Nanołączki potrzebują bardzo niewiele. Wystarczy skrzynka z ziemią na słonecznym parapecie, a w ciągu kilku tygodnia małe nasionka zamienią się w cudnej urody pożyteczne kwiaty. Te rośliny są nie tylko piękne, ale przede wszystkim bardzo potrzebne miejskim zapylaczom. Kiedy w naturze zaczyna brakować dla nich miejsca, możemy przyjść im z pomocą. W tym roku chcemy ukwiecić wspólnie 100 tysięcy balkonów i parapetów!
Zobacz, jak możemy Ci w tym pomóc: https://kwietna.org/projekty/nanolaczka/
Gleba jest żywiołem przyszłości. Dlaczego? To bardzo proste. Już od najmłodszych lat przekazywana jest nam wiedza o potrzebie ochrony środowiska, a w szczególności jego komponentów ożywionych, takich jak flora i fauna. Z biegiem lat zaczęto zwracać coraz większą uwagę na potrzebę ochrony innych elementów ekosystemu naszej planety – zauważono bowiem, że ingerencja człowieka w środowisko jest znacznie poważniejsza i niesie za sobą olbrzymie konsekwencje. Dziś, doskonale wiemy, że niezbędne są działania na rzecz klimatu, czystej wody, powietrza oraz wszelkiego życia – to wiedza, którą przekazują nam podręczniki szkolne i bilbordy na ulicach.
Gleba już od starożytności była obiektem zainteresowania nie tylko rolników, ale również myślicieli i filozofów. Podjęli się oni pierwszych prób zdefiniowania i sklasyfikowania gleb, np. Arystoteles (384 – 322 p.n.e.) opisał ją jako „jeden z żywiołów”, a także rozróżnił gleby na: ciepłe i zimne, suche i wilgotne, ciężkie i lekkie, gęste i rzadkie oraz twarde i miękkie. Charakterystyczną cechą opisów gleb z tamtego okresu, było nadawanie im cech ludzkich: bezpłodna, wdzięczna, bezsilna oraz wspaniała. Antropomorfizacja odnosiła się także do poszczególnych warstw w profilu glebowym, a cała gleba była przedstawiana jako kobieta, która: „przeżywa okresy pożądania i pragnie macierzyństwa”, a także: „jako gorąca, wilgotna i pełna tętniącej w niej krwi młodej – życiodajnych soków – oczekuje zapłodnienia, narastającego pod działaniem pługa i deszczu, będącego nasieniem Zeusa”.
Gleba już od starożytności była obiektem zainteresowania nie tylko rolników, ale również myślicieli i filozofów. Podjęli się oni pierwszych prób zdefiniowania i sklasyfikowania gleb, np. Arystoteles (384 – 322 p.n.e.) opisał ją jako „jeden z żywiołów”, a także rozróżnił gleby na: ciepłe i zimne, suche i wilgotne, ciężkie i lekkie, gęste i rzadkie oraz twarde i miękkie. Charakterystyczną cechą opisów gleb z tamtego okresu, było nadawanie im cech ludzkich: bezpłodna, wdzięczna, bezsilna oraz wspaniała. Antropomorfizacja odnosiła się także do poszczególnych warstw w profilu glebowym, a cała gleba była przedstawiana jako kobieta, która: „przeżywa okresy pożądania i pragnie macierzyństwa”, a także: „jako gorąca, wilgotna i pełna tętniącej w niej krwi młodej – życiodajnych soków – oczekuje zapłodnienia, narastającego pod działaniem pługa i deszczu, będącego nasieniem Zeusa”.
Do lat 50. ubiegłego wieku, gleba postrzegana była wyłącznie jako „warsztat pracy rolnika i leśnika”, którzy traktują glebę tylko jako czynnik konieczny przy wzroście roślin uprawnych i drzew. Dziś wiemy, że gleby powstają nie tylko w sposób naturalny, ale również przy znacznym udziale człowieka, chociażby podczas aktywności górniczej i przemysłowej, a także przy rozwoju sieci komunikacyjnej. Dlatego współcześnie gleba definiowana jest jako:
Do najważniejszych funkcji gleby należy:
Nie możemy żyć bez zdrowych gleb. Niestety, sposób, w jaki je obecnie użytkujemy, często nie jest właściwy i doprowadzać może do wielu „chorób” gleby. Jednym z największych współczesnych problemów jest zwiększająca się presja na grunty orne, wynikająca z rozrastających się obszarów miejskich i zurbanizowanych. Zmniejszanie powierzchni żyznych gleb lub ich uszczelnianie betonem i asfaltem powoduje zanik podstawowych właściwości, takich jak retencjonowanie wody. Dodatkowo budowa dróg, linii kolejowych i kanałów przyczynia się do fragmentacji krajobrazu, co prowadzi do ograniczenia powierzchni siedlisk różnych gatunków, a tym samym szkodzi różnorodności biologicznej.
Kolejnym problemem jest intensyfikacja rolnictwa, która opiera się przede wszystkim na nadmiernym stosowaniu nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Olbrzymie zapotrzebowanie na paszę, biomasę i żywność wywiera presję na zdrową glebę i lokalną produkcję rolną. Nadmierna chemizacja i nieprawidłowe zabiegi agrotechniczne nie tylko zaburzają równowagę na linii gleba-roślina, ale także mają wpływ na gospodarkę wodną. A stąd już tylko krok od powstania suszy.
Niewłaściwe użytkowanie gruntów ornych doprowadza do zwiększenia skali erozji, a więc degradacji wierzchnich części gleby i przemieszczenia się ich w dół stoku. Zjawisko to powoduje wypłukanie z gleby cennych składników mineralnych, a zatem zmniejsza jej żyzność, jakość i pogarsza strukturę. Erozja prowadzi także do powstawania żłobin oraz niszczenia roślin
Istotny wpływ na glebę mają zmiany klimatu, jednak właściwe użytkowanie gleb może spowolnić te zmiany i zmniejszyć skutki kryzysu klimatycznego. Jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), 30 cm górnej warstwy gleby na świecie zawiera około dwukrotnie więcej węgla niż cała atmosfera. Gleby, po morzach i oceanach, są drugim największym pochłaniaczem dwutlenku węgla z powietrza, przewyższając tym samym lasy i roślinność. Gleba (jak stwierdzili to już starożytni) jest jednak bardzo wrażliwa i podatna na wszelkie zaburzenia klimatu.
Naukowcy podają, że od lat 50. XX obserwujemy znaczny spadek wilgotności gleby, a ta tendencja ma się utrzymywać w najbliższych dekadach. Do tej pory aż 13 państw Unii Europejskiej oświadczyło, że są dotknięte zjawiskiem pustynnienia. Ekspansja obszarów pustynnych, pozbawionych roślinności warunkuje rozwój rolnictwa. Co więcej, związane ze zmianami klimatu ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak nawalne opady i fale upałów mogą przyczynić się intensyfikacji erozji i zasolenia gleb. Szacuje się, że do 2050 roku spadek dochodów z rolnictw może wynieść aż 16%.
Jednak największym problemem wpływu zmian klimatu na stan gleb jest nadmierne i przyspieszone w ostatnich latach uwalnianie dwutlenku węgla i metanu do atmosfery. Ma to ścisły związek z przesadną i często niekontrolowaną wycinką lasów oraz osuszaniem terenów mokradłowych. Tylko w naszym kraju w roku 2019 wycięto dwa razy więcej drzew niż w 1995 r., a co więcej według szacunków spadek udziału cennych gatunkowo drzew może obniżyć wartość gruntów leśnych w Europie o 14–50% do 2100 r.
Aby ograniczyć skutki degradacji gleb, a co za tym idzie — zmian klimatycznych, niezbędne jest więc odpowiednie zagospodarowanie gleb i wdrożenie pewnych działań. Istotnym narzędziem okazuje się edukacja, mająca na celu uwrażliwienie społeczeństwa w kwestiach ochrony gleb.
Dość istotnym problemem jest zakwaszenie gleby. Jak podaje Instytut Upraw i Nawożenia w Puławach (IUNG-PIB), obecnie 40% gleb w kraju ma odczyn kwaśny lub bardzo kwaśny. Najwięcej gleb o niskim odczynie znajduje się w województwie podkarpackim, łódzkim, podlaskim oraz mazowieckim, udział gleb kwaśnych to aż 55–60%. Działalność człowieka nie jest tu jednak istotna, a przynajmniej nie w znaczącym stopniu. Zdecydowana większość, bo aż 90% obszaru Polski zajmują gleby wytworzone ze skał osadowych, głównie naniesionych przez lodowce ze Skandynawii. W związku z tym większość naszych gleb z natury jest silnie lub umiarkowanie zakwaszona.
Bardzo duży wpływ na właściwości fizykochemiczne gleby ma materia organiczna. Zawartość próchnicy decyduje o żyzności i urodzajności, wpływa także na stabilność struktury oraz zwiększa zdolności sorpcyjne i buforowe gleby. Co istotne, 70% gruntów ornych w Polsce zalicza się do średnich i słabych klas bonitacyjnych. Zawartość próchnicy określana dla gruntów ornych wynosi około 2% i obecnie jest to jedna z najniższych wartości w krajach UE. Wielu rolników próbuje zwiększyć żyzność gleb, stosując nadmierne nawożenie, osiągając odwrotny skutek i przyczyniając się do degradacji gleby. Duża liczba przejazdów ciężkimi maszynami rolniczymi powoduje zagęszczenie, czyli „ugniecenie” gleby, doprowadzając do zniszczenia jej struktury i pogorszenia warunków dla rozwoju roślin uprawnych. Szacuje się, że aż 26% gleb w Polsce jest narażona na zagęszczanie.
Jak informują specjaliści z IUNG, jakość polskich gleb należy do najniższych w Europie. Potencjał produkcyjny jednego przeciętnego hektara gruntów ornych w naszym kraju odpowiada 0,6 hektara krajów Unii Europejskiej. Nie jest to jednak spowodowane wyłącznie niewłaściwą gospodarką rolną lub brakiem odpowiednich klasyfikacji wśród rolników – a w dużej mierze wynika z czynników naturalnych, takich jak klimat i podłoże skalne.
Są też pozytywne dane: 98% przebadanych gruntów ornych wykazuje naturalną zawartość metali ciężkich (Cd, Cu, Ni, Pb, Zn). Ta „pierwotna” obecność pierwiastków w glebie wskazuje, że ich geneza nie jest związana z działalnością człowieka. Uznaje się więc, że większość polskich gleb należy do niezanieczyszczonych przez metale ciężkie i niestwarzających zagrożenia pod względem możliwości transportu metali do roślin.
Pamiętajmy jednak, że gleby to nie tylko grunty orne i lasy, ale także tereny zielone w naszych miastach. Szczególną rolę odgrywają tu łąki kwietne. Mają one niebagatelny wpływ na funkcjonowanie człowieka w obszarach zurbanizowanych: pozwalają na odpoczynek, spędzenie wolnego czasu oraz nadają szczególny charakter danemu miejscu. Rośliny terenów zielonych wpływają także na klimat miasta – ograniczają występowanie tzw. miejskiej wyspy ciepła; poprawiają gospodarkę wodami opadowymi, oczyszczają powietrze, wpływają na lokalną cyrkulację powietrza oraz zmniejszają natężenie hałasu.
Przewiduje się, że do 2050 roku liczba ludności wzrośnie o 2 miliardy. Oznacza to, że przed nami wiele wyzwań, którym musimy sprostać, aby zachować zdrową i wydajną glebę. Zmiany w gospodarowaniu glebą nie odnoszą się jedynie do kwestii rolnictwa i produkcji żywności. Konieczna jest debata nad takimi problemami jak zanieczyszczanie, degradacja, zmiany klimatu, ochrona siedlisk, a ponadto uwzględnienie na pierwszy rzut oka problematyki niezwiązanej z ochroną gleb, a istotnie z nią korelującą – np. polityki przedsiębiorstw.
Pamiętając, słowa wybitnego polskiego gleboznawcy Sławomira Miklaszewskiego: „Z glebą łączy nas wszystko. Żyjemy dla niej i z niej” – dbajmy o nią każdego dnia.
Słodkowodne, pochodzące z Ameryki Północnej żółwie to najbardziej inwazyjna grupa ekologiczna gadów. W Polsce tak samo jak w całej Eurazji ich obecność niemal zawsze wynika z beztroskiego uwalniania za trudnych w utrzymaniu okazów z domowych hodowli. Trafiają przede wszystkim do miejskich odcinków rzek i kanałów, poza tym parkowych sadzawek, oczek wodnych i fontann. Stamtąd mogą rozprzestrzeniać się na obszary wiejskie, nawet te zdawałoby się dzikie i odludne. Część z nich wykorzystuje półnaturalne siedliska trawiaste jako miejsca lęgowe, ewentualnie do wygrzewania się.
Pamiętajmy, iż terapeny, skorpuchy oraz pozostałe żółwie wód słodkich żywią się głównie mięsem, a nie roślinami jak żółwie lądowe. Podraża to koszty ich hodowli, może stwarzać zagrożenie sanitarne dla nas, a po uwolnieniu do dzikiej przyrody stanowi zagrożenie dla ich potencjalnych ofiar. Zależnie od rozmiarów i miejscowych warunków żółwie wodne chwytają bezkręgowce, ryby, kijanki i stadia dorosłe płazów, małe zaskrońce tudzież pisklęta ptaków i drobne ssaki. Żółwie nie produkują wprawdzie jadu, lecz mogą mocno ugryźć (zwłaszcza skorpucha jaszczurowata vel żółw kajmanowy Chelydra serpentina pottrafi pozbawić dorosłego palców, a dziecko dłoni).
Jedyną terapeną rodzimą dla Polski i Europy pozostaje żółw błotny Emys orbicularis. Potrzebuje on kontrastowych siedlisk: gęsto zarośniętych starorzeczy, wolno płynących rzeczke, leśnych jeziorek etc. Jednocześnie potrzebują mocno nagrzewających się, suchych muraw na wydmach, grądzikach lub skarpach rzek. Właśnie w trakcie kolejnych akcji wzmacniania populacji naturalnych odkrywano dotąd nieznane, zdziczałe populacje gatunków amerykańskich, jak również potwierdzano ich negatywny wpływ (konkurencja o pokarm, lęgowiska i nagrzewiska, choroby) na naszego E. orbicularis.
Inwazyjne, obce dla Polski żółwie to m.in.:
Pasy kwietne w sadach oraz na łąkach to temat, który nie jest ani trudny, ani skomplikowany. Niemniej warto pamiętać, że ten rodzaj upraw wymaga pewnej wiedzy, w którą warto się zaopatrzyć, aby podjąć pierwszy krok. Miejscem, które służy zdobywaniu wskazówek i wymianie doświadczeń są różnego rodzaju targi. Mieliśmy okazję uczestniczyć w Targach Sadownictwa i Warzywnictwa 2022 w Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie. Zapraszamy na krótką relację z naszego stoiska.
Co roku entuzjaści sadownictwa i ogrodnictwa, rolnicy, sprzedawcy, firmy oraz wielu odwiedzających gości ma okazję do poznania nowości w świecie upraw i korzyści na rzecz natury. Choć łąki nie są zupełnie nowym tematem to jednak ich zakładanie przy polach i w sadach nie jest rozpowszechnionym i oczywistym działaniem. Targi są świetną okazją do propagowania dobrych idei i wskazywania kierunków, które dla bioróżnorodności są bardzo pożądane. Nasze stoisko cieszyło się sporym powodzeniem. Udało nam się również podpatrzeć nieco nowinek i uczestniczyć w kilku ważnych konferencjach.
Nasz kolega Marcin z uwagą przyglądał się ofertom i kierunkom rozwoju gospodarstw. Pozostali fundacyjni działacze również dbali o rozsiewanie nasion wiedzy o korzyściach płynących z zakładania pasów kwietnych w sadach oraz na polach. Targi w Nadarzynie 2022, jak co roku miały bardzo dobrą organizację i dla każdego odwiedzającego znalazł się ciekawy temat konferencji czy też interesujące stoisko. Dla tych, którzy nie zdążyli odwiedzić naszego zespołu Fundacji Kwietnej (bold plus ew. link) podczas Targów Sadownictwa i Ogrodnictwa 2022 mamy kilka praktycznych wskazówek, które znajdziecie na naszej stronie.
Jednym ze szczególnych zadań, które pełnią pasy kwietne w sadach i na łąkach, jest ich bioróżnorodność. Każdy, kto zabierał się za uprawę, wie, jak ważna jest nawodniona gleba i nie ma tu różnicy czy jesteśmy domorosłym ogrodnikiem, czy też dużym producentem warzyw, owoców i innych roślin. Nie ma osoby, która nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ważna jest woda, a kwiaty, które wyrastają wśród drzew i przy polach świetnie sprawdzają się w utrzymaniu wilgotności gleby. Dodatkowymi korzyściami jest zapewniony byt dla szkodników, które znajdują schronienie i pokarm właśnie w różnorodności, jaką oferują rośliny znajdujące się pasach, przez co główna uprawa nie jest ich celem.
To jednak nie koniec argumentów przemawiających na korzyść tych szczególnych obszarów, które od lat towarzyszyły ich powstawaniu w sadach i przy polach. Wiele tematów, jakie poruszaliśmy podczas XII edycji Targów Sadownictwa i Warzywnictwa TSW 2022, które odbyły się w Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie dotyczyło właśnie korzyści, jakie płyną z zakładania pasów. Nasi goście pytali, czy można pozyskać dofinansowanie tego typu upraw oraz jakie są wytyczne. Nie mniejszą uwagę poświęcali na konieczność włączenia łąk kwietnych w swoje uprawy, bowiem bioróżnorodność, jaką dają kwiaty i mieszkanki nasion dostosowane do konkretnego odbiorcy, posiada same zalety.
Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółami zakładania łąk na dużych powierzchniach na stronie pasykwietne.pl, która oferuje praktyczną pomoc przy organizacji łąk w sadach i na polach. Dziękujemy również wszystkim odwiedzającym Fundację Kwietną i zaangażowanie w tak ważną inicjatywę, jaką jest zachowanie bioróżnorodności i skupienie się na pożądanej dziś naturalnej formie wspomagania upraw.
Nazwa: łubin trwały Lupinus polyphyllus Lindl.
Rodzina: bobowate Fabaceae (motylkowate Papilionaceae), podrodzina: bobowe właściwe Faboidae
Pochodzenie: zachodnie wybrzeża Ameryki Północnej, od Alaski i Brytyjskiej Kolumbii na północy po Wyoming, Utah i Kalifornię na południu
Zasięg wtórny na świecie: rozpowszechniony w całej Eurazji, Australii, Nowej Zelandii, Meksyku oraz na Azorach
Status w Polsce: Kategoria inwazyjności III (wysoka): 14 pkt. Zasiedlił przeważającą część naszych ziem. Wykazano też jego szkodliwy wpływ na rodzime gatunki roślin.
Występowanie w Polsce: pospolity w całym kraju, najczęstszy na północy i zachodzie
Kolonizowane siedliska: Wnika do naturalnych i półnaturalnych środowisk otwartych, w tym chronionych przez Dyrektywę Habitatową (Siedliskową). Najczęściej na:
· 6510 — niżowe i górskie świeże łąki użytkowane ekstensywnie (All. Arrhenatherion elatioris)
· 6520 — górskie łąki konietlicowe użytkowane ekstensywnie (All. Polygono-Trisetion).
Nieco rzadziej na:
· 6120 — ciepłolubne, śródlądowe murawy napiaskowe (All. Koelerion glaucae)
· 6430 — ziołorośla górskie (All. Adenostylion alliariae) i ziołorośla nadrzeczne (O. Convolvuletalia sepium).
Poza tym rozprzestrzenia się w lasach gospodarczych, pastwiskach, ugorach, na poboczach dróg, zrębach czy pasach przeciwpożarowych.
Okazała (0,5-1,6 m wys.), aczkolwiek krótkowieczna (4-6 lat) roślina, o groniastych, zwykle fiołkowo-błękitnych kwiatostanach. Korzenie z typowymi dla rodziny brodawkami. Charakteryzuje się wyprostowanymi pędami, pustymi w środku (dętymi) u czystego gatunku. Wypuszcza dłoniastodzielne (palmowate) liście, zawsze z nieparzystą liczbą przylistków, zwykle 13-15, zatem więcej niż u większości łubinów (stąd łacińska nazwa polyphyllus – wielolistny, wielolistkowy). Pojedyncze przylistki mają lancetowate blaszki. Pojedyncze kwiaty odznaczają się całkiem sporymi wymiarami, typową dla rodziny motylkowatą budową. Kolorystyka bywa bardzo różna. U form dzikich z Ameryki i wtórnie zdziczałych przeważają pastelowe, ale mocne odcienie fioletów wpadających w granat, z białym żagielkiem wewnątrz. Nie brak jednak odmian różowych, bordowych albo czysto niebieskich. Poza tym pojedyncze kwiaty u tego gatunku posiadają dziesięć pręcików zrosłych w jedną rurkę, okalającą słupek oraz całobrzegą wargę górną. Cały kwiatostan przybiera postać imponującego, znacznie okazalszego – jak u większości innych łubinów, grona na szczycie pędu. Zawiązuje się w czerwcu lub lipcu. Po ścięciu roślina ponawia kwitnienie. Owoc to typowy dla bobowatych strąk. U L. polyphyllus posiada owłosioną, skórzastą owocnię. Zawiera od 5 do 9 błyszczących, nakrapianych i jajowatych nasion.
Najlepiej urośnie w miejscach widnych, na glebach kwaśnych, co najwyżej obojętnych, piaszczystych lub gliniastych. Nie lubi ani stagnowania wody, ani długich susz, ani ciężkich, żyznych i alkalicznych podłoży. Szkodzi mu nadmierne nawożenie obornikiem. Na kwietnikach czy miejskich łąkach kwiatowych wskazane bywa dosiewanie co 2-3 lata. Formy zdziczałe są o wiele odporniejsze na złe warunki od ogrodowych i pastewnych, doskonale radząc sobie bez pomocy człowieka. Kwiaty zapylane są przez trzmiele i brzmiki, w Ameryce mogą być rabowane przez kolibry. Łubin trwały odegrał wielką rolę w hodowli nowych odmian łubinów, tak dekoracyjnych jak pastewnych. W pierwszych dekadach XX w. angielski szkółkarz George Russel wykonał benedyktyńską pracę, krzyżując łubin trwały z innymi, wieloletnimi gatunkami (głównie ł. krzewiastym L. arboreus i ł. siarkowym L. sulphureus, oba o żółtych kwiatach) oraz z jednorocznym ł. nutkajskim L. nootkatensis, celem wyhodowania roślin o kwiatostanach gęstszych, dłuższych i szerszych niż u dzikich przodków i wcześniejszych odmian. Pod koniec lat 30. odmiany Russela spopularyzował James Baker. U łubinów allel (wersja genu) kwiatów fioletowo-niebieskich dominuje, zaś pozostałe allele są recesywne, toteż łubiny zbiegłe z ogrodów i pastwisk wracają po kilku pokoleniach do fenotypu dzikich przodków z Ameryki Północnej.
Zwalczanie: zwykle polega na ręcznym lub mechanicznym pieleniu i wykopywaniu, analogicznie do walki ze słonecznikiem bulwiastym, prowadzonej nierzadko na tych samych poletkach myśliwskich. Można też popróbować z wapnowaniem gleby i/lub jej mocnym użyźnieniem albo zabagnieniem na kilka lat.
W polskim nazewnictwie łubinów panuje prawdziwa wolna amerykanka. Nazwami „łubin trwały”, „ł. mieszańcowy”, „ł. ozdobny” oraz „łubin ogrodowy” operuje się zamiennie i bardzo dowolnie. Tymczasem prawdziwy łubin trwały to określony gatunek botaniczny, natomiast łubiny mieszańcowe i ogrodowe to zwykle jego mieszańce (Lupinus x hybridus) albo mutanty, odbiegające pokrojem i kolorystyką od typu dzikiego. Drugim, częstym błędem bywa utożsamianie zdziczałych łubinów trwałych i ogrodowych z praktycznie nieuprawianym w Polsce łubinem andyjskim (ł. zmiennym Lupinus mutabilis). Tymczasem łubin andyjski to roślina jednoroczna, trudna do utrzymania w polskich ogrodach, choć z wyglądu podobna.
Łubin trwały pozostaje gatunkiem ważnym gospodarczo. Mimo prób zakazania uprawy i obrotu handlowego bywa często sadzony na kwiat cięty, jako soliter na rabatach, jak również obecny w mieszankach nasion miejskich łąk kwietnych oraz pasów kwietnych do sadów. Bywa podsiewany na łowiskach leśnych jako pasza dla jeleniowatych, żubrów, muflonów i koziorożców. Istnieją także odmiany niemal pozbawione alkaloidów, wprowadzane na pastwiska i łąki jako pasza dla bydła czy koni.
W Stanach Zjednoczonych inwazja L. polyphyllus na wschodnich wybrzeżach zagraża rzadkim motylom jak modraszek Karnera Plebejus melissa ssp. samuelis. Ł. trwały krzyżuje się bowiem z miejscowymi gatunkami, zwłaszcza z L. perennis, tworząc roje mieszańców, na których próbują żerować gąsienice ww. modraszka. Dla larw motyla kończy się to zatruciem, skoro nie potrafią rozkładać toksyn tych roślin. Właśnie brak czystych genetycznie L. perennis uniemożliwia skuteczną ochronę tychże motyli.
Nazwa: kolczurka klapowana, echinocystis klapowany, Echinocystis lobata Torr. & Gray
Rodzina: dyniowate Cucurbitaceae
Pochodzenie: Ameryka Północna, przede wszystkim region Wielkich Jezior na pograniczu Kanady i Stanów, z rozproszonymi stanowiskami dalej na zachód do Gór Skalistych. Na północy osiąga Nową Szkocję i Brunszwik, na południu rzekę Ohio.
Zasięg wtórny na świecie: Europa, w pierwszej setce najniebezpieczniejszych roślin inwazyjnych
Status w Polsce: Kategoria inwazyjności IV (najwyższa) 17 pkt,
Występowanie w Polsce: w dolinach rzecznych oraz na brzegach jezior i stawów; uprawa kolczurki podlega karze aresztu bądź grzywny.
Kolonizowane siedliska: Spośród siedlisk z unijnej Dyrektywy Habitatowej wkracza przede wszystkim do 6430 – ziołorośli górskich (All. Adenostylion alliariae) i nadrzecznych (O. Convolvuletalia sepium). Rzadziej na:
· 3270 – zalewane muliste brzegi rzek z roślinnością Chenopodion rubri p.p. i All. Bidention tripartiti p.p.;
· 6510 – niżowe i górskie świeże łąki użytkowane ekstensywnie (All. Arrhenatherion elatioris);
· 6440 — łąki selernicowe (All. Cnidion dubii)
· 91E0 – łęgi wierzbowe, topolowe, olszowe i jesionowe (Ass. Salicetum albo-fragilis, Ass. Populetum albae, SubAll. Alnenion glutinoso-incanae, olsy źródliskowe);
· 91F0 – łęgowe lasy dębowo-wiązowo-jesionowe (Ass. Ficario-Ulmetum minoris).
Jednoroczne, choć spore (nawet 6-8 m dł.) pnącze z bardzo charakterystycznymi owocami, podobnymi do kolczastych ogórków lub kiwano, a potem do owoców bielunia. Kolczurka posiada delikatnie kutnerowate pędy, zaopatrzone w liczne wąsy czepne. Wypuszcza palmowate (dłoniasto klapowate) liście z 5-7 ostro zakończonymi klapami, podobnie jak łodygi słabo orzęsione i miękkie w dotyku. Jako roślina jednopienna posiada i kwiaty żeńskie, i kwiaty męskie na tym samym pędzie. Męskie kwiaty są białe, sześciodzielne, zebrane w dość ładne grona. Kwiaty żeńskie, również sześciokrotne, tworzą się u nasady tychże gron, zwisając ku dołowi. Owocem jest stosunkowo duża, kolczasta torebka. Za młodu ściany ma grube, mięsiste i kolczaste (stąd nazwy polska i łacińska), zaś wnętrze pełne powietrza i soków. Po dojrzeniu robi się cienkościenna, sucha, ażurowa, otwierając się przodem, wysypuje nasiona.
W Europie kolczurka stała się najbardziej inwazyjna w ekosystemach zbliżonych do ojczystych, to jest w dolinach rzecznych oraz na brzegach jezior i stawów. Preferuje ciężkie, aluwialne gleby o obojętnym odczynie, choć urośnie na wielu innych podłożach. Tworząc gęste maty, ogładza rodzime pnącza typowe dla „welonowych” zbiorowisk nadrzecznych ziołorośli i lasów łęgowych.
Zwalczanie: Wycinanie, koszenie lub wyrywanie. Mimo ustawowych nakazów do walki z E. lobata usuwa się ją u nas raczej rzadko, zwykle przy okazji walki z rdestowcami, rudbekią i topinamburem w dolinach rzecznych.
Już w 2012 r. zakazano jej sprowadzania, posiadania, prowadzenie hodowli, rozmnażania i sprzedaży bez specjalnej zgody Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Dalsza uprawa kolczurki podlega karze aresztu bądź grzywny.
Szczepy indiańskie wykorzystywały kolczurkę jako zioło lecznicze. Menomini z ziem dzisiejszego Wisconsin sporządzali z niej eliksiry miłosne i środki przeciwbólowe, a Pueblo z Nowego Meksyku leczyli nią reumatyzm.
Poradnik powstał jako odpowiedź na zmiany klimatu, które potęgują ekstremalne zjawiska pogodowe jak okresowe susze, czy nawalne opady deszczu. Autorzy opracowania zwracają również uwagę na utratę różnorodności biologicznej, która według nich jest największym problemem zmian klimatu.
Publikacja skierowana jest do osób, które w sposób świadomy chcą gospodarować swoim otoczeniem, dbając o przyrodę, ponieważ według autorów ogrody i tereny zielone powinny nie tylko pełnić funkcję rekreacyjną, ale również powinny być formą wspierania środowiska naturalnego. W publikacji podjęte zostały takie tematy jak zagospodarowanie wody, uprawa rodzimych gatunków roślin, tworzenie przestrzeni przyjaznej dla różnych gatunków zwierząt i wykorzystanie kompostu jako lepszego zamiennika ziemi torfowej, której produkcja przyczynia się do degradacji bezcennych torfowisk. Istotne jest to, że autorzy nie teoretyzują, lecz dzielą się swoimi doświadczeniami z odbiorcą.
https://www.fundacjakim.pl/files/poradnik/ogrod-w-zgodzie-z-natura.pdf
Jednym ze sposobów wspierania ptaków jest montaż budek lęgowych. Budki lęgowe mają zastąpić naturalne siedliska ptaków budujących gniazda w dziuplach drzew (dziuplaków).
W idealnym ekosystemie budki lęgowe nie są potrzebne, ponieważ ptaki swoje lęgi prowadzą w starych dziuplastych drzewach. Niestety, ale nie żyjemy w idealnym świecie, a wiele drzew, w tym dziuplastych wycina się masowo, o ironio, między innymi podczas różnych miejskich „rewitalizacji”.
Sprawa jest bardzo prosta, wystarczą chęci, umiejętności manualne i kilka narzędzi:
– pilarka o mocy ok. 3 KM/2,3 kW z prowadnicą 45 cm,
– mocna wiertarka,
– otwornice w zależności od tego, dla jakiego dziuplaka robimy budkę
sikorka modraszka, sikorka sosnówka, sikorka czubatka i muchołówka żałobna – 28 mm; sikorka bogatka, wróbel, mazurek, czy pleszka – 33 mm; szpak zwyczajny, kowalik europejski, czy krętogłów – 47 mm; kawka, gągoł, czy kraska – 85 mm
Będziemy również potrzebować oczywiście pnie drzew, które można pozyskać m.in. od lokalnego arborysty.
Im pień ma większą średnicę, tym dla większego dziuplaka można wykonać dziuplo-budkę lęgową.
Kawałki drewna wykorzystane do zrobienia tych konkretnych budek, to drewno wierzb, które zostały wycięte na zlecenie PKP podczas modernizowanej linii kolejowej.
Pień na budkę z otworem 28 mm i 33 mm powinien mieć co najmniej 30 cm wysokości i 25 cm średnicy, natomiast pień na budkę z otworem 47 mm i 55 mm powinien mieć co najmniej 50 cm wysokości i 30 cm średnicy.
Jednak budki dla ptaków to za mało, należy zapewnić ptakom również bazę pokarmową poprzez sadzenie rodzimych drzew i krzewów, które również będą pełnić funkcję schronienia i miejsca gniazdowania dla innych ptaków. Warto pamiętać, że zapraszając ptaki do ogrodu, musimy wyeliminować stosowanie chemii ogrodniczej i trzymać mruczącego pupila w domu.
Zanim zdecydujecie się na wykonanie takiej budki lub tradycyjnej budki dla ptaków zachęcamy Was do przeczytania tych dwóch opracowań:
https://trojmiejskagrupaotop.weebly.com/uploads/2/5/9/7/25979747/budki_legowe_otop.pdf
http://rmikusek.pl/wp-content/uploads/2019/07/02_38.Budki2012.pdf
Zajmie Wam to kilka minut, a dowiecie się z nich:
Nazwa: powojnik pnący, klematis pnący Clematis vitalba L.
Rodzina: jaskrowate Ranunculaceae
Pochodzenie: Kaukaz, Krym, Azja Mniejsza, płn. Afryka i południowa Europa
Zasięg wtórny na świecie: dziczeje w Europie północnej i Nowej Zelandii
Status w Polsce: Średnio inwazyjny (II kat. inwazyjności)
Występowanie w Polsce: głównie w dolinach rzek, częstszy na zachodzie kraju
Kolonizowane siedliska: łąki i pastwiska, nadrzeczne zarośla, spośród siedlisk ważnych dla EU wkracza zwłaszcza na· 6210 — murawy kserotermiczne (Cl. Festuco-Brometea i ciepłolubne murawy z Asplenion septentrionalis-Festucion pallentis) – priorytetowe są tylko murawy z ważnymi stanowiskami storczyków, w mniejszym stopniu do:
· 9170 — grądów środkowoeuropejskich i subkontynentalnych (Ass. Galio sylvatici-Carpinetum betuli, Ass. Tilio cordatae-Carpinetum betuli)
· 91F0 — łęgowych lasów dębowo-wiązowo-jesionowych (Ass. Ficario-Ulmetum minoris).
Silnie rosnąca liana (zdrewniałe pnącze) o charakterystycznie gałązkach, pilśniowata orzęsionych na jednorocznych przyrostach i białych lub delikatnie zielonkawych kwiatach. Wypuszcza naprzeciwlegle ulistnione łodygi, wijące się mocniej lub słabiej (niekiedy prawie wcale), zawsze lewoskrętnie wokół podpór, po murach lub skałach, długie na 4-12 m. Charakteryzują się one złuszczającą się długimi taśmami, brązowo-szarą korą, podobną do korowiny winorośli. Posiada liście złożone, o pięciodzielnych, nieparzystopierzastych blaszkach, a ogonkach mierzących 40-60 mm. Tak brzegi jak i podstawy listków wykształcają się wielorako. Podstawy bywają sercowate bądź klinowate, a brzegi całe lub piłkowane. Zawiązuje szypułkowe, wsparte na 2 przysadkach, obupłciowe kwiaty, skupione w wiechy na szczytach gałązek. Kwiaty u tego powojnika są drobniejsze niż u większości uprawnych klematisów, szczególnie odmian wielkokwiatowych, przedsłupne, białe lub zielonkawe z zewnątrz, za to liczne i mocno pachnące. Bardziej dekoracyjne będą owoce w postaci niełupek opatrzonych srebrzystym, pierzastym aparatem lotnym. Nierzadko utrzymują się na pnączu całą zimę. Owoce mogą wkręcać się głęboko w glebę (dzięki ruchom włosków pod wpływem wilgoci) albo czepiać ptaków i ssaków niczym rzepy.
Nie należy mylić go z powojnikami rodzimymi dla Polski, objętymi ochroną gatunkową jak alpejski C. alpina (o znacznie większych, fioletowych kwiatach; dziko w Tatrach i na Babiej Górze) i prosty C. recta (też o drobnych, białych kwiatach, ale krótki do 1 m dł., wcale nie pnący się, o nietypowym dla klematisów wyprostowanym pokroju; bardziej sucholubny od pnącego, typowy dla muraw stepowych).
Kwitnie od lipca do września. Jego bogaty w aminy nektar przyciąga głównie chrząszcze i muchówki, rzadziej pszczoły miodne i samotnice. Powojnik pnący wprawdzie ustępuje urodą wielu innym klematisom, jednak ogrodnicy wciąż uwielbiają go jako roślinę odporną na porywiste wichry, ocienienie, suszę, chłód i jałowe, skaliste lub ciężkie, torfiaste podłoża. Wciąż powszechnie dostępny jest w sprzedaży jako roślina do osłaniania murków i altan. Stanowi też cenną podkładkę do szczepienia delikatniejszych, ale piękniejszych klematisów o okazalszych kwiatach. Już w ogrodach bywa nazbyt ekspansywny, głusząc sąsiednie rośliny dekoracyjne. Nasiona C. vitalba pozostają długo żywe, tak na roślinie macierzystej, jak w glebie.
Zwalczanie: Na Nowej Zelandii zwalczany ustawowo. Łatwo odróżnić go od tamtejszych klematisów, gdyż posiada kutnerowate pędy jednoroczne.
Jak większość przedstawicieli rodziny jaskrowatych także powojnik pnący jest trujący dla zwierząt gospodarskich. Dlatego jego inwazja pozostaje szczególnie niepożądana na pastwiskach oraz łąkach kośnych. Sok drażni skórę. W średniowieczu podobnie jak inne jaskrowate wykorzystywany był przez żebraków udających trędowatych. Bywał też używany do leczenia egzem i wyprysków w myśl zasady: „podobne leczy podobne”. Z wiotkich gałęzi tej liany wyplatano liny i sznury w epoce kamienia, a do dziś plecie się koszyki.