Wykorzystanie wiedzy o roślinach do trafnej, wiele wyjaśniającej oceny specyfiki danego środowiska nazywamy fitoindykacją (gr. phyton – roślina, łac. indicare – wskazywać, pokazywać, wyszukać). To zarówno nauka, jak i sztuka: Nauka, gdyż oparta jest na obserwacjach i eksperymentach, rozwijana na uczelniach i w instytutach, w oparciu o recenzowane publikacje. Sztuka, ponieważ wielką rolę wciąż odgrywają tu doświadczenie, intuicja, ocena ekspercka („na oko”, bez użycia instrumentów pomiarowych i odczynników chemicznych), czasem swego rodzaju natchnienie.

 Termin „roślina” w fitoindykacji, podobnie jak w ekologii i dawnej, XIX-wiecznej botanice ujmuje się szeroko, zaliczając tu wszystkie samożywne, nieruchliwe organizmy, prócz roślin także glony (przede wszystkim okrzemki) i porosty. Żeby tańczyć trzeba najpierw nauczyć się chodzić, żeby opanować fitoindykację trzeba najpierw poznać wiele gatunków roślin oraz całych ich zbiorowisk. Często gęsto nie wystarczy rozpoznawać do rodzaju. Doskonale widać to na przykładzie pałek: o ile wąskolistna wskazuje dno piaszczyste bądź gliniaste, o tyle szerokolistna dowodzi obecności torfu lub murszu. Równie widowiskowych przykładów przeciwstawnych upodobań glebowych przy zbliżonym wyglądzie dostarczają nam kwiaty gór i skalniaków. Sasanka Hallera musi mieć wapień, sasanka alpejska tylko granit lub kwaśną próchnicę. To samo można powiedzieć o wielu skalnicach, gencjanach, nawet pewnych rododendronach (alpejski jak niemal wszystkie wrzosowate musi mieć bardzo kwaśno, a mylony z nim, nawet przez starych ogrodników i botaników, r. kosmaty urośnie nawet na dolomicie o pH=6, rzecz w tej rodzinie wyjątkowa).

Zielone instrumenty pomiarowe

Idea fitoindykacji zakłada, że wiele gatunków posiada wąską skalę ekologiczną albo tak specyficzne wymagania środowiskowe, że sama ich obecność już nam mówi zadziwiająco wiele o chemizmie gleby, jakości wody, nasłonecznieniu czy średniej temperaturze w miejscach ich występowania. Drugi ważny paradygmat to założenie o bardziej informatywnej roli całego zbiorowiska roślinnego niż stanowiska pojedynczego gatunku: obecność całego ekosystemu mówi więcej od obecności jednego tylko gatunku. Wyniki obserwacji stanowią więc naturalne, zielone instrumenty pomiarowe. Nie trzeba zatem wykonywać kosztownych, czasochłonnych badań– których zresztą często nie ma komu, na czym ani gdzie robić jak to wykazał zakwit „złotych glonów” w Odrze – by z grubsza wiedzieć, czy woda nadaje się do picia? Czy gleba nadaje się pod wrzosowate? Raczej dla buraków czy dla ziemniaków? Czy tuż pod powierzchnią znajdują się pokłady gipsu, saletry bądź soli kuchennej? Jakim presjom poddany był dany las gospodarczy na przestrzeni ostatnich lat? Czy drzewostan dostosowany jest do siedliska?

Czego Jaś się nie nauczy…

Każdy chyba kojarzy ze szkoły skalę porostową do oceny czystości powietrza, a dokładniej obecności dwutlenku siarki, w pewnym stopniu także tlenków azotu i pyłów metali ciężkich. Dla Polski opracował ją w 1990 r. Kiszka, a w 2001 r. unowocześniła Bielczyk. Przy stężeniu powyżej 170 μg SO2/m³ brak jakichkolwiek porostów, nawet proszkowatych i skorupkowych, a zielony nalot na murach i korze drzew to glony, rzadziej pleśń. Najczystsze powietrze poniżej 30 μg SO2/m³ obfituje w rzadko spotykane porosty listkowate i krzaczaste jak granicznik płucnik albo odnożyca jesionowa. Warto nauczyć się rozpoznawania najważniejszych porostów. Pomoże to nie tylko w ocenie jakości powietrza (a w konsekwencji wrażliwości ogrodowych rzeźb i nagrobków na kwaśne deszcze, o ile wykonano je z wapienia, marmuru lub dolomitu) lecz także kondycji drzewek w sadzie lub parku kieszonkowym. Zdecydowana większość „liszajców” porastających to zupełnie niegroźne dla roślin porosty lub mchy, jednak część tych „żywych plam” czy „proszków” to pasożytnicze grzyby, faktycznie niepożądane w sadzie. Warto też nadmienić, że wiele ziół z kosmetyków i lekarstw, tradycyjnie zwanych takim czy innym „mchem” to tak naprawdę właśnie porosty („mech dębowy” z perfum i świec zapachowych to mąkla tarniowa, pozbawiona ochrony gatunkowej w 2014 r.; „mech islandzki” przeżywający renesans popularności w walce z bakteriami odpornymi na antybiotyki to któraś z płucnic, niekoniecznie islandzka), rzadziej glony z pełnosłonych mórz jak „mech irlandzki” z odżywek do włosów czy piw warzonych w domu to krasnorost chrząstnica kędzierzwa.

O maku, który nie był makiem

Farmerzy po szkołach zawodowych znają fitoindykacyjne znaczenie różnych zbiorowisk chwastów. Wiedzą, że bławatek urośnie na glebach znacznie kwaśniejszych niż maki, choć maki i chabry jak najbardziej mogą występować razem. Rozpowszechnione wśród miastowych przekonanie, że mak potrzebuje gleb wapiennych bądź gipsowych to półprawda, powstała być może wskutek mylenia prawdziwych maków z drugim, naprawdę czerwonym towarzyszem zbóż: miłkiem letnim, a potem powielana bezrefleksyjnie w skryptach i podręcznikach akademickich. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w pasie wyżyn od Dolnego Śląska przez Opolskie, Małopolskie po Lubelskie i Podkarpackie spotykało się całe zespoły specyficznych chwastów, przywiązanych do silnie alkalicznych gleb ornych i ciepłego mikroklimatu. Obecnie wiele z nich praktycznie wymarło w Polsce, wskutek doskonalenia technik oczyszczania ziarna i narzędzi rolniczych, ale i konkurencji z gatunkami bardziej żywotnymi. Dziś spotykamy je w nielicznych agrorezerwatach, ogrodach botanicznych jak PAN OB. CZRB i UMCS czy koło muzeów. Zyskują jednak ważne siedlisko zastępcze w postaci miejskich łąk jednorocznych. Prócz wspomnianego miłka letniego warto wymienić: krowizioła zbożowego, gęsiówkę uszkowatą, przewiertnia cienkiego, kiksje: oszczepowatą i zgiętoostrogową, tudzież czechrzycę grzebieniową. Być może za sprawą nowej strategii dla rolnictwa rośliny te zyskają dalsze siedliska w postaci wiejskich ogrodów bioróżnorodności i pasów kwietnych? Należy jednak pamiętać by nie wprowadzać ich w sąsiedztwie łanów zbóż, lnu ani rzepaku! Zapobiegnie to stratom farmerów oraz konfliktom społecznym.

A poppy field surrounded by greenery under sunlight with a blurry background

Dobry glon, zły glon

Pracownikom wodociągów, rybakom oraz hydroinżynierom nie trzeba przedstawiać skal (wskaźników) okrzemkowych. Nie jest to bowiem jedna skala jak polska dla porostów, lecz cały zespół skal do szacowania albo jednego parametru (np.: twardości wody, zasolenia, saprobowości czli skażenia materią organiczną), albo całych, niekiedy dość złożonych stanów ekologicznych (żyzności, jakości wód zgodnie z Ramową Dyrektywą Wodną, przy czym opracowano odrębne skale dla: jezior naturalnych, zbiorników przepływowych koło zapór, rzek nizinnych, rzek wyżynnych, wreszcie potoków górskich). Nadzwyczajna trwałość pancerzyków tych glonów sprawia, że skamieniałości okrzemek mówią zadziwiająco wiele o warunkach odległych epok geologicznych. Tym mikroskopijnym, złoto-brązowym glonom o krzemionkowych pancerzykach zawdzięczamy nie tylko mnóstwo danych, lecz także znaczną (może nawet jedną czwartą?) całego węgla organicznego i całego tlenu, produkowanego we Wszechoceanie, do tego dynamit i leki na odchudzanie. Wśród krewniaków okrzemek, zaliczanych obecnie do tzw. chromistów, spotkamy zarówno glony (chociażby nasz chroniony morszczyn) jak i „winowajcę” niezliczonych masowych śnięć ryb: Prymnesium parvum, poza tym sporą grupę pasożytów roślin i zwierząt jak wszelkie mączniaki rzekome, pewne zgorzele korzeni oraz „dżuma racza”.

Lektury o fitoindykacji, które mogą się przydać

Dla użytku naszych czytelników zestawiamy:

  • Najważniejsze skale międzynarodowe i polskie;
  • Podręczniki ekologii roślin, geografii roślin, ekologii mokradeł, gór, klucze do oznaczania gatunków i zbiorowisk jako podstawy solidnej fitoindykacji;
  • Klasyczną monografię Roo-Zielińskiej jako wprowadzenie do fitoindykacji, a zarazem zbiór różnych znanych i mniej znanych wskaźników;
  • Wybrane, specjalistyczne opracowania odnośnie mocnych i słabych stron poszczególnych metod, możliwości doprecyzowania poszczególnych skal, uczynienia ich bardziej obiektywnymi, spójniejszymi z metodami analizy chemicznej czy instrumentalnej.

Poniżej lista konkretnych tytułów, które polecamy:

Zestawienia liczb wskaźnikowych

Bielczyk U. 2001. Skala porostowa. Instytut Botaniki im. W. Szafera PAN. Kraków.

Dzwonko Z., Loster S., 2001, Wskaźnikowe gatunki starych lasów i ich znaczenie dla ochrony przyrody i kartografii roślinności, Prace Geograficzne IG PAN, 178: 119-132.

Ellenberg H. i in. 1991, Zeigewerte von Pflanzen in Mitteleuropa, Scripta Geobotanica, 18: 1-267.

Faliński J.B, 1968, Próba określenia zniekształceń fitocenozy. System faz degeneracyjnych zbiorowisk roślinnych. Dyskusje fitosocjologiczne (3), Ekologia Polska, Seria B, 12.1: 31-41.

Frank D. i in. 1990, Biologische-Okologische Daten zur Flora der DDR, Wissenschaftlische Betraige der Martin-Luther-Universitat, Halle-Wittenberg, Reiche P. 32:1-167. 

Landolt, E. et al. 2010. Flora indicativa: Ökologische Zeigerwerte und biologische Kennzeichen zur Flora der Schweiz und der Alpen. – Haupt.

Roo-Zielińska E. 2004. Fitoindykacja jako narzędzie oceny środowiska fizycznogeograficznego. Podstawy teoretyczne i analiza porównawcza stosowanych metod. PAN, Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania im. S. Leszczyńskiego. Prace Geograficzne nr 199. Warszawa.

Zarzycki K., Korzeniak U. i in. 2002, Ecological indicator values of vascular plants of Poland. Ekologiczne liczby wskaźnikowe roślin naczyniowych Polski, IB PAN, Kraków. 

Dla początkujących

Bystrek J. 1997. Podstawy lichenologii. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej. Lublin.

Kajak Z. 2001. Hydrobiologia wód śródlądowych. Ekosystemy wód śródlądowych. PWN, Warszawa.

Kłosowski S., Kłosowski G. 2001. Rośliny wodne i bagienne. Flora polski. Multico, Warszawa. 

Kornaś J., Medwecka-Kornaś A. 2002. Geografia roślin. Wydaw. Nauk. PWN, Warszawa.

Lampert W., Sommer U. 2001. Ekologia wód śródlądowych. PWN, Warszawa.

Matuszkiewicz W., 2001, Przewodnik do oznaczania zbiorowisk roślinnych Polski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.

Mikulski J.S. 1982. Biologia wód śródlądowych. PWN, Warszawa. 

Mirek Z. i in. 2002. Krytyczna lista roślin naczyniowych Polski Wyd. Inst. Bot. PAN. Kraków.

Podbielkowski Z., Podbielkowska M. 1992. Przystosowania roślin do środowiska. WSiP, Warszawa.

Podbielkowski Z., Sudnik-Wójcikowska B. 2003. Rośliny mięsożerne – zwane też owadożernymi. Multico, Warszawa.

Podbielkowski Z., Tomaszewicz H. 1996. Zarys hydrobotaniki. PWN, Warszawa.

Rutkowski L., 2004. Klucz do oznaczania roślin naczyniowych Polski niżowej. PWN, Warszawa.

Szmeja J. 2006. Przewodnik do badań roślinności wodnej. Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk.

Tobolski K., 2000. Przewodnik do oznaczania torfów i osadów jeziornych. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. 

Wójciak H. 2003. Flora Polski: porosty, mszaki, paprtniki. Multico Oficyna Wydawnicza. Warszawa. 

Wysocki C., Sikorski P. 2002. Fitosocjologia stosowana. Wydawnictwo SGGW, Warszawa. 

Zimny H. 2006. Ekologiczna ocena stanu środowiska: bioindykacja i biomonitoring. ARW Grzegorczyk, Warszawa.

Dla średnio zaawansowanych

Diekmann, M. 2003. Species indicator values as an important tool in applied plant ecology–a review. Basic and applied ecology, 4(6), 493-506.

Gardarin, A., Guillemin, J. P., Munier-Jolain, N. M., & Colbach, N. (2010). Estimation of key parameters for weed population dynamics models: base temperature and base water potential for germination. European Journal of Agronomy, 32(2), 162-168. 

Grime J.P., 1979, Plant strategies and Vegetation Process, J.Willey and Sons, Chichester. 

Körner, C., 2003. Alpine plant life: functional plant ecology of high mountain ecosystems. Springer. 

Staniszewski R., Szoszkiewicz K., Zbierska J., Leśny J., Jusik S., Clarke R., 2005. Assessment of sources of uncertainty in macrophyte surveys and the consequences for river classification. Hydrobiologia 566: 235-246. 

Ter Braak, C., Barendregt, L. G. 1986. Weighted averaging of species indicator values: its efficiency in environmental calibration. – Math. Biosci. 78: 57–72. 

Wamelink, G. W. W. et al. 2002. Validity of Ellenberg indicator values judged from physico-chemical field measurements. – J. Veg. Sci. 13: 269–278.

Wamelink, G. W. W. et al. 2005. Plant species as predictors of soil pH: replacing expert judgement with measurements. – J. Veg. Sci. 16: 461–470. 

Dla bardzo zaawansowanych

Scherrer, D., & Guisan, A. 2019. Ecological indicator values reveal missing predictors of species distributions. Scientific Reports, 9(1), 3061.

Dziennikarze Source Material, Guardiana i Die Zeit ujawniają: kredyty węglowe certyfikowane przez Verra, nabywane m.in. przez Shell, Gucci, Netflix czy rząd Kataru, okazały się w znacznym stopniu bezwartościowe! Handel tymi kredytami może wręcz przyśpieszać globalne ocieplenie niż je hamować.

Kredyty węglowe dla jaśniejszej przyszłości

Trwające 9 miesięcy śledztwo dziennikarskie prowadzone wspólnie przez reporterów Die Zeit, Guardiana oraz Source Material dotyczyło kredytów węglowych (prywatnych offsetów węglowych), generowanych przez projekty mające chronić lasy deszczowe. Prywatnych offsetów nie należy mylić z międzynarodowymi uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. O tych ostatnich decyduje u nas Unia Europejska jako organizacja międzynarodowa. Kredyty są natomiast dobrowolną, prywatną rekompensatą dla środowiska, wypłacaną przez emitentów CO2 innym instytucjom, ratującym klimat (zwykle także bioróżnorodność), uprawnionym do wydawania certyfikatów neutralności klimatycznej. Największymi nabywcami offsetów węglowych stali się najwięksi „psuje klimatu”: linie lotnicze, firmy naftowe, gazowe, kopalnie węgla, koncerny rolnicze i nawozowe, banki i giełdy obracające aktywami ww. trucicieli, bez względu na to, czy są prywatne, czy państwowe. Kompensacja środowiskowa polega zwykle na sadzeniu drzew, zamianie rolnictwa lub leśnictwa przemysłowego na zrównoważone, nowoczesne agroleśnictwo lub na ochronie rosnących od dawna lasów przed wycinką. Tak naprawdę mechanizmy produkcji, a potem wyceny i sprzedaży offsetów węglowych są znacznie bardziej skomplikowane. Skutków susz, pożarów, topnienia lodowców, wymarcia kolejnych gatunków, migracji, wojen etc. nie da się przecież bezpośrednio przeliczyć na tony dwutlenku węgla ani na pieniądze.

Duży może więcej

Prywatne kredyty węglowe certyfikowała m.in. firma Verra z siedzibą w Waszyngtonie (DC, USA). Wyrosła na prawdziwą liderkę tego wschodzącego rynku, wycenianego na ponad dwa miliardy dolarów. Zatwierdza bowiem 75% offsetów węglowych świata, kontrolując 40% rynku. Jej program ochrony lasów deszczowych Ameryki Południowej wprowadzony został jeszcze przed podpisaniem Porozumień Paryskich. Niestety – zdaniem Source Material i gazet – niemal wszystkie (ponad 90%), wyceniane przez nią offsety okazały się prawdziwymi „kredytami fantomowymi”, nie odzwierciedlały bowiem faktycznego obniżenia emisji dwutlenku węgla. Nie przyniosły też obiecanych, dodatkowych korzyści dla różnorodności biologicznej, gatunków charyzmatycznych, wreszcie rdzennych plemion i ubogich rolników.

Jak kupić spokój sumienia ekologicznego?

Wśród klientów Verra obok koncernów znajdziemy również rządy, samorządy, zespoły muzyczne i kluby sportowe, jak choćby: easyJet, BHP, Gucci, Salesforce, Shell, Leon oraz Pearl Jam. Zakupiwszy kredyty przedsiębiorstwa mogły reklamować swoje produkty i usługi jako „neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla”. Zachęcało to ich klientów do dalszego korzystania z towarów i usług o wysokim śladzie węglowym np.: latania samolotami, jeżdżenia dieslami, używania plastikowych opakowań, noszenia ubrań z tworzyw sztucznych.

Wspólne śledztwo dziennikarskie Source Material, Guardiana oraz die Zeit polegało na: krytycznej analizie metod naukowych i rachunkowych przyjętych przez firmę Verra, tudzież dziesiątkach wywiadów z przedstawicielami społeczności tubylczych, szeregowych wykonawców projektów, praktyków i naukowców. Równolegle z pracą dziennikarzy bezstronną, naukowo precyzyjną oceną rzeczywistej skuteczności i uczciwości Verry zajął się zespół uczonych z Uniw. w Cambridge.

Nie wszystko złoto…

Choć Verra to przedsiębiorstwo prywatne, stała się swego rodzaju prawodawcą jako twórczyni norm środowiskowych dotyczących działań ratujących klimat, wdrażających zasady zrównoważonego rozwoju. Upowszechniła swój zweryfikowany standard węglowy (verified carbon standard, VCS), na nim zaś oparto ponad jeden miliard dolarów kredytów węglowych. Według tych dwóch dochodzeń dziennikarzy i uczonych:

  • jedynie kilka projektów Verra rzeczywiście zmniejszyło tempo wylesień;
  • 94% kredytów węglowych nie przyniosło żadnych korzyści dla klimatu;
  • Verra manipulowała danymi, zawyżając o 400% zagrożenie dla lasów deszczowych;
  • podczas działań na rzecz ochrony klimatu i bioróżnorodności łamano prawa człowieka społeczności lokalnych np.: w Peru strażnicy parku narodowego i policja burzyły domostwa i wypędzały z ojcowizny.

Ręka rękę myje, noga nogę wspiera

Konkurenci Verra postępują podobnie. Przykładowo powstała w Argentynie firma Pachama pośredniczy między właścicielami lasów a nabywcami offsetów węglowych. Nad peruwiańską rzeką Madre de Dios powstały „zrównoważone, zgodne ze standardami agroleśnictwa” plantacje orzechów. Pachama stworzyła dla nich kredyty węglowe, po czym sprzedała je modowemu gigantowi Giorgio Armani oraz australijskiej firmie Macquarie (banki, nieruchomości, agrobiznes i zielona gospodarka np.: farmy wiatrowe w UK). Hodowcy orzechów, nota bene obywatele Brazylii, a nie Peru, wycinali górskie lasy mgielne chroniące dorzecze harvesterami, a Pachama antydatowała mapy, zdjęcia satelitarne oraz rozmiar powierzchni objętej „zrównoważonym agroleśnictwem”.

Źródła

https://www.theguardian.com/environment/2023/jan/18/revealed-forest-carbon-offsets-biggest-provider-worthless-verra-aoe

https://twitter.com/Source_Mat?ref_src=twsrc%5Egoogle%7Ctwcamp%5Eserp%7Ctwgr%5Eauthor

https://www.source-material.org

https://www.source-material.org/buy-low-sell-high-what-they-dont-tell-you-about-carbon-offsets/

https://www.source-material.org/shell-drive-carbon-neutral-claims-in-doubt-after-forest-scrutiny/

https://www.source-material.org/vercompanies-carbon-offsetting-claims-inflated-methodologies-flawed/

https://verra.org/verra-response-guardian-rainforest-carbon-offsets/

Gleba jest żywiołem przyszłości. Dlaczego? To bardzo proste. Już od najmłodszych lat przekazywana jest nam wiedza o potrzebie ochrony środowiska, a w szczególności jego komponentów ożywionych, takich jak flora i fauna. Z biegiem lat zaczęto zwracać coraz większą uwagę na potrzebę ochrony innych elementów ekosystemu naszej planety – zauważono bowiem, że ingerencja człowieka w środowisko jest znacznie poważniejsza i niesie za sobą olbrzymie konsekwencje. Dziś, doskonale wiemy, że niezbędne są działania na rzecz klimatu, czystej wody, powietrza oraz wszelkiego życia – to wiedza, którą przekazują nam podręczniki szkolne i bilbordy na ulicach.

Gleba już od starożytności była obiektem zainteresowania nie tylko rolników, ale również myślicieli i filozofów. Podjęli się oni pierwszych prób zdefiniowania i sklasyfikowania gleb, np. Arystoteles (384 – 322 p.n.e.) opisał ją jako „jeden z żywiołów”, a także rozróżnił gleby na: ciepłe i zimne, suche i wilgotne, ciężkie i lekkie, gęste i rzadkie oraz twarde i miękkie. Charakterystyczną cechą opisów gleb z tamtego okresu, było nadawanie im cech ludzkich: bezpłodna, wdzięczna, bezsilna oraz wspaniała. Antropomorfizacja odnosiła się także do poszczególnych warstw w profilu glebowym, a cała gleba była przedstawiana jako kobieta, która: „przeżywa okresy pożądania i pragnie macierzyństwa”, a także: „jako gorąca, wilgotna i pełna tętniącej w niej krwi młodej – życiodajnych soków – oczekuje zapłodnienia, narastającego pod działaniem pługa i deszczu, będącego nasieniem Zeusa”.

Czym właściwie jest gleba?

Gleba już od starożytności była obiektem zainteresowania nie tylko rolników, ale również myślicieli i filozofów. Podjęli się oni pierwszych prób zdefiniowania i sklasyfikowania gleb, np. Arystoteles (384 – 322 p.n.e.) opisał ją jako „jeden z żywiołów”, a także rozróżnił gleby na: ciepłe i zimne, suche i wilgotne, ciężkie i lekkie, gęste i rzadkie oraz twarde i miękkie. Charakterystyczną cechą opisów gleb z tamtego okresu, było nadawanie im cech ludzkich: bezpłodna, wdzięczna, bezsilna oraz wspaniała. Antropomorfizacja odnosiła się także do poszczególnych warstw w profilu glebowym, a cała gleba była przedstawiana jako kobieta, która: „przeżywa okresy pożądania i pragnie macierzyństwa”, a także: „jako gorąca, wilgotna i pełna tętniącej w niej krwi młodej – życiodajnych soków – oczekuje zapłodnienia, narastającego pod działaniem pługa i deszczu, będącego nasieniem Zeusa”.

Do lat 50. ubiegłego wieku, gleba postrzegana była wyłącznie jako „warsztat pracy rolnika i leśnika”, którzy traktują glebę tylko jako czynnik konieczny przy wzroście roślin uprawnych i drzew. Dziś wiemy, że gleby powstają nie tylko w sposób naturalny, ale również przy znacznym udziale człowieka, chociażby podczas aktywności górniczej i przemysłowej, a także przy rozwoju sieci komunikacyjnej. Dlatego współcześnie gleba definiowana jest jako:

  • powierzchniowa część litosfery, powstała w wyniku naturalnego lub antropogenicznego nagromadzenia zwietrzeliny, na którą oddziałują różne czynniki glebotwórcze. Jest więc złożonym i dynamicznym tworem, w którym nieprzerwanie zachodzą przeróżne reakcje, warunkujące powstawania życia roślinom i zwierzętom.
  • Do najważniejszych funkcji gleby należy:

  • magazynowanie wody,
  • produkowanie żywności i biomasy,
  • wpływ na klimat,
  • ochrona przed szkodliwymi substancjami,
  • tworzenie środowiska życia.
  • Działalność człowieka niszczy ziemię

    Nie możemy żyć bez zdrowych gleb. Niestety, sposób, w jaki je obecnie użytkujemy, często nie jest właściwy i doprowadzać może do wielu „chorób” gleby. Jednym z największych współczesnych problemów jest zwiększająca się presja na grunty orne, wynikająca z rozrastających się obszarów miejskich i zurbanizowanych. Zmniejszanie powierzchni żyznych gleb lub ich uszczelnianie betonem i asfaltem powoduje zanik podstawowych właściwości, takich jak retencjonowanie wody. Dodatkowo budowa dróg, linii kolejowych i kanałów przyczynia się do fragmentacji krajobrazu, co prowadzi do ograniczenia powierzchni siedlisk różnych gatunków, a tym samym szkodzi różnorodności biologicznej.

    Kolejnym problemem jest intensyfikacja rolnictwa, która opiera się przede wszystkim na nadmiernym stosowaniu nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Olbrzymie zapotrzebowanie na paszę, biomasę i żywność wywiera presję na zdrową glebę i lokalną produkcję rolną. Nadmierna chemizacja i nieprawidłowe zabiegi agrotechniczne nie tylko zaburzają równowagę na linii gleba-roślina, ale także mają wpływ na gospodarkę wodną. A stąd już tylko krok od powstania suszy.

    Niewłaściwe użytkowanie gruntów ornych doprowadza do zwiększenia skali erozji, a więc degradacji wierzchnich części gleby i przemieszczenia się ich w dół stoku. Zjawisko to powoduje wypłukanie z gleby cennych składników mineralnych, a zatem zmniejsza jej żyzność, jakość i pogarsza strukturę. Erozja prowadzi także do powstawania żłobin oraz niszczenia roślin

    Gleba jest największym pochłaniaczem dwutlenku węgla z powietrza

    Istotny wpływ na glebę mają zmiany klimatu, jednak właściwe użytkowanie gleb może spowolnić te zmiany i zmniejszyć skutki kryzysu klimatycznego. Jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), 30 cm górnej warstwy gleby na świecie zawiera około dwukrotnie więcej węgla niż cała atmosfera. Gleby, po morzach i oceanach, są drugim największym pochłaniaczem dwutlenku węgla z powietrza, przewyższając tym samym lasy i roślinność. Gleba (jak stwierdzili to już starożytni) jest jednak bardzo wrażliwa i podatna na wszelkie zaburzenia klimatu.

    Naukowcy podają, że od lat 50. XX obserwujemy znaczny spadek wilgotności gleby, a ta tendencja ma się utrzymywać w najbliższych dekadach. Do tej pory aż 13 państw Unii Europejskiej oświadczyło, że są dotknięte zjawiskiem pustynnienia. Ekspansja obszarów pustynnych, pozbawionych roślinności warunkuje rozwój rolnictwa. Co więcej, związane ze zmianami klimatu ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak nawalne opady i fale upałów mogą przyczynić się intensyfikacji erozji i zasolenia gleb. Szacuje się, że do 2050 roku spadek dochodów z rolnictw może wynieść aż 16%.

    Polska a degradacja gleb — jak wygląda sytuacja w naszym kraju?

    Jednak największym problemem wpływu zmian klimatu na stan gleb jest nadmierne i przyspieszone w ostatnich latach uwalnianie dwutlenku węgla i metanu do atmosfery. Ma to ścisły związek z przesadną i często niekontrolowaną wycinką lasów oraz osuszaniem terenów mokradłowych. Tylko w naszym kraju w roku 2019 wycięto dwa razy więcej drzew niż w 1995 r., a co więcej według szacunków spadek udziału cennych gatunkowo drzew może obniżyć wartość gruntów leśnych w Europie o 14–50% do 2100 r.

    Aby ograniczyć skutki degradacji gleb, a co za tym idzie — zmian klimatycznych, niezbędne jest więc odpowiednie zagospodarowanie gleb i wdrożenie pewnych działań. Istotnym narzędziem okazuje się edukacja, mająca na celu uwrażliwienie społeczeństwa w kwestiach ochrony gleb.

    Dość istotnym problemem jest zakwaszenie gleby. Jak podaje Instytut Upraw i Nawożenia w Puławach (IUNG-PIB), obecnie 40% gleb w kraju ma odczyn kwaśny lub bardzo kwaśny. Najwięcej gleb o niskim odczynie znajduje się w województwie podkarpackim, łódzkim, podlaskim oraz mazowieckim, udział gleb kwaśnych to aż 55–60%. Działalność człowieka nie jest tu jednak istotna, a przynajmniej nie w znaczącym stopniu. Zdecydowana większość, bo aż 90% obszaru Polski zajmują gleby wytworzone ze skał osadowych, głównie naniesionych przez lodowce ze Skandynawii. W związku z tym większość naszych gleb z natury jest silnie lub umiarkowanie zakwaszona.

    Bardzo duży wpływ na właściwości fizykochemiczne gleby ma materia organiczna. Zawartość próchnicy decyduje o żyzności i urodzajności, wpływa także na stabilność struktury oraz zwiększa zdolności sorpcyjne i buforowe gleby. Co istotne, 70% gruntów ornych w Polsce zalicza się do średnich i słabych klas bonitacyjnych. Zawartość próchnicy określana dla gruntów ornych wynosi około 2% i obecnie jest to jedna z najniższych wartości w krajach UE. Wielu rolników próbuje zwiększyć żyzność gleb, stosując nadmierne nawożenie, osiągając odwrotny skutek i przyczyniając się do degradacji gleby. Duża liczba przejazdów ciężkimi maszynami rolniczymi powoduje zagęszczenie, czyli „ugniecenie” gleby, doprowadzając do zniszczenia jej struktury i pogorszenia warunków dla rozwoju roślin uprawnych. Szacuje się, że aż 26% gleb w Polsce jest narażona na zagęszczanie.

    Jak informują specjaliści z IUNG, jakość polskich gleb należy do najniższych w Europie. Potencjał produkcyjny jednego przeciętnego hektara gruntów ornych w naszym kraju odpowiada 0,6 hektara krajów Unii Europejskiej. Nie jest to jednak spowodowane wyłącznie niewłaściwą gospodarką rolną lub brakiem odpowiednich klasyfikacji wśród rolników – a w dużej mierze wynika z czynników naturalnych, takich jak klimat i podłoże skalne.

    Są też pozytywne dane: 98% przebadanych gruntów ornych wykazuje naturalną zawartość metali ciężkich (Cd, Cu, Ni, Pb, Zn). Ta „pierwotna” obecność pierwiastków w glebie wskazuje, że ich geneza nie jest związana z działalnością człowieka. Uznaje się więc, że większość polskich gleb należy do niezanieczyszczonych przez metale ciężkie i niestwarzających zagrożenia pod względem możliwości transportu metali do roślin.

    Pamiętajmy jednak, że gleby to nie tylko grunty orne i lasy, ale także tereny zielone w naszych miastach. Szczególną rolę odgrywają tu łąki kwietne. Mają one niebagatelny wpływ na funkcjonowanie człowieka w obszarach zurbanizowanych: pozwalają na odpoczynek, spędzenie wolnego czasu oraz nadają szczególny charakter danemu miejscu. Rośliny terenów zielonych wpływają także na klimat miasta – ograniczają występowanie tzw. miejskiej wyspy ciepła; poprawiają gospodarkę wodami opadowymi, oczyszczają powietrze, wpływają na lokalną cyrkulację powietrza oraz zmniejszają natężenie hałasu.

    Przewiduje się, że do 2050 roku liczba ludności wzrośnie o 2 miliardy. Oznacza to, że przed nami wiele wyzwań, którym musimy sprostać, aby zachować zdrową i wydajną glebę. Zmiany w gospodarowaniu glebą nie odnoszą się jedynie do kwestii rolnictwa i produkcji żywności. Konieczna jest debata nad takimi problemami jak zanieczyszczanie, degradacja, zmiany klimatu, ochrona siedlisk, a ponadto uwzględnienie na pierwszy rzut oka problematyki niezwiązanej z ochroną gleb, a istotnie z nią korelującą – np. polityki przedsiębiorstw.

    Pamiętając, słowa wybitnego polskiego gleboznawcy Sławomira Miklaszewskiego: „Z glebą łączy nas wszystko. Żyjemy dla niej i z niej” – dbajmy o nią każdego dnia.