Choć miasta pokrywają nieco ponad 3% obszaru Błękitnej Planety to, wg różnych szacunków, konsumują co najmniej 60 jak nie 80% całej energii potrzebnej ludzkości. Do tego psują klimat i pogarszają zdrowie własnych mieszkańców, wydzielając 75% całego CO2, nie licząc pyłów PPM. W rezultacie ponad połowa obywateli miast świata narażona jest na powietrze zanieczyszczone 2,5 raza bardziej niż przewidują to normy ONZ. Skażenie powietrza przyspieszyło zgony co najmniej 4,2 miliona osób!
Ludzkość wdraża coraz więcej pomysłowych rozwiązań problemu brudnego powietrza. Prócz rozwiązań czysto inżynierskich i społecznych: przejścia na gospodarkę obiegu zamkniętego, lepszych filtrów na kominach, dalszej elektryfikacji transportu miejskiego, ograniczeń w ruchu pojazdów spalinowych, promowania rowerów i riksz, eksperymentów z transportem opartym na wodorze etc. sięgamy po rozwiązania oparte na przyrodzie (ang. nature based solutions; NBS). Znajdziemy wśród nich tworzenie nowych lasków i parków kieszonkowych, przekształcanie trawników na miejskie łąki kwietne, budowę niecek retencyjnych i ogrodów deszczowych, jak również budowę ogrodów wertykalnych na zewnętrznych fasadach budynków i zapór.
Naszej florze daleko do tropikalnej różnorodności pnączy zielnych i zdrewniałych, jednak mamy czym zazielaniać nasze ściany. Pionowy ogród z girlandami żywych lian i pnączy zielnych chłodzi latem, a ogrzewa zimą, poza tym osusza same ściany, jak i okolice fundamentów, pochłania kurz i tłumi hałas. Pozwala również ukryć brzydotę budynków (śmietników, magazynów, ruder) albo nasze tajemnice przed niepowołanym okiem. Prawidłowo dobrane pnącza nie tylko ślicznie wyglądają, lecz także dostarczają schronień oraz pokarmu owadzim zapylaczom i ptakom śpiewającym.
Z pokarmem dla nas bywa gorzej, gdyż część ptasich delikatesów bywa trująca (bluszcz, przestęp, glicynia, dławisze, trzmielina Fortune’a, kokornaki, sporo wiciokrzewów i psianek) albo niezbyt smaczna (cytryniec chiński, część dzikich winorośli) dla nas – ludzi. Zachowajmy szczególną ostrożność z „zielem nieśmiertelności”, inaczej jiaogulanem, gdyż wciąż trwają badania jego własności leczniczych, ew. też trujących. Dobierając rośliny na zielone fasady, musimy uważać na gatunki rozsadzające fundamenty i kruszące spękane ściany (milin).
Trwałe i udane przerobienie ogrodzenia lub ściany na pionowy ogród wymaga przynajmniej podstawowej znajomości wymagań sadzonych gatunków i odmian. Zdecydowana większość pnączy znoszących polski klimat owija się dookoła podpór całym swoim kormusem (ciałem), jak to obserwujemy u wiciokrzewów albo powojników. Zapewniając im podpory, można uzyskać efekt zielonego, podczas kwitnienia i owocowania także kolorowego kobieraca, świadczącego szereg usług ekologicznych i nam, i ptakom, i owadom zapylającym. Tylko niektóre pną się bez pomocy człowieka po wertykalnych, nawet dość gładkich ścianach. Potrafią to winobluszcze dzięki specjalnym przylgom, jak również przywarka japońska, hortensja pnąca, trzmielina Fotune’a, amerykański milin, tudzież nasz krajowy bluszcz za sprawą swych korzonków czepnych.
Jeżeli chcemy coś zasłonić błyskawicznie, w ciągu roku, sięgajmy po formy szybko rosnące, niedrewniające lub drewniające tylko częściowo: chmiel, rdestówkę Auberta, kielisznika, kokornaki czy klematisy z grup odmian Vitalba bądź Tangutica. Gdy mamy więcej czasu, wybierzmy formy wolniej rosnące, ale dające obfitsze powierzchnie zielone, więcej nektaru i owocu.
Wśród pnączy, które sprawdzą się w miastach warto upowszechniać rodzime gatunki zbiorowisk welonowych, szczególnie wyżpina jagodowego i kielisznika zaroślowego. Doskonałym rodzimym pnączem do miast jest oczywiście bluszcz pospolity. Tereny silnie zurbanizowane warto także upiększać rdestówką bucharską, przywarką japońską, winnikami, hortensją pnącą, tudzież milinem. Jako atrakcję dla motyli także w Polsce sadzi się coraz częściej trójskrzydlaka Regela. Nasze ROD warto wzbogacać o wijące się gatunki deserowe jak akebie (czekoladowe pnącze) i aktinidie (mini-kiwi, viti kiwi), cytryńca oraz mniej znane winorośle.
Tworząc ogród wertykalny na ścianach zewnętrznych, filarach czy słupach dobierzmy rośliny do stanowiska. Część lian potrzebuje stanowisk ciepłych, jasnych i suchych. Dotyczy to zwłaszcza trójskrzydlaka Regela, obwojnika (periploki), milinu, wisterii (glicynii) oraz aktinidii.
Nie brak jednak gatunków i odmian wspaniale znoszących półcień i chłód (przywarka, hortensja pnąca, chmiel, kokornak, sporo wiciokrzewów, akebia), a nawet tolerujących głęboki cień, gdzie nie urosną już trawy ani większość drzew (bluszcz). Szereg kolekcjonerskich rarytasów wymaga jeszcze lat obserwacji, by rozeznać się w ich wymaganiach świetlnych. Dotyczy to choćby sinofranszecji chińskiej.
Pnącza początkowo nie zajmują wiele miejsca. Zwykle jednak nie lubią gleb ubogich i suchych. Jedynie prowadzony czasem jako pnącze kolcowój szkarłatny (jagody goji) wspaniale rośnie na gruntach jałowych, kamienistych i/lub mocno suchych. Na częstych w miastach glebach alkalicznych, zanieczyszczonych gruzem sprawdzą się niektóre odmiany róż czepnych, tak ramblerów o małych kwiatach, jak klimberów o wielkich. Pamiętajmy jednak, że mimo kolców wspinanie idzie im tak sobie, potrzebują zatem podpór. Wszystkie, wspomniane w artykule pnącza sadźmy w dołach wielkości 0,5 na 0,5 na 0,5 m, optymalnie 0,3-0,5 m od fasady lub płotu, a jeszcze dalej (0,5-1,0 m) od żywych drzew.
Przy zakładaniu zielonych ścian z pnączy należy przede wszystkim unikać inwazyjnych gatunków obcych (IGO, ang. invasive alien species, IAS). W przypadku Polski niepożądane jest używanie kolczurki klapowanej, chmielu japońskiego, kielisznika nadobnego, a w pobliżu rezerwatów przyrody i lasów gospodarczych także kolcowoja, pewnych dławiszów, powojnika pnącego i winobluszczów.