Jaki jest koszt środowiskowy imprez „ekologicznych”? Ile generuje się CO2 w czasie ich przygotowania i trwania? Czy opłaca się nam takowe organizować w tradycyjnej formie?

W zeszłym tygodniu zakończyło się trwające 5 dni wydarzenie WUF11. Hasłem przewodnim tego wydarzenia było „Transformacja europejskich miast: dla lepszej Europy, dla lepszego świata”.

Muszę powiedzieć, że jako jeden z niewielu mam gorzko-kwaśny „posmak” po tej imprezie.

Odnoszę wrażenie, że WUF11 było jedną z większych greenwashingowych imprez ostatnich lat.

Pojęcie greenwashingu świetnie podsumowała Joanna Rayss:

„Jeżeli rozmiar nakładów finansowych, środków i PR-u związane z daną inwestycją zdecydowanie przewyższa efekty ekologiczne i funkcjonalne, to jest to ewidentnie greenwashing”

Wielokrotnie w czasie WUF11 podejmowano temat zmian klimatu i potrzeby ograniczenia generowania CO2 w celu przeciwdziałania właśnie tym zmianom klimatu. Odnoszę wrażenie że to były tylko puste słowa, które nic nie znaczą. Dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniami…

– W imprezie wzięli udział goście z całego świata „Wiceminister Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej Małgorzata Jarosińska  podała, że na 30 dni przed wydarzeniem zgłosiło się do niego 7 tys. uczestników z całego świata, w tym ok. 900 z Polski. – Liczę, że do 22 czerwca, do czasu trwania rejestracji, ta liczba będzie większa, bo tak naprawdę spodziewamy się w Katowicach ok. 15 tys. osób”. Ciekawe ile sam transport tych wszystkich osób wygenerował CO2…? Czy w dobie internetu nie można było przeprowadzić takiego wydarzenia online?

– „W imprezie wzięło udział 89 wystawców z 43 krajów ze wszystkich regionów świata” – możemy przeczytać w Dziennik Zachodni. Jak Państwo myślicie, co stanie się z tymi pięknymi, wykonanymi z płyt wiórowych boxami, w których wystawcy się prezentowali? Śmietnik czy spalarnia? Tak, budownictwo jest odpowiedzialne za generowanie 40% CO2.

– W miejscu w którym odbywało się WUF11 brakowało koszy do selektywnej zbiórki odpadów. Większość koszy, to były czarne kubły z napisem „zmieszane”. Konsternacja osób biorących udział w tym wydarzeniu, gdy szukali kosza na plastik lub szkło, była tak duża, że czułem wewnętrzny wstyd i zażenowanie w związku z tym, jaki dajemy przykład światu.

– Każdy uczestnik dostawał przy rejestracji „gifty”. Jakie? Torbę bawełnianą i plastikową butelka na wodę made in China. Niby fajnie, ale… wyprodukowanie bawełnianej torby generuje o wiele więcej CO2 niż wyprodukowanie torby plastikowej. Ponadto produkcja toreb bawełnianych zżera niewyobrażalne ilości wody – raptem 2600l wody na JEDNĄ torbę. Czy to mało czy dużo? To tyle ile potrzebuje jedna dorosła osoba do przeżycia przez 3,5 roku. Na potrzeby tej imprezy prawdopodobnie wyprodukowano ok. 15 tys. takich toreb = 39 000 000l wody.

– Możliwość zakupu dań z mięsem. Wiem że dla wielu obiad bez mięsa to nie obiad, ale jeśli mamy wprowadzać nowe trendy i rozwiązywać problemy świata, to powinniśmy, tym bardziej na takiej imprezie, powstrzymać się od promowania konsumpcję mięsa. „Globalna produkcja mięsa generuje więcej CO2 niż transport samochodowy, lotniczy, kolejowy i wodny razem wzięte – ukazuje raport brytyjskiego instytutu Chatham House”, ale organizatorzy oraz osoby biorące udział w WUF11 (na talerzach uczestników bardzo często pojawiało się mięso) w sumie się nie bardzo tym przejmują.

– Plastikowe rośliny jako wystrój. Gdzie by nie spojrzeć, to z każdej strony uczestników otaczała zieleń, niestety był to głównie plastik – tego chyba nie trzeba komentować. Czy lepsze są żywe rośliny lub kwiaty cięte? Zazwyczaj tak, ale nie w tym wypadku. Żywe rośliny posadzone były w podłożu zawierającym torf. Co to znaczy dla klimatu? Pisaliśmy o tym tu: https://lakikwietne.pl/torf-cenny-zasob-naturalny/ Z resztą co się stanie po imprezie z tymi żywymi roślinami? Prawdopodobnie wylądują w koszu i cała energia oraz woda jaka została wykorzystana na ich produkcję pójdzie jak para w gwizdek.

– Na ścianie jednego wystawcy królował chrobotek reniferowy – gatunek porostu, który jest pod częściową ochronę i pozyskiwany jest głównie z Syberii. Tu warto zaznaczyć że porosty rosną w tempie od 0,25mm do 3 cm rocznie.

– Kolejne wątpliwości jakie się nasuwają to sposób promowania tego wydarzenie poprzez rozdawanie paczek z nasionami na „łąkę kwietną”. Mieszanka nasion zawierała głównie nasiona traw oraz… nasiona inwazyjnego łubinu trwałego, który opisywany jest tak przez GDOŚ: „Gatunek cechuje się wysoką konkurencyjnością wobec rodzimych roślin. W stanie dzikim jest w stanie tworzyć rozległe skupienia, wypierając inne gatunki roślin zielnych i gruntownie zmieniając skład i strukturę roślinności. Zbiorowiska roślinne z dużym udziałem łubinu trwałego cechują się zwykle obniżoną różnorodnością gatunkową. Gatunek w zróżnicowany sposób wpływa na liczebność i bogactwo gatunkowe owadów, a pośrednio na możliwości zapylania i sukces reprodukcyjny innych roślin. W miejscach z obfitym występowaniem łubinu trwałego może dochodzić do spadku ogólnej liczebności stawonogów, nawet o ok. 45%”

– Temperatura towarzysząca temu wydarzeniu nie chciała spaść poniżej 30 stopni. Dlaczego o tym piszę? Aby uczestnicy nie ugotowali się w garniturach należało w pomieszczeniach włączyć dużych rozmiarów klimatyzatory. Pobór prądu musiał być duży. Warto przy okazji pamiętać, że prąd w polskich gniazdkach pochodzi głównie ze spalania węgla ok. 75%.

Warto zadać sobie pytanie, czy impreza w czasie której tak dużo mówi się o ekologii, zmianach klimatu, przyszłości miast i świata, powinna promować działania i rozwiązania, które są przyczyną obecnego stanu rzeczy? 

WUF11 oceniam jako imprezę mającą głównie na celu generowanie jeszcze większych ilości gotówki wybranym środowiskom pod płaszczykiem modnej ostatnio ekologii. Z resztą słowa ministra Michała Wójcika obnażają prawdziwy cel organizowania takich wydarzeń: „To jest naprawdę znakomita okazja do tego, żeby nawiązywać relacje biznesowe”.