mak polny (Papaver rhoeas L.)

Silny spadek bioróżnorodności, zwłaszcza wymieranie owadów zapylających oraz ptaków to jedne z najgorszych klęsk ekologicznych naszych czasów. Jedną z głównych przyczyn tego szkodliwego tak dla dzikiej przyrody, jak i dla gospodarki człowieka procesu jest modernizacja rolnictwa. Masowe opryski, nadmierne nawożenie, intensyfikacja upraw, zamiana łąk i pastwisk na pola orne, likwidacja tradycyjnych miedz, oczek wodnych, drzew owocowych, zastępowanie wypasu bydła i koni przemysłową hodowlą w zamknięciu, wreszcie „rozlewanie się” miast na sąsiednie tereny wiejskie sprawia, że z flory Polski znikają kolejne gatunki przywiązane do pól ornych, łąk kośnych czy pastwisk.

Świętujemy Dzień Chwastów

Obchodzony 28 marca Dzień Chwastów (czy inaczej: Dzień Doceniania Chwastów) to święto roślin często uważanych za mało pożyteczne, a nawet niepożądanych na terenach upraw czy ogrodów. Dzisiaj, kiedy szata roślinna Polski traci sporo gatunków i całych ekosystemów, niektóre gatunki chwastów chronione prawem zachowały się już tylko na kartach podręczników i w ogrodach botanicznych, chociażby goździk lśniący i sasanka zwyczajna. Jeżeli nie otoczymy ich aktywną ochroną, dzikie kwiaty polne mogą już wkrótce podzielić los.

Tymczasem pomysł ratowania chwastów, nie tylko polnych (segetalnych) ale i łąkowych, zazwyczaj budzi dziś instynktowny sprzeciw dużej części osób uprawiających ziemię na większą skalę. Chwasty z definicji silnie konkurują o światło, wodę i sole mineralne z plonem (rośliną uprawną). Wiele z nich stanowi też „żywe rozsadniki” dla szkodników zwierzęcych czy chorobotwórczych drobnoustrojów, tym niebezpieczniejsze im bliżej spokrewnione z gatunkami udomowionymi np.: ognicha wobec rzepaku i kapusty; albo życica i perz wobec zbóż.

Co czeka rośliny marginalne

Przykłady wymarcia np. lepnicy nocnej czy dymnicy szerokodziałkowej, pokazują co czeka rośliny marginalne,
towarzyszące dziś zbożom, ziemniakom, wreszcie trawom i bobowatym z użytków zielonych, jeżeli nie udzielimy im azylu w specjalnych rezerwatach, nanołączkach, zielonych dachach oraz kwiatowych łąkach miejskich, może także ogródkach bioróżnorodności w ramach nowych ekoschematów? Warto darować im życie, skoro są nie tylko ładne, ale także ważne dla ratowania owadzich zapylaczy, pająków, ptaków śpiewających czy szczególnie bliskich wymarcia płazów.

Kiedyś kolorowa, podmokła łąka, pełna wężownika, kaczeńca czy firletki, głośna od kulików i czajek, z bujającymi w powietrzu błotniakami łąkowymi, budziła zachwyt letników z miast, ale nie dawała zysków rolnikom. Dlatego niemal wszędzie tego typu siedliska osuszano, zamieniając je w intensywnie użytkowane łąki kośne lub pastwiska, pola orne, czasem też stawy rybne, a nawet tereny pod zabudowę.

Agrorezerwaty i banki genów


Na szczęście w szerokiej debacie podnoszone są już głosy w imieniu obrony interesów chwastów. Podjęto zatem szereg działań dla ich ocalenia. Dla zabezpieczenia puli genowej archeofitów podsiewa się je w gospodarstwach biodynamicznych i ekologicznych, skansenach, muzeach (chociażby w Muzeum II Wojny w Gdańsku czy pod Zamkiem
Królewskim w W-wie) wreszcie zakłada dla nich specjalne agrorezerwaty. Gromadzi się je również w bankach genów, arboretach i ogrodach botanicznych. Ta grupa roślin dostarcza niezastąpionych gatunków jednorocznych upiększających nanołączki oraz łaki kwietne naszych miast i miasteczek.

Gatunki wymagające nadzoru

Ale nie każda roślina zielna, ożywiająca krajobraz wsi albo miejskiej łąki, wymaga ochrony. Mało tego! Szereg gatunków wymaga raczej nadzoru przed ucieczkami z upraw albo bezlitosnego usuwania ze środowisk półnaturalnych i naturalnych, szczególnie w dolinach rzecznych i/lub na terenie parków narodowych i rezerwatów. Listę takich niepożądanych przybyszów znaleźć można na stronach GDOŚ. Za tym niepokojącym trendem stoi wprowadzanie do ogrodów i pasów kwietnych gatunków inwazyjnych w Polsce, np. trojeści amerykańskiej. Podejmując dyskusję na ten temat, warto znać potrzebne terminy, pozwalające na rozróżnienie grup gatunków o odmiennych charakterach i historii.

Warto zapamiętać także następujące dane: chroniąc naturalne łąki możemy uratować co najmniej 218 ściśle chronionych gatunków zwierząt i 141 gatunków ściśle chronionych roślin naczyniowych rodzimych dla Polski. Niezwykły łąkowy ekosystem, którego podstawą są dzikie rodzime kwiaty, często nazywane właśnie chwastami, skrywa w sobie bogactwo bioróżnorodności, które musimy chronić zarówno przed rolnictwem przemysłowym, jak i przed porzuceniem.

Ważne pojęcia:

Archeofit to gatunek pochodzący spoza danego kraju (antropofit), który zadomowił się u nas prze epoką Wielkich Odkryć Geograficznych (umownie przyjmuje się 1482 lub 1500, pomijając wcześniejsze, transatlantyckie kontakty Fenicjan, Wikingów czy baskijskich wielorybników). Skoro archeofity zadomowiły się u nas tak dawno, nie stanowią też zwykle zagrożenia dla rodzimej przyrody to bywają uznawane za gatunki rodzime. Przez te kilka tysięcy lat stały się trudnym do zastąpienia elementem diety pożytecznych ptaków, owadów i ptaków, toteż część z nich zasługuje na ochronę. Byle z głową, by nie zachwaszczać upraw!

Relikt dawnych upraw to gatunek kiedyś uprawiany celowo, dziś spotykany w stanie zdziczałym na cmentarzach i koło siedzib ludzkich, zwykle ruin. Przymiotnik „dawnej” niekoniecznie oznacza tu „sprzed wieków” czy „z czasów starożytnych”. W przypadku niektórych gatunków jak ogromne, kaukaskie barszcze odnosi się do lat 80. XX wieku, kiedy to wciąż uprawiano te rośliny na paszę w PGR. Tak samo drzewa owocowe w głębi lasów gospodarczych i parków narodowych bywają pozostałością dawnych przesiedleń np.: akcji Wisła w Bieszczadach i wypędzenia Niemców z Ziem
Odzyskanych. Nie wszystkie relikty dawnych upraw muszą być na każdym, krajowym stanowisku gatunkami obcymi. Część z nich rośnie dziko na odpowiednich stanowiskach pierwotnych, w inne miejsca zaś trafiła śwadomie dzięki człowiekowi. Dotyczy to choćby barwinka zwyczajnego (rodzimego na zachodzie) oraz lulecznicy kraińskiej (rodzimej na południowym wschodzie kraju).

Ergazjofigofit to termin fachowy termin z zakresu geografii roślin, wciąż używany przez niektórych edukatorów by oszołomić odbiorców erudycją. Rozpowszechnione obecnie wersje „ergazjolipofit” czy „orgazmofigofit” to patrząc od strony językoznawczej kontaminacje (zmieszania) czyli błędne połączenia kilku słów zbliżonych pisownią i/lub brzmieniem. We współczesnych polskich słownikach darmo szukać jego starożytnego źródłosłowu, przypominamy go zatem. „Ergasia” to z greki koine „praca zarobkowa”. W Nowym Testamencie oznaczała zależnie od kontekstu albo „harówkę”, albo „działanie dla zysku, służenie mamonie niż Bogu”. W naszym, geobotanicznym kontekście odnosi się
do racjonalnej, intensywnej uprawy roli dla zysku. „Figo” to mocno spolszczone, łacińskie „fugo, fugare” – uciekać, w tym wypadku uciekać z uprawy czyli dziczeć. „Fit” to znowu pożyczka z greki, skrót od „phyton” – roślina

Dziś jedną z ważniejszych dat dla globalnego ruchu ochrony środowiska jest 20 marca, czyli World Rewilding Day. Uznany i obchodzony przez organizacje  przyrodnicze na całym świecie, jest okazją do podkreślania roli, jaką rewilding (renaturyzacja) pełni w procesie zwiększania bioróżnorodności i odbudowy ekosystemów. 

Mniej człowieka, więcej Natury

Upraszczając: rewilding polega na zwracaniu przyrodzie terenów, które zostały jej odebrane i przekształcone przez działalność człowieka. Idea rewildingu obejmuje różne działania: począwszy od usuwania barier (jak groble i zapory, które przeszkadzają w naturalnym przepływie wody) czy reintrodukcji lub wzmacniania populacji kluczowych dla danego obszaru gatunków roślin i zwierząt. Istotnym aspektem jest także minimalizacja ingerencji człowieka, tak aby maksymalnie ograniczyć wpływ jego działalności na równowagę danego ekosystemu. Na powrót oddając kontrolę przyrodzie, rewilding wspiera proces odbudowy naturalnych związków międzygatunkowych, zapewniając wzrost bioróżnorodności i przywrócenie siedlisk ich pierwotnym mieszkańcom.

Rewilding łąki

Wyjątkowym, półnaturalnym ekosystemem, który także należy objąć działaniami rewildingowymi, jest ekosystem łąkowy. W każdym przypadku jego stan zależy od tego, jak obszar jest wykorzystywany przez rolnictwo. Bez działania człowieka, łąki szybko zarosłyby lasem zgodnie z procesem naturalnej sukcesji. Tymczasem przeciętnie na wiejskiej łące kośnej możemy spotkać aż do 60 gatunków roślin naczyniowych, a na zmiennowilgotnych łąkach parków narodowych i krajobrazowych liczba ta sięga nawet 180 gatunków. 

Jednak aby łąki były ostojami bioróżnorodności, potrzebna jest im nasza pomoc. Odpowiednio prowadzony wypas, mądre koszenie oraz zaniechanie stosowania środków chemicznych to najważniejsze elementy, na których opiera się łąkowy rewilding. W ślad za tymi działaniami idą przywracanie siedlisk i gatunków, które naturalnie przynależą do otwartych terenów. 

Wspólne działanie ma sens, czyli #HopeIntoAction

Motywem przewodnim tegorocznego World Rewilding Day jest zachęcające do działania hasło #HopeIntoAction. W dobie kryzysu klimatycznego i rosnącej świadomości zjawisk takich jak szóste masowe wymieranie gatunków, idea rewildingu jest odpowiedzią na pytanie, co możemy zrobić już teraz, aby powstrzymać i spróbować odwrócić negatywne procesy, których jesteśmy świadkami. 

#HopeIntoAction #WorldRewildingDay 

Świat potrzebuje więcej energii, jednak paliwa kopalne się wyczerpują. Niektóre formy pozyskiwania energii odnawialnej chronią klimat ale szkodzą różnorodności biologicznej. Przykładowo hydroenergetyka niesie zagładę rybom wędrownym, sprzyja też zakwitom glonów. Farmy wiatrowe mogą zabijać ptaki i nietoperze. Panele fotowoltaiczne i wiatraki można produkować, a potem utylizować metodami zrównoważonymi albo sposobami mocno szkodliwymi dla dzikiej przyrody i rdzennych ludów. Biopaliwa są odnawialne, ale ich produkcja może zagrażać bezpieczeństwu żywnościowemu, dzikim zapylaczom albo innym organizmom. Pisaliśmy już o greenwashingu korporacji pustoszących przyrodę Świętokrzyskiego parku narodowego pozorem zeroemisyjności: https://kwietna.org/2024/02/05/jak-powstrzymac-korporacje-przed-niszczeniem-przyrody/

Pora omówić skrótowo związki fotowoltaiki z bioróżnorodnością terenów wiejskich Europy.

Farmy fotowoltaiczne a zapylacze

W UE i GB prowadzi się coraz więcej prac nad wpływem farm fotowoltaicznych na różnorodność roślin oraz zapylaczy. Blaydes i in. (2021) podsumowali wyniki dziesiątek badań szczegółowych. Przeważają doniesienia o pozytywnym wpływie paneli na gruntach ornych na różnorodność kwiatów odwiedzanych przez owady, a co za tym idzie najważniejszych grup dzikich zapylaczy. Niemal 80% artykułów naukowych przemawia za korzyściami z paneli dla rozmaitych grup owadów, szczególnie: trzmieli, pszczół miodnych i samotnych, bzygowatych, motyli oraz całych zgrupowań zapylaczy. Godne uwagi, że prac poświęconych pszczole miodnej jest znacznie mniej od analiz poświęconych mniej znanych laikom, a znacznie silniej zagrożonych dzikich zapylaczy.

Mimo to nie brak dowodów (znaleziono co najmniej 9 takich badań), że farmy fotowoltaiczne mogą w pewnych okolicznościach szkodzić różnorodności dzikich zapylaczy albo nie wywierać na nią żadnego wpływu. Być może dla insektów ważniejsze od samej obecności solarów będą skład gatunkowy flory oraz konkurencja między różnymi gatunkami owadów? Widać to na przykładzie trzech bardzo podobnych gatunków motyli-przestrojników (p. trawnika Aphantopus hyperantus, titonusa Pyronia tithonus oraz p. wielkiego Maniola jurtina), bytujących na farmie fotowoltaicznej obsianej rodzimym dla Europy Zachodniej, acz inwazyjnym w Polsce powojnikiem pnącym Clematis vitalba. Wszystkie trzy to średniej wielkości motyle dzienne o maskującym, brązowym ubarwieniu, preferujące siedliska nasłonecznione (przydroża, ugory, łąki miejskie), w tym ruderalne, mocno zmienione przez człowieka. Obfitość powojnika na instalacji PV wyraźnie sprzyjała titonusom, natomiast szkodziła przestrojnikom wielkim i trawnikom.

Farmy FV a ptaki

Wpływ farm PV na ptaki tradycyjnego krajobrazu rolnicznego przebadano ostatnio na Słowacji – Jarčuška i in. 2024. Okazuje się, że w warunkach intensyfikacji rolnictwa (komasacji pól, likwidacji siedlisk marginalnych i tradycyjnie użytkowanych, dalszej mechanizacji, intensywnego nawożenia i oprysków) instalacje PV raczej pomagają wielu przedstawicielom awifauny. Dotyczy to zwłaszcza gatunków owadożernych, żerujących na powierzchni ziemi oraz gniazdujących w runi, a nie na drzewach, słupach lub budynkach. Pocieszające, że słowackie PV na gruntach ornych stały się ostojami ptaków tradycyjnego, wiejskiego krajobrazu mimo, że tworzono je wyłącznie z myślą o maksymalizacji zysków z produkcji prądu, a nie braku negatywnych oddziaływań na ornitofaunę. Byłoby jeszcze lepiej gdyby podjęto pewne działania dla dobra ptaków np.: wprowadzono budki lęgowe, dosiano rodzime słowackie zioła o nasionach szczególnie wartościowych dla ziarnojadów, założono obok wiatrochrony lub laski kieszonkowe oparte o krajowe drzewa i krzewy, atrakcyjne jako miejsca gniazdowania czy źródła pokarmu. W przyszłości trzeba koniecznie zbadać, czy instalacje PV nie bywają swego rodzaju pułapkami ekologicznymi? Zwłaszcza podczas migracji jesiennych i wiosennych, albowiem pozostają dłużej wolne od śniegu? Czy lęgi ptaków na panelach PV oraz pod nimi są równie bezpieczne jak na tradycyjnie użytkowanych polach ornych, ugorach i zakrzaczeniach śródpolnych?

Wpływ farm fotowoltaicznych na nietoperze

Jak dotąd przeprowadzono niewiele obserwacji na wpływem farm fotowoltaicznych na nietoperze. Zdaniem Tinsley i in. (2023) panele zaszkodziły sześciu z ośmiu poddanych analizie gatunków lub grup gatunków tych latających ssaków. Badania polegały na rejestracji odgłosów nietperzy aktywnych na terenach otwartych oraz na granicach farm – żywopłotach, stanowiących w pd-zach. Anglii główne siedliska (schronienia dzienne, lęgowiska) wielu gatunków nietoperzy. Kontrolę stanowiły farmy bez paneli o możliwie zbliżonym mikroklimacie, żywopłotach i pokrywie roślinnej. Panele fotowaltaiczne nie wywierały dostrzegalnego wpływu na bogactwo gatunkowe nietoperzy. Wpływały jednak i to szkodliwie na aktywność tych rzadkich i chronionych ssaków. Na obszarach instalacji PV była mniejsza była u karlika malutkiego Pipistrellus pipistrellus i borowców Nyctalus spp. Blisko żywopłotów ujawniał się negatywny wpływ fotowoltaiki głównie na aktywność mroczków późnych Cnephaeus serotinus i nocków Myotis spp., natomiast na terenach otwartych PV bardziej szkodziła gackom Plecotus spp. oraz karlikom drobnym Pipistrellus pygmaeus.

Energia przyjazna dzikiej przyrodzie

Nie da się zbudować nowoczesnego miksu energetycznego bez farm PV. Należy jednak tworzyć je racjonalnie, w sposób możliwie przyjazny dzikiej przyrodzie. Projekty inwestycji fotowoltaicznych należy uwzględniać w ocenach oddziaływania na środowisko. W razie konieczności należy albo zmieniać lokalizację, albo wdrażać niezbędne kompensacje przyrodnicze. Już teraz można zaproponować szereg działań, promowanych od dawna choć z innych powodów, przez Fundację Kwietna/BeeWild oraz naszych partnerów. Należy przede wszystkim ratować siedliska marginalne i tworzyć nowe, zatem: chronić dawne miedze, siać nowe pasy kwietne, zakładać sandaria, tworzyć nowe remizy, parki kieszonkowe, strefy buforowe cieków oraz żywopłoty z rodzimych gatunków drzew i krzewów. Szczególnie wskazane będą gatunki o wielkim znaczeniu biocenotycznym i dla owadzich zapylaczy, i dla ptaków jak kalina koralowa i kruszyna na grunty podmokłe, berberys zwyczajny i dereń świdwa na świeże, a rodzime dzikie róże (rdzawa i szypszyna) na gleby suche.

Źródła:

Blaydes, H., Potts, S. G., Whyatt, J. D., & Armstrong, A. (2021). Opportunities to enhance pollinator biodiversity in solar parks. Renewable and Sustainable Energy Reviews, 145, 111065. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1364032121003531

Jarčuška, B., Gálffyová, M., Schnürmacher, R., Baláž, M., Mišík, M., Repel, M., … & Krištín, A. (2024). Solar parks can enhance bird diversity in agricultural landscape. Journal of Environmental Management, 351, 119902. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0301479723026907

Tinsley, E., Froidevaux, J. S., Zsebők, S., Szabadi, K. L., & Jones, G. (2023). Renewable energies and biodiversity: Impact of ground‐mounted solar photovoltaic sites on bat activity. Journal of Applied Ecology, 60(9), 1752-1762. https://besjournals.onlinelibrary.wiley.com/doi/pdfdirect/10.1111/1365-2664.14474

Zbliża się uchwalenie Unijnego Rozporządzenia o Odtwarzaniu Przyrody (nag. Nature Restoraton Law, NRL). 29 listopada Parlament Europejski zatwierdził rezultaty negocjacji trójstronnych z Radą i Komisją Europejską. Następnym krokiem będzie głosowanie plenarne w Parlamencie Europejskim (prawdopodobnie w marcu przyszłego roku). Wreszcie nastąpi oficjalne przyjęcie przez Radę UE zaakceptowanego przez Parlament rozporządzenia. W tej procedurze nie będzie już możliwości poprawek do treści rozporządzenia. Kiedy nowe prawo zostanie ustanowione w formie rozporządzenia, to stanie się bezpośrednio wiążące dla państw członkowskich. Dla nas, miłośniczek i miłośników dzikiej przyrody, łąk, pasów kwietnych oraz ogrodów biocenotycznych najważniejsze są poniższe cele.

Odbudowa zasobów przyrodniczych: Odwrócenie spadku liczebności i kondycji dzikich zapylaczy do 2030 r.

Zapylacze, zwłaszcza owady zapylające, pełnią kluczową rolę w procesie zapylania roślin, co ma ogromne znaczenie dla zdrowego funkcjonowania ekosystemów, produkcji żywności i utrzymania różnorodności biologicznej. Poniżej przedstawiam kilka głównych powodów, dla których konieczne jest chronienie zapylaczy:

  1. Produkcja żywności: Zapylacze, zwłaszcza pszczoły, trzmiele, motyle i niektóre inne owady, są niezbędne do zapylania wielu roślin uprawnych. Ponad 75% głównych gatunków roślin, które dostarczają ludziom żywność, wymaga zapylania przez owady. Bez skutecznego procesu zapylania wiele roślin nie byłoby w stanie wytworzyć owoców, nasion, a nawet warzyw.
  2. Bioróżnorodność: Zapylacze przyczyniają się do bioróżnorodności poprzez zapylanie dzikich roślin. Wiele gatunków roślin zależy od owadów zapylających do rozprzestrzeniania się i tworzenia nowych populacji. To zjawisko wpływa na różnorodność flory i fauny w danym obszarze.
  3. Zachowanie równowagi ekosystemowej: Zapylacze odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu równowagi ekosystemów poprzez wpływ na rozmieszczenie roślin i organizmów w danej przestrzeni. Są również istotne dla regulacji populacji szkodników roślin, co wpływa na zdrowie ekosystemu.
  4. Zrównoważone rolnictwo: W przypadku rolnictwa, zapylacze są niezwykle ważne dla zrównoważonej produkcji żywności. Działa to również w interesie rolników, ponieważ poprawiają one plony i jakość upraw. Odpowiednia populacja zapylaczy pomaga w utrzymaniu równowagi w ekosystemie rolniczym.
  5. Produkcja nasion: Wiele roślin, zwłaszcza tych, które są podstawowymi źródłami pożywienia, produkuje nasiona dzięki zapylaczom. Nasiona są kluczowe dla regeneracji roślin i utrzymania zdrowej populacji w przyrodzie.
  6. Utrzymanie różnorodności genetycznej: Zapylacze przyczyniają się do utrzymania różnorodności genetycznej roślin poprzez skuteczne krzyżowanie się roślin i mieszanie różnych genotypów. To zjawisko jest kluczowe dla adaptacji roślin do zmieniających się warunków środowiskowych.

Ochrona zapylaczy staje się coraz ważniejsza w obliczu zagrożeń, takich jak utrata siedlisk, stosowanie pestycydów, zanieczyszczenie środowiska, a także zmiany klimatyczne. Bez tych istotnych usług ekosystemowych, ludzkość i inne formy życia na Ziemi stanęłyby przed wyzwaniami związanymi z utrzymaniem równowagi ekosystemów i produkcją żywności.

Dlatego już teraz warto zaopatrzyć się w mieszanki nasion, stworzone dla dobra trzmieli https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/laka-dla-trzmieli/ 

Odbudowa zasobów przyrodniczych: Odwrócenie spadkowego trendu ptaków tradycyjnego krajobrazu rolniczego

(ang. Farmland Bird Index, FBI), tak żeby w 2030 r. FBI miało 105% wartości z 2024 r., zaś w 2050 r. już 115%.


Ptaki krajobrazu rolniczego pełnią ważne funkcje w ekosystemach rolniczych, a ich ochrona przyczynia się do zrównoważonego rolnictwa i utrzymania różnorodności biologicznej. Poniżej przedstawiam kilka głównych powodów, dla których konieczne jest chronienie ptaków krajobrazu rolniczego:

  1. Utrzymywanie równowagi ekosystemowej: Ptaki krajobrazu rolniczego są częścią złożonych łańcuchów pokarmowych. Działa to jako naturalny sposób na kontrolowanie i regulację populacji organizmów w ekosystemie rolniczym. Ich obecność może wpływać na zachowanie równowagi pomiędzy roślinami, owadami i innymi zwierzętami.
  2. Kontrola populacji szkodników: Wiele ptaków krajobrazu rolniczego jest drapieżnikami szkodników rolniczych, takich jak owady, gryzonie czy ślimaki. Ptaki te pomagają w naturalnym kontrolowaniu populacji szkodników, co może zmniejszyć potrzebę stosowania pestycydów przez rolników.
  3. Atrakcyjność krajobrazu: Obecność ptaków dodaje walory estetyczne krajobrazowi rolniczemu. Ponadto obserwacja ptaków może być atrakcyjną formą ekoturystyki, przynosząc korzyści lokalnym społecznościom.
  4. Zapylanie roślin: Niektóre ptaki przyczyniają się do procesu zapylania roślin, co jest niezbędne dla produkcji owoców, nasion i innych roślinnych produktów w krajobrazie rolniczym.

W związku z tym ochrona ptaków krajobrazu rolniczego ma szeroki zakres korzyści, zarówno dla środowiska naturalnego, jak i dla ludzi, którzy zależą od zrównoważonych praktyk rolniczych. Wspieranie środowiska, w którym ptaki te mogą prosperować, jest istotnym elementem działań na rzecz ochrony bioróżnorodności i zrównoważonego rolnictwa. Nieocenioną pomocą w realizacji tego celu będzie zakładanie nowych pasów kwietnych https://pasykwietne.wordpress.com/author/karipadi/ jak również siew mieszanek dla ptaków https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/laka-dla-dzikich-ptakow/ 

Poprawa trendu dla następnych dwu, wybranych przez każde państwo członkowskie, wskaźników opisujących dobrostan terenów użytkowanych rolniczo (indeks motyli łąkowych, zawartość węgla w glebach mineralnych, udział terenów wiejskich z elementami zróżnicowanego krajobrazu). Łuskoskrzydłym i nie tylko im powinna spodobać się nasza kompozycja nasion https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/dla-motyli/ 

Odbudowa zasobów przyrodniczych: Zatrzymanie nadmiernej urbanizacji oraz utraty terenów zielonych netto w miastach do 2030 r.

Dzięki promocji błękitno-zielonej infrastruktury po 2030 r. ma się rozpocząć trend wzrostowy, aż do osiągnięcia „satysfakcjonującego poziomu” (jaki powinniśmy określić w Krajowym Planie Odbudowy Przyrody).

Zatrzymanie nadmiernej urbanizacji oraz utrata terenów zielonych netto w miastach jest istotne z kilku powodów, związanych zarówno z jakością życia ludzi, jak i zdrowiem ekosystemów miejskich. Oto kilka kluczowych powodów, dla których konieczne jest ograniczenie urbanizacji i utrzymanie zielonych obszarów w miastach:

  1. Jakość życia mieszkańców: Zielone obszary w miastach, takie jak parki, ogrody publiczne i obszary rekreacyjne, przyczyniają się do poprawy jakości życia mieszkańców. Dostęp do przestrzeni zielonych sprzyja rekreacji, odpoczynkowi, a także poprawia zdrowie psychiczne i fizyczne.
  2. Regulacja klimatu miejskiego: Tereny zielone absorbują światło słoneczne i pomagają w absorpcji ciepła, co przyczynia się do regulacji temperatury w mieście. Rośliny absorbują dwutlenek węgla i produkują tlen, co poprawia jakość powietrza.
  3. Zatrzymanie wód opadowych: Zielone obszary działają jak naturalne obszary retencji, absorbując wodę deszczową i zmniejszając ryzyko powodzi. To przyczynia się do zrównoważonego zarządzania wodami opadowymi.
  4. Bioróżnorodność: Zielone obszary są domem dla różnorodnych form życia, w tym roślin, ptaków, owadów i innych organizmów. Utrzymywanie bioróżnorodności w miastach jest ważne dla równowagi ekosystemów miejskich.
  5. Ochrona zdrowia publicznego: Zielone tereny wspierają zdrowie publiczne poprzez poprawę jakości powietrza, redukcję poziomu hałasu i zapewnienie przestrzeni do aktywności fizycznej. To przyczynia się do zmniejszenia problemów zdrowotnych, takich jak choroby serca, otyłość i stres.
  6. Zrównoważony rozwój urbanistyczny: Nadmierne zastosowanie betonu i urbanizacja bez zrównoważonego podejścia mogą prowadzić do problemów związanych z przegrzewaniem się miast, tzw. efektem wyspy ciepła, oraz utratą terenów zielonych. Zachowanie równowagi pomiędzy urbanizacją a zachowaniem obszarów zielonych jest kluczowe dla zrównoważonego rozwoju miast.
  7. Odporność na zmiany klimatu: Zielone obszary mogą poprawić odporność miast na skutki zmian klimatu, takie jak ekstremalne temperatury, burze deszczowe i susze. Rośliny i gleba mogą działać jako naturalne filtry i regulatorzy, pomagając w dostosowaniu miast do zmieniających się warunków.

W związku z powyższymi korzyściami, wiele miast i społeczności dąży do zachowania i rozwijania terenów zielonych, a także do zrównoważonego planowania urbanistycznego, które uwzględnia potrzeby mieszkańców i ochronę środowiska. Ograniczenie nadmiernej urbanizacji i utrzymywanie terenów zielonych stanowi ważny krok w kierunku budowy bardziej zrównoważonych i przyjaznych dla ludzi miast.

O zieleni miejskiej więcej możecie przeczytać tu https://kwietna.org/tag/zielen-miejska/ 

Powszechna inwentaryzacja wszystkich siedlisk i gatunków „naturowych”

Inwentaryzacja ma objąć siedliska i gatunki z listy chronionych na mocy Dyrektywy Siedliskowej oraz Dyrektywy Ptasiej) w ciągu najbliższych 2 lat, w tym również poza ustanowionymi obszarami Natura 2000. Towarzyszyć im będzie ocena jakości płatów siedlisk oraz gatunków „naturowych”, celem wskazania jakim trzeba pomóc w pierwszej kolejności. Siedliskami „naturowymi” są liczne ekosystemy łąk i muraw np.: https://beewild.pro/murawy-kserotermiczne/ i https://beewild.pro/murawy-napiaskowe/ , poza tym młaki, hale górskie oraz słonawy, nawet tak nielubiane przez dawnych farmerów bliźniczyska.

Sporządzone zostaną mapy miejsc wymagających renaturyzacji wraz z oceną jakie powinny być „zasoby referencyjne” w skali kraju, oraz planem środków mających na celu przywrócenie miejsc/siedlisk do dobrego stanu. Będzie to niezbędne albowiem ww. dane oraz plan działań każde państwo członkowskie musi wykazać w Krajowym Planie Odbudowy Przyrody. Do 2030 r. Polska powinna wdrożyć środki mające na celu przywrócenie do dobrego stanu 30% niebędącego w dobrym stanie krajowego areału siedlisk przyrodniczych z zał. I Dyr. Siedliskowej, w pierwszej kolejności w obszarach Natura 2000, jak również odbudować 30% brakującego areału. Do 2040 r. odtworzone ma już być 60% siedlisk.

Skuteczna ochrona siedlisk „naturowych” przed degradacją ich stanu, również poza obszarami Natura 2000. Zezwolenia na przedsięwzięcia niszczące siedliska udzielane będą tylko wyjątkowo, dla nadrzędnych interesów celu publicznego związanych z obronnością, ewentualnie dla działań mitygujących zmiany klimatu albo usuwających skutki klęsk żywiołowych i katastrof przemysłowych, spowodowanych działaniem siły wyższej. 

Odbudowa gleb organicznych (torfów)

Na blisko 330 tys. ha użytkowanych rolniczo trwałych użytków zielonych: łąk i pastwisk odtworzone zostaną torfowiska. W tym co najmniej 82 tys. ha zostanie znowu nawodnionych do 2030 r. Powierzchnia odtwarzanych torfowisk, w tym paludikultur rolniczych, osiągnąć do 147 tys. ha do 2040 r., zaś 183 tys. ha do 2050 r. 

Odtwarzanie torfowisk ma znaczenie z punktu widzenia ochrony środowiska, bioróżnorodności, klimatu oraz zrównoważonego zarządzania zasobami naturalnymi. Oto kilka kluczowych powodów, dla których odtwarzanie torfowisk jest istotne:

  1. Magazynowanie węgla: Torfowiska są skutecznymi magazynami węgla. Torf, będący martwą materią roślinną, gromadzi ogromne ilości węgla organicznego. Odtwarzanie torfowisk przyczynia się do zatrzymywania dalszej utraty węgla do atmosfery, co pomaga w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych.
  2. Ochrona bioróżnorodności: Torfowiska są unikalnymi środowiskami, które stanowią dom dla wielu gatunków roślin, zwierząt i mikroorganizmów, które są dostosowane do specyficznych warunków torfowisk. Odtwarzanie torfowisk wspomaga ochronę i przywracanie miejscowej bioróżnorodności.
  3. Rola w cyklach wodnych: Torfowiska odgrywają ważną rolę w regulacji cyklów wodnych. Są naturalnymi zbiornikami wody, absorbuje wodę deszczową i stopniowo ją uwalniając. Odtwarzanie torfowisk przyczynia się do poprawy retencji wody i zapobiegania ekstremalnym zjawiskom hydrologicznym, takim jak powodzie lub susze.
  4. Łagodzenie skutków zmian klimatu: Zachowanie torfowisk jest kluczowe dla łagodzenia skutków zmian klimatu. Odtwarzanie torfowisk pomaga w zwiększaniu ich zdolności do magazynowania węgla, co ma pozytywny wpływ na globalne równowagi węglowe i zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych.
  5. Ochrona przed erozją gleby: Torfowiska pełnią funkcję naturalnych tam, utrzymując glebę w swoim miejscu. Odtwarzanie torfowisk może pomóc w zapobieganiu erozji gleby, utrzymując strukturę gleby i chroniąc ją przed utratą.
  6. Źródło wody pitnej: Torfowiska są ważnym źródłem wody pitnej. Odtwarzanie torfowisk przyczynia się do utrzymania czystości i ilości wód gruntowych, które są istotne dla dostarczania wody pitnej oraz dla różnych ekosystemów wodnych.

W związku z powyższymi korzyściami, wiele projektów i inicjatyw skupia się na odtwarzaniu torfowisk, zarówno na poziomie lokalnym, jak i globalnym. Przywracanie torfowisk jest kluczowe dla zrównoważonego zarządzania środowiskiem, bioróżnorodnością oraz walki ze zmianami klimatu.

Niezbędna jest także natychmiastowa redukcja eksploatacji torfu, który jest tradycyjnie stosowany jako paliwo i materiał ogrodniczy.

Posadzenie w UE 3 miliardów drzew poza lasami gospodarczymi

Na ziemie polskie przypadnie niemal 230 mln sadzonek czyli ponad 75 tysięcy na gminę. Preferowane będą gatunki rodzime oraz biocenotyczne.

Warto zaopatrywać się już w nasiona gatunków krajowych, przyjaznych ptakom oraz dzikimi zapylaczom: https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/kwitnace-drzewa-i-krzewy/ 

Analogicznie do rolnictwa także leśnictwo musi wybrać sześć z siedmiu  wskaźników odnoszących się do dobrostanu i pierwotności lasów dla jakich wykaże w 2030 r. trend poprawy. Są to: udział drzewostanów o zróżnicowanej strukturze wieku, łączność lasów (korytarze ekologiczne między nimi), węgiel organiczny w glebie leśnej i martwym drewnie, martwe drewno leżące, martwe drewno stojące, udział lasów z udziałem głównie, a najlepiej wyłącznie gatunków rodzimych oraz różnorodność gatunkowa drzew. Leśnicy muszą też doprowadzić do wzrostu liczby i poprawy dobrostanu ptaków, mierzonej indeksem pospolitych ptaków leśnych.

Wykorzystane źródła:

https://data.consilium.europa.eu/doc/document/ST-15907-2023-INIT/en/pdf [06.12.2023]

https://www.europarl.europa.eu/cmsdata/279065/2023-11-29%20votes%20and%20roll-call%20votes.pdf [06.12.2023]

https://beewild.pro/prawo-odtwarzania-przyrody/ [06.12.2023]

Ziemia – planeta miast

Na przełomie XVIII i XIX w. Błękitną Planetę zamieszkiwał miliard ludzi, z których raptem 2,5% żyło i umierało w miastach. Współcześnie populacja Ziemi osiągnęła około 8 miliardów, z czego ponad 60% skupia się w miastach. W krajach rozwijających się wciąż obserwuje się odpływ ludności ze wsi do większych, gęściej zaludnionych ośrodków, gdy w państwach wysoko rozwiniętych migracja ustała już po II wojnie, a po pandemii dominuje trend odwrotny: powrotu na wieś i/lub rozwoju rolnictwa i leśnictwa a terenach przynajmniej formalnie miejskich.

Około 20 największych metropolii świata (megamiast) odpowiada za znaczną część emisji gazów cieplarnianych, zanieczyszczeń atmosfery pyłami oraz zużycia wody pitnej. Tereny najsilniej zurbanizowane stały się domem nie tylko ludzi, ich zwierzęcych maskotek oraz roślin ozdobnych, lecz także tysięcy innych gatunków organizmów. Dlatego warto przyjrzeć się bliżej temu nowemu w skali geologicznej ekosystemowi, jakim jest urbicenoza.

Urbicenoza łac. urbs – miasto, nowołac. ceonosis — wielogatunkowy zespół organizmów o wspólnych wymaganiach ekologicznych z gr. koinos — wspólny, połączony; ang. urban ecosystem, pol. ekosystem miejski).

Człowiek jest miarą wszystkiego

Jak termitierę budują termity dla termitów, a mrowisko mrówki dla mrówek, tak urbicenozę tworzą ludzie dla samych siebie. Jak mrówki wprowadzają do mrowisk mszyce albo grzyby jadalne, tak człowiek zazielenia swoje osady roślinami. Ściąga także do miast swoje ukochane maskotki (przede wszystkim psy, koty i gołębie; do epoki motoryzacji konie; dziś coraz częściej ryby akwariowe, żółwie, nawet płazy, węże i koralowce). Nieprzebrane zasoby materii organicznej w postaci zapasów żywności od początku ściągały do miast mnóstwo zwierząt, przede wszystkim wszystkożerców lubiących ziarno: szczurów, myszy i wróbli. Gęste skupiska ludzi, psów i koni były szalenie atrakcyjne dla ich pasożytów: komarów, meszek, pluskwy domowej, pcheł i wszy, glist, owsików, przywr i tasiemców.

Nic dziwnego, że ludność miast od początków dziesiątkowana była przez epidemie. Większość dzikich gatunków wciąż boi się człowieka i jego wiernych sług: psa, kota, kozy. Mimo to przybywa zwierząt, które nauczyły się, że w mieście – mimo hałasu, skażenia światłem, dymem i pyłem – paradoksalnie i tak bywa tu bezpieczniej niż na polu ornym czy w lesie, gdyż nikt tu nie poluje. Dlatego miejskie sadzawki zapełniły się kaczkami i łyskami, mewy spotyka się na śmietnikach i placach, sroki opuściły lasy na rzecz osiedli a sójki na rzecz parków, kosze śmieci przeszukiwane są przez lisy i szopy.

Budowle ukształtowane ręką człowieka zapewniają coraz liczniejszym gatunkom zupełnie nowe siedliska. Kolejne gatunki nietoperzy przenoszą się z jaskiń i wiejskich kościołów na poddasza bloków i strychy bliźniaków, a wraz z nimi podążają kuny. Miasta zamieszkują tysięczne rzesze jerzyków, niemal zanikły za to ich populacje gniazdujące w dziuplach sędziwych drzew (znane choćby z Puszczy Białowieskiej). Poszerza się lista gatunków typowych dla rodzinnych ogródków działkowych, skwerów i parków. Wydłuża się lista gatunków konfliktowych w miastach i osadach przemysłowych, obejmując już nie tylko gołębia, gawrona czy szerszenia, lecz także dzika, kunę domową, sarnę, modraszki nausitousa i telejusa, w W-wie i Lublinie także łosia, w Gorzowie Wielkopolskim wilka, we Wrocławiu i Krakowie od niedawna także gniewosza plamistego.

Urbicenoza – znikoma bioróżnorodność, ogromna biomasa i jeszcze większa konsumpcja energii

Najważniejszymi cechami urbicenoz, odróżniającymi je od większości ekosystemów, w tym wsi, pozostają od tysiącleci:

  1. Niewielka różnorodność biologiczna;
  2. Ogromna biomasa, tworzona niemal wyłącznie przez ludzi;
  3. Zdecydowana przewaga oddychania i innych form spalania nad produkcją pierwotną;
  4. Gigantyczne zużycie energii i materii, pobieranych z innych ekosystemów;
  5. Równie wielka produkcja odpadów, w tym gazów cieplarnianych, dymów, pyłów, mikro- i makroplastiku, ścieków, w tym zawierających resztki farmaceutyków;
  6. Osobny mikroklimat, szczególnie tzw. miejska wyspa ciepła, ale także częstsze opady wskutek większej ilości jąder kondensacji pary wodnej.

Wielu ludzi nie tylko dostrzega te problemy, lecz również testuje różne sposoby ich rozwiązywania. Odpowiedzią na niewielką bioróżnorodność miast bywa: zamiana trawników w miejskie łąki, tworzenie nowych parków kieszonkowych i lasów Miyawaki, rozmieszczanie ptasich budek i ulików dla zapylaczy, ostatnio także wież lęgowych i nietoperzników, wprowadzanie niecek retencyjnych oraz ogrodów deszczowych czy tworzenie siedlisk zastępczych dla dzikich zapylaczy, np. sandariów.
Receptą na potwornie wielkie energii, wody oraz zasobów nieodnawialnych, a jednocześnie rozwiązaniem problemu zanieczyszczeń są recykling, upcykling oraz inne formy oszczędzania zasobów, a docelowo przejście na gospodarkę obiegu zamkniętego. Sposobem na złagodzenie efektu miejskiej wyspy cieplnej pozostaje zazielenianie naszych metropolii poprzez pnączowanie fasad, rewitalizację starych parków i zakładanie nowych, ochronę lasków miejskich, z czasem także tworzenie całych, wertykalnych gospodarstw rolnych i ogrodów w wieżowcach.

Urbicenoza jako ekosystem cudzożywny

Cudzożywny może być nie tylko organizm, lecz także cały ekosystem, o ile procesy rozkładu (mineralizacji) materii organicznej przeważają w nim nad produkcją materii organicznej. Przykładami środowisk całkiem naturalnych, a przecież heterotroficznych jako całość będą m.in. jaskinie, strumienie, większość rzek, wreszcie głębiny mórz poza oazami ryftowymi. Także ekosystemy miejskie mają wybitnie cudzożywną naturę, gdyż w całości zależą od dostaw energii i materii. Co więcej, są to nie tylko dostawy z najbliższych okolic wiejskich, lecz także z odległych kontynentów. O ryzykach związanych z tym stanem rzeczy ludzkość boleśnie przekonała się po przerwaniu łańcuchów dostaw podczas pandemii. Dopiero od kilku dekad próbujemy zmienić ten stan rzeczy m.in.: rozbudowując miejskie rolnictwo i leśnictwo, chroniąc ROD, wreszcie instalując pasieki na dachach budynków. Ważna jest także budowa własnej suwerenności żywnościowej i przemysłowej, poprzez restytucję części działów rolnictwa, rzemiosła i przemysłu, wygaszonych w danym kraju.

Osobliwości polskich urbicenoz

Urbanizacja Polski doznawała różnych przypływów i odpływów. Większość osad miejskich wręcz wymazał szwedzki Potop. Kto dziś pamięta, że Wisłą spławiano w XVI i XVII wieku więcej towarów niż Renem do XIX w.? Dziewiętnastowieczna rewolucja przemysłowa stworzyła kilka zupełnie nowych ośrodków przemysłowych jak Łódź i Białystok, a jednocześnie zmodernizowała dawniejsze jak Śląsk i Staropolski Okręg Przemysłowy.
Okresami silnego przyrostu ludności miejskiej było zniesienie pańszczyzny (w różnych zaborach w różnych czasach), budowa Gdyni i COP w II Rzeczypospolitej, potem wielkie budowy socjalizmu czasów Polski Ludowej. Ludności miejskiej przybywało po II wojnie światowej w tempie 7% na dziesięciolecie, osiągając współcześnie 60% (na tle 35% w 1945). Okupacja niemiecka i radziecka spowodowały niezwykle szybką proletaryzację chłopów, drobnomieszczan oraz inteligencji, którzy zapoznawszy się w charakterze robotników przymusowych z dwoma wersjami najnowocześniejszego wtedy przemysłu i najnowocześniejszego rolnictwa III Rzeszy i Sowietów Stalina, tym mocniej cenili rodzime, tradycyjne rolnictwo i rzemiosło.

Polska Ludowa zachowała — jako wyjątek w całym RWPG — prywatne gospodarstwa rolne, kutry rybackie, stawy rybne i lasy gospodarcze. Liczne miasta Ziem Odzyskanych zachowały, a nawet rozwinęły swój charakter „miast-ogrodów” czy „zielonych garnizonów”. Także stare metropolie zyskały ze względów wojskowych, sanitarnych i propagandowych kliny napowietrzające. To nowe tereny zieleni, rozległe ulice i place ze szpalerami drzew, klombami i trawnikami, pracownicze ogrody działkowe, skwery czy laski miejskie. W pobliżu pewnych miast zachowały się rozległe kompleksy leśne, obejmowane na przestrzeni lat ochroną jak Puszcza Kampinoska koło Warszawy czy Puszcza Bukowa pod Szczecinem. Dodajmy nieuregulowane jak Wisła w zaborze rosyjskim oraz spontaniczne dziczejące po upadku żeglugi i przemysłu rzeki jak Odra, Noteć, Warta i Bug, by wyjaśnić skąd w polskich miastach takie bogactwo gatunków. Nie tylko tych najbardziej odpornych, od dawna związanych z człowiekiem, lecz rzadkości jak łoś czy bielik wśród zwierząt; sromotnik fiołkowy, miękusz szafranowy i soplówka jodłowa wśród grzybów kapeluszowych; przylepniczka wytworna czy pismaczek pęcherzykowaty pośród porostów; a starodub łąkowy wśród roślin Warszawy.

Urbicenozy wczoraj, dziś i jutro

Celem ludzkości na XXI wiek i następne stulecie są urbicenozy przyjazne środowisku, nisko-, a docelowo zeroemisyjne. Wznosić się je będzie, a potem remontować korzystając w całości z materiałów z recyklingu i upcyklingu, bez zużywania nieodnawialnych kopalin, wykorzystując natomiast śmiecie zalegające dziś na megawysypiskach, spalane albo topione w morzach przez całe „śmieciowe mafie”. Zasilać je będzie energia elektryczna, chemiczna i cieplna ze źródeł zrównoważonych i odnawialnych, produkowana (z innych form energii, gdyż energia jako taka nie może zostać wytworzona ani zniszczona, może natomiast być zmarnowana, o ile nie wykonuje pracy użytecznej dla człowieka i przyrody) technikami przyjaznymi dla środowiska. Znacznie lepszymi niż spalanie paliw kopalnych, biogazu czy nawet hydroelektrownie, chroniące klimat i jakość powietrza, ale pustoszące rybostan i sprzyjające zakwitom glonów. Prąd elektryczny powstawał będzie dzięki Słońcu, wiatrom, pływom morskim, rzekom oraz ciepłu wnętrza Ziemi, może także drogą zimnej fuzji jądrowej? Na wypadek blackoutów i na czas uruchamiania nowych bloków będzie się go magazynowało w elektrowniach szczytowo-pompowych albo jeszcze innych, dziś trudnych do wyobrażenia technologii przyszłości. Spalanie węgla kamiennego przejdzie do lamusa historii, choć samo górnictwo węglowe jeszcze długo będzie konieczne – bez węgla koksowniczego nie będzie przecież stali, a bez stali zabraknie wiatraków i turbin, maszyn oraz zbrojeń budynków nawet w całkowicie zeroemisyjnej gospodarce. Żywność, włókna, papier i oleje techniczne powstawać będą z roślin uprawianych w wertykalnych farmach, położonych we wnętrzu miast nowego typu. Już dziś na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w Kalifornii i krajach skandynawskich zakłada się prototypowe dzielnice czy całe miasteczka, zbliżone do opisanych wyżej ideałów.

Każdy z nas może wziąć udział w zwalczaniu inwazyjnych gatunków obcych (pol. IGO) roślin, zwierząt i grzybów.

Na mocy Ustawy z dnia 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych (DzU z 2021 r. poz. 1718), zwanej dalej Ustawą o IGO, każdy, kto zauważy obecność IGO w swoim otoczeniu, powinien bez zwłoki zgłosić ten przykry fakt wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta, właściwemu ze względu na miejsce bytowania konkretnego IGO w środowisku (art. 15). Ustawa odróżnia inwazyjne gatunki obce groźne dla całej Wspólnoty Europejskiej od tych niebezpiecznych przede wszystkim dla państwa polskiego.

Jak zgłaszać?

Formalnego zgłoszenia obecności gatunków obcych dokonuje się pisemnie, za pomocą tradycyjnego listu, maila, SMS-a lub MMS-a, listu na skrzynkę podawczą urzędu (ePUAP). Prawidłowo sporządzone zgłoszenie winno zawierać:

  • dane kontaktowe oraz adres Zgłaszającej/ego (imię, nazwisko lub nazwę instytucji, adres, mail i/lub nr telefonu);
  • nazwę IGO;
  • przybliżoną przynajmniej liczbę okazów albo zajmowaną przez nie powierzchnię siedliska;
  • miejsce oraz datę obserwacji;
  • w miarę możności także fotografię potwierdzającą obserwację.

Co dalej?

Wójt gminy, burmistrz albo prezydent miasta weryfikuje formalnie zgłoszenie. W razie wykrycia niedociągnięć formalnych daje 7 dni roboczych na uzupełnienie formalności. W przypadku nieuzupełnienia braków formalnych zgłoszenia się nie proceduje dalej (pozostawia bez rozpoznania). Nie rozpoznaje się także zgłoszeń konkretnych populacji IGO, jakie już wcześniej znane były władzom. Zgodnie z art. 16 Ustawy o IGO niektóre gatunki są tak niebezpieczne, że podlegają szybkiej eliminacji. Jeżeli zgłoszenie tego gatunku zawiera brak, to będzie sprawdzone materialnie (w terenie. Nawet jeśli zawiera braki formalne, a przeciwko danym IGO podjęte zostaną szybkie kroki zaradcze.

Kto? Gdzie?

Ponadto wykrywaniem i zgłaszaniem inwazyjnych gatunków obcych roślin i zwierząt zajmują się z urzędu: regionalni dyrektorowie ochrony środowiska, dyrekcje parków narodowych, główny inspektor rybołówstwa morskiego, dyrekcje urzędów morskich oraz podległe im służby.

Władze samorządowe (wójt, burmistrz albo prezydent) przekazuje zgłoszenie, o którym mowa w art. 15 ust. 1, w postaci elektronicznej, w formacie danych oraz zgodnie ze wzorem udostępnionym przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska:

1) właściwemu dyrektorowi parku narodowego, jeżeli dane IGO obserwowano w parku narodowym;

2) właściwemu dyrektorowi urzędu morskiego, jeżeli IGO znajduje się w pasie technicznym poza obszarami morskimi zarządzanymi przez Głównego Inspektora Rybołówstwa Morskiego i poza parkami narodowymi;

3) Głównemu Inspektorowi Rybołówstwa Morskiego, na Bałtyku poza pasami technicznymi podległym urzędom morskim i poza parkiem narodowym;

4) właściwemu RDOŚ danego województwa, we wszystkich pozostałych przypadkach.

Samorząd ma obowiązek przekazać zgłoszenie jak najszybciej po jego otrzymaniu. W pierwszej kolejności powinien zająć się zgłoszeniami:

  • gatunków podlegających szybkiej eliminacji; 
  • stwarzającego zagrożenie dla UE i/lub Polski;
  • szeroko rozpowszechnionego.

Ponadto w celu uniknięcia opóźnień wszystkie zgłoszenia winny być sprawdzone i ew. zgłoszone w terminie jednego tygodnia do końca kwartału, w jakim wpłynęły.

Do Ustawy o IGO wydane zostanie rozporządzenie z listami gatunków, z podziałem na podlegające szybkiej eliminacji, stwarzające zagrożenie, szeroko rozpowszechnione oraz pozostałe. Nowe zadania samorządów to nierzadko zadania własne i/lub obligatoryjne każdej gminy. Praktyka wykaże, jak poszczególne gminy oraz państwo polskie jako całość poradzą sobie z lawiną zgłoszeń, niekiedy błędnych albo kłamliwych.

Co najmniej pięć inwazyjnych gatunków obcych (IGO) ptaków bytuje na polskich łąkach, pastwiskach oraz zbliżonych ekosystemach otwartych i półotwartych. Niemal wszystkie IGO wciąż przetrzymuje się w Polsce i krajach sąsiednich hobbystycznie, jako maskotki i/lub żywe oznaki prestiżu. Ptaki jako zwierzęta budzące sympatię społeczeństwa bywają celowo uwalnianie do środowiska naturalnego. Podejmują też wiele udanych dzięki ich mobilności oraz inteligencji ucieczek z niewoli. Ułatwia im to błyskawiczną kolonizację nawet bardzo odległych geograficznie terenów. Wszystkie IGO z definicji wpływają szkodliwie na rodzime gatunki. Szkodliwość dla rodzimej przyrody polega przede wszystkim na konkurencji o pokarm i miejsca lęgowe, aczkolwiek szereg gatunków wykazuje sporą, bezpośrednią agresję wobec rodzimych przedstawicieli gromady Aves. Możliwe jest też szkodzenie pośrednie, poprzez roznoszenie chorób i pasożytów. Straty gospodarcze to zwykle pustoszenie stawów rybnych, sadów, pól ornych, łąk kośnych, pastwisk oraz innych plantacji.

Według prawa

Prawa unijne i krajowe zakazują wprowadzania IGO z hodowli do środowiska naturalnego. Hodowcom i biznesmenom dysponującym koniecznymi zgodami na dalsze posiadanie tychże gatunków nakazuje się stale i dokładnie zabezpieczać miejsca przetrzymywania i obrotu ww. gatunkami inwazyjnymi. Myśliwym zaleca się bezwzględną eliminację przedstawicieli tychże gatunków, a przynajmniej niedopuszczenie do rozrodu, oczywiście w racjonalny sposób, by nie dopuścić do postrzału osób postronnych, zwierząt gospodarskich ani gatunków chronionych i rzadkich, a podobnych (zwłaszcza po zmroku i/lub poza sezonem godowym) do swoich inwazyjnych krewniaków.

IGO ptaków szczególnie często spotykamy na siedliskach bliskich sercu Fundacji Kwietna to jest: miejskich łąkach kwietnych w pobliżu sadzawek, nad rzekami i kanałami w miastach, na wiejskich łąkach kośnych, pastwiskach, zasiewach oziminy, miedzach, trzcinowiskach oraz innych, bezdrzewnych mokradłach.

Czarna piątka IGO najniebezpieczniejszych dla UE i Polski to: 

  1. bernikla kanadyjska Branta canadensis
  2. gęsiówka egipska (kazarka egipska) Alopochen aegyptacus
  3. kaczka mandarynka Aix galericulata
  4. sterniczka jamajska Oxyura jamaiensis
  5. aleksandretta obrożna Psittacula krameri.

Cztery pierwsze gatunki jako przedstawicielki rzędu blaszkodziobych zagrażają przede wszystkim: rodzimym gatunkom gęsi i kaczek (gęgawie, gęsi małej, bernikli białolicej, b. obrożnej, oharowi oraz kaczce czernicy), poza tym roślinom łąkowym i wodnym.

Aleksandretta obrożna jako ptak gniazdujący w dziuplach zagraża bezpośrednio wielu rodzimym dziuplakom, w tym wymarłej niemal krasce, poza tym gągołom, dudkom, sikorom, kowalikom, mazurkom, drobnym gatunkom dzięciołów, a nawet co delikatniejszym sowom (sóweczce, pójdźce i syczkowi). Potwierdzono jej szkodliwy wpływ na drobne ssaki (borowiaczka i borowca olbrzymiego wśród nietoperzy, wiewiórkę wśród gryzoni), a całkiem prawdopodobny jest analogiczny wpływ na pilchowate oraz inne gatunki nietoperzy.

Dzień Ziemi przypada 22 kwietnia. Co można zrobić najlepszego dla ziemi na jej cześć w wyjątkowym dniu? Oczywiście, że siać kwiaty. Przychodzimy z gotowym rozwiązaniem. Mamy dla Was propozycję nie do odrzucenia. Nanołączki. Kwietna rewolucja już się dzieje.

22 kwietnia obchodzimy międzynarodowe święto Dzień Ziemi, w którym szczególnie mocno stawia się nacisk na promocję proekologicznych postaw. Mamy do wypełnienia misję, która polega na ochronie ograniczonych zasobów, z jakich korzystają ludzie. Musimy chronić oceany, glebę, faunę i florę. Przestać wycinać lasy i eksploatować glebę. Musimy natychmiast zacząć działać.

Łąki kwietne należą do oaz bioróżnorodności. Magazynują CO2, zapobiegają suszy, oczyszczają powietrze, są domem i karmią dzikie zapylacze, bez których ludzkość nie ma szans przetrwać. Bogate pod względem gatunkowym obszary lepiej radzą sobie z wychwytywaniem i magazynowaniem CO2. Dla ludzi powinno być priorytetem wsparcie bioróżnorodności.

Zacznijmy od wielkich rzeczy. Siejmy łąki. To tak wiele. Możemy zadbać o zapylacze, o własny komfort, zdrowie, wreszcie o przyszłość naszego pożywienia, bo ono zależy od kilku fundamentalnych spraw. Na szczycie między innymi znajdują się łąki i zwiększanie bioróżnorodności.

Jak można uczcić Dzień Ziemi?

Skoro już to czytacie, to znaczy, że Wasze serca są zaangażowanie w pomoc Ziemi. Pomagamy tworzyć sieć miejskich hotspotów bioróżnorodności – balkonowych nanołączek z różnymi pożytecznymi kwiatami. Znajdziecie tu same piękności: chabry, maki, kąkole i inne dzikie kwiaty jednoroczne.

Żeby dostać taką porcję, wystarczy przekazać dowolną darowiznę na rzecz naszej fundacji i podać adres do wysyłki na kasia@kwietna.org.

Wszystkie wpłaty są przeznaczone są na działania statutowe Fundacji.

Dane do przelewu:
Fundacja Kwietna, KRS 0000765850
numer konta: 51 1140 2004 0000 3002 7864 9793 (mBank)

Każdy może ratować ziemię. Nanołączka to wielka rzecz. Łąka kwietna to nasza nadzieja.

Słodkowodne, pochodzące z Ameryki Północnej żółwie to najbardziej inwazyjna grupa ekologiczna gadów. W Polsce tak samo jak w całej Eurazji ich obecność niemal zawsze wynika z beztroskiego uwalniania za trudnych w utrzymaniu okazów z domowych hodowli. Trafiają przede wszystkim do miejskich odcinków rzek i kanałów, poza tym parkowych sadzawek, oczek wodnych i fontann. Stamtąd mogą rozprzestrzeniać się na obszary wiejskie, nawet te zdawałoby się dzikie i odludne. Część z nich wykorzystuje półnaturalne siedliska trawiaste jako miejsca lęgowe, ewentualnie do wygrzewania się.

Pamiętajmy, iż terapeny, skorpuchy oraz pozostałe żółwie wód słodkich żywią się głównie mięsem, a nie roślinami jak żółwie lądowe. Podraża to koszty ich hodowli, może stwarzać zagrożenie sanitarne dla nas, a po uwolnieniu do dzikiej przyrody stanowi zagrożenie dla ich potencjalnych ofiar. Zależnie od rozmiarów i miejscowych warunków żółwie wodne chwytają bezkręgowce, ryby, kijanki i stadia dorosłe płazów, małe zaskrońce tudzież pisklęta ptaków i drobne ssaki. Żółwie nie produkują wprawdzie jadu, lecz mogą mocno ugryźć (zwłaszcza skorpucha jaszczurowata vel żółw kajmanowy Chelydra serpentina pottrafi pozbawić dorosłego palców, a dziecko dłoni).

Jedyną terapeną rodzimą dla Polski i Europy pozostaje żółw błotny Emys orbicularis. Potrzebuje on kontrastowych siedlisk: gęsto zarośniętych starorzeczy, wolno płynących rzeczke, leśnych jeziorek etc. Jednocześnie potrzebują mocno nagrzewających się, suchych muraw na wydmach, grądzikach lub skarpach rzek. Właśnie w trakcie kolejnych akcji wzmacniania populacji naturalnych odkrywano dotąd nieznane, zdziczałe populacje gatunków amerykańskich, jak również potwierdzano ich negatywny wpływ (konkurencja o pokarm, lęgowiska i nagrzewiska, choroby) na naszego E. orbicularis.

Inwazyjne, obce dla Polski żółwie to m.in.:

  1. Żółw ozdobny Trachemys scripta;
  2. Ż. malowany Chrysemys picta;
  3. Ż. ostrogrzbiety Graphemys pseudogeographica;
  4. Skorpucha jaszczurowata Chelydra serpentina.

Nazwa: łubin trwały Lupinus polyphyllus Lindl.

Rodzina: bobowate Fabaceae (motylkowate Papilionaceae), podrodzina: bobowe właściwe Faboidae

Pochodzenie: zachodnie wybrzeża Ameryki Północnej, od Alaski i Brytyjskiej Kolumbii na północy po Wyoming, Utah i Kalifornię na południu

Zasięg wtórny na świecie: rozpowszechniony w całej Eurazji, Australii, Nowej Zelandii, Meksyku oraz na Azorach

Status w Polsce: Kategoria inwazyjności III (wysoka): 14 pkt. Zasiedlił przeważającą część naszych ziem. Wykazano też jego szkodliwy wpływ na rodzime gatunki roślin.

Występowanie w Polsce: pospolity w całym kraju, najczęstszy na północy i zachodzie

Kolonizowane siedliska: Wnika do naturalnych i półnaturalnych środowisk otwartych, w tym chronionych przez Dyrektywę Habitatową (Siedliskową). Najczęściej na:

· 6510 — niżowe i górskie świeże łąki użytkowane ekstensywnie (All. Arrhenatherion elatioris)

· 6520 — górskie łąki konietlicowe użytkowane ekstensywnie (All. Polygono-Trisetion).

Nieco rzadziej na:

· 6120 — ciepłolubne, śródlądowe murawy napiaskowe (All. Koelerion glaucae)

· 6430 — ziołorośla górskie (All. Adenostylion alliariae) i ziołorośla nadrzeczne (O. Convolvuletalia sepium).

Poza tym rozprzestrzenia się w lasach gospodarczych, pastwiskach, ugorach, na poboczach dróg, zrębach czy pasach przeciwpożarowych.

Morfologia

Okazała (0,5-1,6 m wys.), aczkolwiek krótkowieczna (4-6 lat) roślina, o groniastych, zwykle fiołkowo-błękitnych kwiatostanach. Korzenie z typowymi dla rodziny brodawkami. Charakteryzuje się wyprostowanymi pędami, pustymi w środku (dętymi) u czystego gatunku. Wypuszcza dłoniastodzielne (palmowate) liście, zawsze z nieparzystą liczbą przylistków, zwykle 13-15, zatem więcej niż u większości łubinów (stąd łacińska nazwa polyphyllus – wielolistny, wielolistkowy). Pojedyncze przylistki mają lancetowate blaszki. Pojedyncze kwiaty odznaczają się całkiem sporymi wymiarami, typową dla rodziny motylkowatą budową. Kolorystyka bywa bardzo różna. U form dzikich z Ameryki i wtórnie zdziczałych przeważają pastelowe, ale mocne odcienie fioletów wpadających w granat, z białym żagielkiem wewnątrz. Nie brak jednak odmian różowych, bordowych albo czysto niebieskich. Poza tym pojedyncze kwiaty u tego gatunku posiadają dziesięć pręcików zrosłych w jedną rurkę, okalającą słupek oraz całobrzegą wargę górną. Cały kwiatostan przybiera postać imponującego, znacznie okazalszego – jak u większości innych łubinów, grona na szczycie pędu. Zawiązuje się w czerwcu lub lipcu. Po ścięciu roślina ponawia kwitnienie. Owoc to typowy dla bobowatych strąk. U L. polyphyllus posiada owłosioną, skórzastą owocnię. Zawiera od 5 do 9 błyszczących, nakrapianych i jajowatych nasion.

Biologia i ekologia

Najlepiej urośnie w miejscach widnych, na glebach kwaśnych, co najwyżej obojętnych, piaszczystych lub gliniastych. Nie lubi ani stagnowania wody, ani długich susz, ani ciężkich, żyznych i alkalicznych podłoży. Szkodzi mu nadmierne nawożenie obornikiem. Na kwietnikach czy miejskich łąkach kwiatowych wskazane bywa dosiewanie co 2-3 lata. Formy zdziczałe są o wiele odporniejsze na złe warunki od ogrodowych i pastewnych, doskonale radząc sobie bez pomocy człowieka. Kwiaty zapylane są przez trzmiele i brzmiki, w Ameryce mogą być rabowane przez kolibry. Łubin trwały odegrał wielką rolę w hodowli nowych odmian łubinów, tak dekoracyjnych jak pastewnych. W pierwszych dekadach XX w. angielski szkółkarz George Russel wykonał benedyktyńską pracę, krzyżując łubin trwały z innymi, wieloletnimi gatunkami (głównie ł. krzewiastym L. arboreus i ł. siarkowym L. sulphureus, oba o żółtych kwiatach) oraz z jednorocznym ł. nutkajskim L. nootkatensis, celem wyhodowania roślin o kwiatostanach gęstszych, dłuższych i szerszych niż u dzikich przodków i wcześniejszych odmian. Pod koniec lat 30. odmiany Russela spopularyzował James Baker. U łubinów allel (wersja genu) kwiatów fioletowo-niebieskich dominuje, zaś pozostałe allele są recesywne, toteż łubiny zbiegłe z ogrodów i pastwisk wracają po kilku pokoleniach do fenotypu dzikich przodków z Ameryki Północnej.

Zwalczanie: zwykle polega na ręcznym lub mechanicznym pieleniu i wykopywaniu, analogicznie do walki ze słonecznikiem bulwiastym, prowadzonej nierzadko na tych samych poletkach myśliwskich. Można też popróbować z wapnowaniem gleby i/lub jej mocnym użyźnieniem albo zabagnieniem na kilka lat.

Ciekawostki

W polskim nazewnictwie łubinów panuje prawdziwa wolna amerykanka. Nazwami „łubin trwały”, „ł. mieszańcowy”, „ł. ozdobny” oraz „łubin ogrodowy” operuje się zamiennie i bardzo dowolnie. Tymczasem prawdziwy łubin trwały to określony gatunek botaniczny, natomiast łubiny mieszańcowe i ogrodowe to zwykle jego mieszańce (Lupinus x hybridus) albo mutanty, odbiegające pokrojem i kolorystyką od typu dzikiego. Drugim, częstym błędem bywa utożsamianie zdziczałych łubinów trwałych i ogrodowych z praktycznie nieuprawianym w Polsce łubinem andyjskim (ł. zmiennym Lupinus mutabilis). Tymczasem łubin andyjski to roślina jednoroczna, trudna do utrzymania w polskich ogrodach, choć z wyglądu podobna. 

Łubin trwały pozostaje gatunkiem ważnym gospodarczo. Mimo prób zakazania uprawy i obrotu handlowego bywa często sadzony na kwiat cięty, jako soliter na rabatach, jak również obecny w mieszankach nasion miejskich łąk kwietnych oraz pasów kwietnych do sadów. Bywa podsiewany na łowiskach leśnych jako pasza dla jeleniowatych, żubrów, muflonów i koziorożców. Istnieją także odmiany niemal pozbawione alkaloidów, wprowadzane na pastwiska i łąki jako pasza dla bydła czy koni. 

W Stanach Zjednoczonych inwazja L. polyphyllus na wschodnich wybrzeżach zagraża rzadkim motylom jak modraszek Karnera Plebejus melissa ssp. samuelis. Ł. trwały krzyżuje się bowiem z miejscowymi gatunkami, zwłaszcza z L. perennis, tworząc roje mieszańców, na których próbują żerować gąsienice ww. modraszka. Dla larw motyla kończy się to zatruciem, skoro nie potrafią rozkładać toksyn tych roślin. Właśnie brak czystych genetycznie L. perennis uniemożliwia skuteczną ochronę tychże motyli.