Zbliża się Światowy Dzień Pszczół: 20 maja wiele firm będzie chwalić się stawianiem miejskich pasiek, które mają wspierać zapylacze. Tymczasem z danych opracowanych przez Fundację Kwietną wynika, że niemal wszystkie badane polskie miasta są przepszczelone. W Warszawie, stolicy komercyjnych pasiek, pszczół jest czterokrotnie za dużo. A rekordowe miasto notuje przepszczelenie na poziomie niemal 1000%!
W powszechnej świadomości funkcjonuje przekonanie, że pszczoły są ludziom niezbędne i należy je chronić. Tymczasem liczba pszczół miodnych w Polsce i na świecie rośnie. A prawdziwy Problem ma pozostałe niemal pół tysiąca gatunków dzikich pszczół, którym w codziennym funkcjonowaniu nie pomaga człowiek. To dla nich brakuje pożywienia i miejsc do gniazdowania. Myśląc o ochronie bioróżnorodności, to właśnie potrzeby dzikich pszczół musimy się otworzyć i pamiętać, że pszczoła miodna to tylko jeden z 20 000 pszczół żyjących na świecie.
Obchodzony 20 maja Światowy Dzień Pszczół to festiwal firmowych komunikatów o włączaniu się korporacji w obchody tego atrakcyjnego marketingowo święta. Wiele z nich nie ma jednak nic wspólnego z ochroną środowiska, a wręcz może szkodzić rodzimej przyrodzie. Moda na korporacyjne miejskie pasieki ma realny negatywny wpływ na bioróżnorodność miejskich zapylaczy. W ciągu ostatnich 8 lat w Warszawie przybyło 165 pasiek i prawie 2,5 tys. uli i obecnie jest ich ponad 6,5 tys. Średnio w ulu mieszka ok. 50 tys. osobników, można więc założyć, że na terenie miasta żyje ponad 325 milionów pszczół, czyli jednego warszawiaka przypada ok. 185 pszczół miodnych. A to tylko jeden gatunek, który konkuruje o pożywienie z innymi pszczołami i dzikimi zapylaczami. Takie zaburzenie może mieć ogromny wpływ na funkcjonowanie dzikich zapylaczy, dla których dawniej miasta były bogatymi enklawami. Głównym problemem w tym kontekście jest ilość pożytku, która nie rośnie równie szybko co liczba pszczół.
Już trzy lata temu naukowcy alarmowali o negatywnym wpływie presji pszczoły miodnej na dzikie zapylacze w polskich miastach. 37 ekspertów z największych polskich uczelni podpisało się pod listem, którego celem było powstrzymanie beewashingowych praktyk, które są przeciwskuteczne dla ochrony zagrożonych gatunków pszczół. Mimo dostępu do rzetelnych danych firmy wciąż stawiają pasieki i chwalą się tym, a powielając szkodliwe stereotypy, kształtują świadomość społeczną i utrwalają błędne przekonanie o konieczności ochrony hodowlanych pszczół miodnych.
Wszystkim pszczołom potrzeba miejsca do życia i pożywienia. Zarówno pszczoła miodna, jak i dzikie zapylacze potrzebują nektaru i pyłku kwiatowego, a ich źródłem są kwiaty. Bazę pokarmową dla pszczół można zwiększać poprzez rzadsze koszenie firmowych trawników i sukcesywne zastępowanie ich ekstensywnymi wieloletnimi łąkami kwietnymi, sadzenie miejskich czyżni i mikrolasów, zakładanie ogrodów biocenotycznych. Ważna jest możliwie jak największa różnorodności i wybór rodzimych gatunków roślin, które są najlepiej dostosowane do potrzeb krajowych pszczół.
Oprócz pożywienia dzikie pszczoły potrzebują miejsc do gniazdowania. Niestety nie sprawdzają się popularne domki i hotele dla owadów, które są kolejną powszechną beewashingową praktyką. Dobrym rozwiązaniem jest pozostawianie naturalnych materiałów na gniazdo, takich jak fragmenty martwego drewna czy suchych łodyg roślin, tworzenie pomocy gniazdowych dla różnych gatunków pszczół, np. sandariów i beebanków, rezygnacja z użycia pestycydów do pielęgnacji zieleni.
Działaniem wspierającym typowo pszczołę miodną mogą być natomiast szkolenia skierowane do pszczelarzy, na temat prawidłowego prowadzenia pasieki i zapobiegania chorobom pszczół miodnych. Bo przepszczelenie im również szkodzi, a o czym zdają się zapominać stawiający kolejne pasieki w miastach.
Dodatkowe źródła:
https://naukadlaprzyrody.pl/2021/06/19/stawianie-uli-nie-pomaga-pszczolom-list-naukowcow
https://us.edu.pl/slodko-gorzkie-zycie-miejskiej-pszczoly-2
https://kwietna.org/2024/05/13/emilia-wasielewska-pszczoly-w-polskich-miastach