorodności UE na 2030 rok zakłada zasadzenie co najmniej 3 miliardów dodatkowych drzew do 2030 roku. Inicjatywa One Tree Pledge skupia się na zrównoważonym podejściu. Zachęca osoby, instytucje i firmy do sadzenia drzew w celu kompensacji emisji dwutlenku węgla.

Jednak dużo istotniejsza jest ochrona starodrzewów. Zwłaszcza tych, które charakteryzują się bogactwem strukturalnym i funkcjonalnym, oraz posiadają wysoki stopień naturalności. Takie lasy pełnią kluczowe funkcje, nie tylko zabezpieczając bioróżnorodność, lecz również gromadząc węgiel, magazynując wodę, przeciwdziałając powodziom, ograniczając efekty suszy oraz łagodząc wpływ zmian klimatycznych. Niestety, wiele z tych cennych lasów nadal ulega wycince, co skutkuje utratą ich korzystnych funkcji i wpływa negatywnie na ekosystemy. Chcąc działać na rzecz przyrody i klimatu, trzeba pamiętać o kluczowej zasadzie: po pierwsze nie szkodzić.

Realne koszty i zyski środowiskowe sadzenia lasów

Choć sadzenie drzew ma ogromny potencjał w walce ze zmianami klimatycznymi, należy zachować ostrożność i planować zalesienia zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Warto pamiętać, że las w naszym klimacie wyrośnie naturalnie bez ingerencji człowieka. Zupełnie bezkosztowo i w najbardziej różnorodny oraz dostosowany do lokalnych warunków sposób. Wystarczy zostawić teren naturalnej sukcesji i w ciągu kilku lat pojawią się tam drzewa i krzewy, które znajdą w tym miejscu swoją niszę ekologiczną.

Jeśli jednak chcemy poudawać naturę i przyspieszyć ten proces, należy pamiętać o kilku ważnych kwestiach, by dobre intencje nie stały się greenwashingiem. Nasadzenia drzew nie są uniwersalnym rozwiązaniem problemów z klimatem i bioróżnorodnością. Zalesianie muraw, łąk czy torfowisk jest wręcz szkodliwe dla środowiska. Występujące tam zwierzęta i rośliny są związane z otwartym krajobrazem. W takich miejscach objętych ochroną czynną usuwa się drzewa i krzewy, by utrzymać otwarty charakter przestrzeni. Przykładem może tu być krytycznie zagrożony motyl niepylak apollo (Parnassius apollo). Intensywne zalesianie obszarów górskich monokulturami drzew iglstych doprowadziło ten gatunek na skraj wymarcia.

Dodatkowo trzeba pamiętać, o całościowym koszcie ekologicznym nowych nasadzeń. Znajdą się tu m.in.:

  1. niszczenie torfowisk do produkcji ziemi, w której rosną sadzonki,
  2. środki ochrony roślin i sztuczne nawozy wykorzystywane do produkcji sadzonek,
  3. wykorzystanie plastikowych doniczek, które nie nadają się do recyklingu,
  4. ślad węglowy logistyki.

Najlepsze praktyki sadzenia drzew

Sadź jedynie rodzime gatunki drzew i krzewów w formach nieodmianowych. Czyli takich jak występują w naturze. Dobór gatunków powinien być dostosowany do warunków siedliskowych. Najlepiej gdyby sadzonki pochodziły z lokalnych plantacji. Dzikie formy drzew i krzewów można znaleźć w wielu szkółkach leśnych.

Twórz różnorodne siedlisko. Przy sadzeniu lasu kluczowa jest różnorodność wykorzystanych gatunków. Im więcej, tym lepiej. Mieszanie drzew i krzewów pozwoli stworzyć zbliżone do naturalnych struktury ekosystemu leśnego. Trzeba jedynie pamiętać, żeby w miarę możliwości nie sadzić koło siebie roślin jednego gatunku. Warto wybierać te gatunki, które są wyeliminowane z gospodarki leśnej przez relatywnie niską jakość surowca drzewnego, jaki dostarczają. Drzewa takie jak wierzby, lipy i graby odgrywają kluczową rolę w zachowaniu bioróżnorodności leśnej. Są źródłem licznych dziupli, które chętnie zamieszkują ptaki, co przyczynia się do utrzymania różnorodności ekosystemu leśnego.

Wybieraj sadzonki z gołym korzeniem lub w jutowych workach. Doniczki, w których sprzedawane są sadzonki, nie nadają się do recyklingu, ani ponownego wykorzystania. Więc kiedy zostaną wykorzystane, trafią na wysypisko śmieci.

Pamiętaj!

  1. Myśl w kategoriach ekosystemów: Zróżnicowane, naturalne ekosystemy są kluczowe dla utrzymania równowagi. Z reguły starsze zbiorowiska są cenniejsze niż młode.
  2. Chroń wrażliwe ekosystemy: Mokradła, torfowiska i obszary trawiaste powinny pozostać niezalesione.
  3. Pozwól na naturalną sukcesję: Pozwólmy na naturalną sukcesję w odpowiednich miejscach, aby przywrócić wielowarstwowość leśnego ekosystemu.

🌿 Ważne jest, aby nasze wysiłki w obszarze sadzenia drzew były przemyślane, oparte na zrównoważonych praktykach, aby osiągnąć długoterminowe korzyści.

🌳🌍 W obliczu zmian klimatycznych, coraz więcej inicjatyw skupia się wokół ograniczeń emisji CO2. Jednym z takich działań jest sadzenie lasów. Jednak, jak wskazuje coraz bogatsza wiedza, niesie to ze sobą zarówno korzyści, jak i pułapki. Warto zastanowić się, czy każde zalesienie jest jednoznaczne z zyskiem dla środowiska.
Ta infografika wyjaśnia dlaczego bioróżnorodność lasów ma kluczowe znaczenie

Źródło:

https://www.linkedin.com/pulse/trees-alone-wont-save-us-lepidopterrahttps://www.linkedin.com/pulse/trees-alone-wont-save-us-lepidopterra

https://serwisy.gazetaprawna.pl/ekologia/artykuly/8096920,posadzenie-trzech-miliardow-drzew-nie-uratuje-bioroznorodnosci.html