Wolontariat pracowniczy staje się coraz bardziej popularnym elementem strategii społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR) w firmach na całym świecie. Jak pokazują badania, ponad 70% pracowników deklaruje chęć angażowania się w działania na rzecz społeczności lokalnych, szczególnie jeśli inicjatywy są wspierane przez ich pracodawców*. To nie tylko sposób na budowanie zespołu i rozwój osobisty, ale także szansa na realny wpływ na otaczający nas świat.
W Polsce ten trend również nabiera tempa. Firmy coraz częściej wspierają działania ekologiczne, co nie tylko wzmacnia zaangażowanie pracowników, ale także pozytywnie wpływa na środowisko. Jednym z takich projektów jest „Adoptuj Łąkę”, w ramach którego wspólnie chronimy cenne ekosystemy łąkowe.
W 2024, pilotażowym roku projektu, mieliśmy przyjemność gościć zespoły wolontariuszy z Greenvolt Power i OX2, które przyczyniły się do ochrony unikalnego ekosystemu łąki w Nieborowie. Ich praca była dla nas ogromnym wsparciem, ale także wyzwaniem – zależało nam na tym, aby każdy uczestnik poczuł, że jego działania mają znaczenie i przynoszą realne korzyści dla środowiska. Jakie zadania wykonali wolontariusze?
Jednym z największych problemów na łące była obecność inwazyjnej nawłoci kanadyjskiej. Ten gatunek zagraża rodzimej florze, ponieważ szybko się rozprzestrzenia, wypierając lokalne rośliny. Wolontariusze usunęli znaczną część nawłoci, wykorzystując zarówno kosy ręczne, jak i spalinowe. Kluczowe było działanie przed kwitnieniem roślin, co zapobiegło dalszemu rozsiewaniu jej nasion.
Wspólnymi siłami udało się również oczyścić ciek wodny przebiegający przez łąkę. Dzięki temu poprawiliśmy warunki hydrologiczne, które są kluczowe dla zachowania różnorodności biologicznej. Lepszy przepływ wody przyniósł korzyści zarówno roślinom, jak i zwierzętom korzystającym z tego siedliska.
Kolejnym zadaniem było zbieranie nasion krwiściągu – rośliny o ogromnym znaczeniu dla ekosystemu, zwłaszcza dla motyla modraszka nausitous. Wolontariusze pomogli zebrać nasiona, które w przyszłym sezonie zostaną wykorzystane do wzmacniania populacji tej cennej rośliny na łące.
Praca zespołów z Greenvolt Power i OX2 miała wymierne efekty – udało się usunąć inwazyjne rośliny, poprawić przepływ wody i zabezpieczyć populację krwiściągu. Ale to nie wszystko. Ich zaangażowanie pokazało, że wspólna praca na rzecz przyrody nie tylko pomaga chronić środowisko, ale także buduje społeczność ludzi, którym zależy na przyszłości naszej planety.
Projekt „Adoptuj Łąkę” to nie tylko nasza inicjatywa – to wspólna misja, w której każdy, kto angażuje się w działania, ma swój wkład w ochronę bioróżnorodności. Dziękujemy wszystkim wolontariuszom za ich entuzjazm, ciężką pracę i determinację. Wasza pomoc to dowód na to, że razem możemy osiągnąć naprawdę wiele!
* Źródło: Wyniki badania Deloitte’s 2023 Global Human Capital Trends.
Silny spadek bioróżnorodności, zwłaszcza wymieranie owadów zapylających oraz ptaków to jedne z najgorszych klęsk ekologicznych naszych czasów. Jedną z głównych przyczyn tego szkodliwego tak dla dzikiej przyrody, jak i dla gospodarki człowieka procesu jest modernizacja rolnictwa. Masowe opryski, nadmierne nawożenie, intensyfikacja upraw, zamiana łąk i pastwisk na pola orne, likwidacja tradycyjnych miedz, oczek wodnych, drzew owocowych, zastępowanie wypasu bydła i koni przemysłową hodowlą w zamknięciu, wreszcie „rozlewanie się” miast na sąsiednie tereny wiejskie sprawia, że z flory Polski znikają kolejne gatunki przywiązane do pól ornych, łąk kośnych czy pastwisk.
Obchodzony 28 marca Dzień Chwastów (czy inaczej: Dzień Doceniania Chwastów) to święto roślin często uważanych za mało pożyteczne, a nawet niepożądanych na terenach upraw czy ogrodów. Dzisiaj, kiedy szata roślinna Polski traci sporo gatunków i całych ekosystemów, niektóre gatunki chwastów chronione prawem zachowały się już tylko na kartach podręczników i w ogrodach botanicznych, chociażby goździk lśniący i sasanka zwyczajna. Jeżeli nie otoczymy ich aktywną ochroną, dzikie kwiaty polne mogą już wkrótce podzielić los.
Tymczasem pomysł ratowania chwastów, nie tylko polnych (segetalnych) ale i łąkowych, zazwyczaj budzi dziś instynktowny sprzeciw dużej części osób uprawiających ziemię na większą skalę. Chwasty z definicji silnie konkurują o światło, wodę i sole mineralne z plonem (rośliną uprawną). Wiele z nich stanowi też „żywe rozsadniki” dla szkodników zwierzęcych czy chorobotwórczych drobnoustrojów, tym niebezpieczniejsze im bliżej spokrewnione z gatunkami udomowionymi np.: ognicha wobec rzepaku i kapusty; albo życica i perz wobec zbóż.
Przykłady wymarcia np. lepnicy nocnej czy dymnicy szerokodziałkowej, pokazują co czeka rośliny marginalne,
towarzyszące dziś zbożom, ziemniakom, wreszcie trawom i bobowatym z użytków zielonych, jeżeli nie udzielimy im azylu w specjalnych rezerwatach, nanołączkach, zielonych dachach oraz kwiatowych łąkach miejskich, może także ogródkach bioróżnorodności w ramach nowych ekoschematów? Warto darować im życie, skoro są nie tylko ładne, ale także ważne dla ratowania owadzich zapylaczy, pająków, ptaków śpiewających czy szczególnie bliskich wymarcia płazów.
Kiedyś kolorowa, podmokła łąka, pełna wężownika, kaczeńca czy firletki, głośna od kulików i czajek, z bujającymi w powietrzu błotniakami łąkowymi, budziła zachwyt letników z miast, ale nie dawała zysków rolnikom. Dlatego niemal wszędzie tego typu siedliska osuszano, zamieniając je w intensywnie użytkowane łąki kośne lub pastwiska, pola orne, czasem też stawy rybne, a nawet tereny pod zabudowę.
Na szczęście w szerokiej debacie podnoszone są już głosy w imieniu obrony interesów chwastów. Podjęto zatem szereg działań dla ich ocalenia. Dla zabezpieczenia puli genowej archeofitów podsiewa się je w gospodarstwach biodynamicznych i ekologicznych, skansenach, muzeach (chociażby w Muzeum II Wojny w Gdańsku czy pod Zamkiem
Królewskim w W-wie) wreszcie zakłada dla nich specjalne agrorezerwaty. Gromadzi się je również w bankach genów, arboretach i ogrodach botanicznych. Ta grupa roślin dostarcza niezastąpionych gatunków jednorocznych upiększających nanołączki oraz łaki kwietne naszych miast i miasteczek.
Ale nie każda roślina zielna, ożywiająca krajobraz wsi albo miejskiej łąki, wymaga ochrony. Mało tego! Szereg gatunków wymaga raczej nadzoru przed ucieczkami z upraw albo bezlitosnego usuwania ze środowisk półnaturalnych i naturalnych, szczególnie w dolinach rzecznych i/lub na terenie parków narodowych i rezerwatów. Listę takich niepożądanych przybyszów znaleźć można na stronach GDOŚ. Za tym niepokojącym trendem stoi wprowadzanie do ogrodów i pasów kwietnych gatunków inwazyjnych w Polsce, np. trojeści amerykańskiej. Podejmując dyskusję na ten temat, warto znać potrzebne terminy, pozwalające na rozróżnienie grup gatunków o odmiennych charakterach i historii.
Warto zapamiętać także następujące dane: chroniąc naturalne łąki możemy uratować co najmniej 218 ściśle chronionych gatunków zwierząt i 141 gatunków ściśle chronionych roślin naczyniowych rodzimych dla Polski. Niezwykły łąkowy ekosystem, którego podstawą są dzikie rodzime kwiaty, często nazywane właśnie chwastami, skrywa w sobie bogactwo bioróżnorodności, które musimy chronić zarówno przed rolnictwem przemysłowym, jak i przed porzuceniem.
Archeofit to gatunek pochodzący spoza danego kraju (antropofit), który zadomowił się u nas prze epoką Wielkich Odkryć Geograficznych (umownie przyjmuje się 1482 lub 1500, pomijając wcześniejsze, transatlantyckie kontakty Fenicjan, Wikingów czy baskijskich wielorybników). Skoro archeofity zadomowiły się u nas tak dawno, nie stanowią też zwykle zagrożenia dla rodzimej przyrody to bywają uznawane za gatunki rodzime. Przez te kilka tysięcy lat stały się trudnym do zastąpienia elementem diety pożytecznych ptaków, owadów i ptaków, toteż część z nich zasługuje na ochronę. Byle z głową, by nie zachwaszczać upraw!
Relikt dawnych upraw to gatunek kiedyś uprawiany celowo, dziś spotykany w stanie zdziczałym na cmentarzach i koło siedzib ludzkich, zwykle ruin. Przymiotnik „dawnej” niekoniecznie oznacza tu „sprzed wieków” czy „z czasów starożytnych”. W przypadku niektórych gatunków jak ogromne, kaukaskie barszcze odnosi się do lat 80. XX wieku, kiedy to wciąż uprawiano te rośliny na paszę w PGR. Tak samo drzewa owocowe w głębi lasów gospodarczych i parków narodowych bywają pozostałością dawnych przesiedleń np.: akcji Wisła w Bieszczadach i wypędzenia Niemców z Ziem
Odzyskanych. Nie wszystkie relikty dawnych upraw muszą być na każdym, krajowym stanowisku gatunkami obcymi. Część z nich rośnie dziko na odpowiednich stanowiskach pierwotnych, w inne miejsca zaś trafiła śwadomie dzięki człowiekowi. Dotyczy to choćby barwinka zwyczajnego (rodzimego na zachodzie) oraz lulecznicy kraińskiej (rodzimej na południowym wschodzie kraju).
Ergazjofigofit to termin fachowy termin z zakresu geografii roślin, wciąż używany przez niektórych edukatorów by oszołomić odbiorców erudycją. Rozpowszechnione obecnie wersje „ergazjolipofit” czy „orgazmofigofit” to patrząc od strony językoznawczej kontaminacje (zmieszania) czyli błędne połączenia kilku słów zbliżonych pisownią i/lub brzmieniem. We współczesnych polskich słownikach darmo szukać jego starożytnego źródłosłowu, przypominamy go zatem. „Ergasia” to z greki koine „praca zarobkowa”. W Nowym Testamencie oznaczała zależnie od kontekstu albo „harówkę”, albo „działanie dla zysku, służenie mamonie niż Bogu”. W naszym, geobotanicznym kontekście odnosi się
do racjonalnej, intensywnej uprawy roli dla zysku. „Figo” to mocno spolszczone, łacińskie „fugo, fugare” – uciekać, w tym wypadku uciekać z uprawy czyli dziczeć. „Fit” to znowu pożyczka z greki, skrót od „phyton” – roślina
Dziś jedną z ważniejszych dat dla globalnego ruchu ochrony środowiska jest 20 marca, czyli World Rewilding Day. Uznany i obchodzony przez organizacje przyrodnicze na całym świecie, jest okazją do podkreślania roli, jaką rewilding (renaturyzacja) pełni w procesie zwiększania bioróżnorodności i odbudowy ekosystemów.
Upraszczając: rewilding polega na zwracaniu przyrodzie terenów, które zostały jej odebrane i przekształcone przez działalność człowieka. Idea rewildingu obejmuje różne działania: począwszy od usuwania barier (jak groble i zapory, które przeszkadzają w naturalnym przepływie wody) czy reintrodukcji lub wzmacniania populacji kluczowych dla danego obszaru gatunków roślin i zwierząt. Istotnym aspektem jest także minimalizacja ingerencji człowieka, tak aby maksymalnie ograniczyć wpływ jego działalności na równowagę danego ekosystemu. Na powrót oddając kontrolę przyrodzie, rewilding wspiera proces odbudowy naturalnych związków międzygatunkowych, zapewniając wzrost bioróżnorodności i przywrócenie siedlisk ich pierwotnym mieszkańcom.
Wyjątkowym, półnaturalnym ekosystemem, który także należy objąć działaniami rewildingowymi, jest ekosystem łąkowy. W każdym przypadku jego stan zależy od tego, jak obszar jest wykorzystywany przez rolnictwo. Bez działania człowieka, łąki szybko zarosłyby lasem zgodnie z procesem naturalnej sukcesji. Tymczasem przeciętnie na wiejskiej łące kośnej możemy spotkać aż do 60 gatunków roślin naczyniowych, a na zmiennowilgotnych łąkach parków narodowych i krajobrazowych liczba ta sięga nawet 180 gatunków.
Jednak aby łąki były ostojami bioróżnorodności, potrzebna jest im nasza pomoc. Odpowiednio prowadzony wypas, mądre koszenie oraz zaniechanie stosowania środków chemicznych to najważniejsze elementy, na których opiera się łąkowy rewilding. W ślad za tymi działaniami idą przywracanie siedlisk i gatunków, które naturalnie przynależą do otwartych terenów.
Motywem przewodnim tegorocznego World Rewilding Day jest zachęcające do działania hasło #HopeIntoAction. W dobie kryzysu klimatycznego i rosnącej świadomości zjawisk takich jak szóste masowe wymieranie gatunków, idea rewildingu jest odpowiedzią na pytanie, co możemy zrobić już teraz, aby powstrzymać i spróbować odwrócić negatywne procesy, których jesteśmy świadkami.
#HopeIntoAction #WorldRewildingDay
Świat potrzebuje więcej energii, jednak paliwa kopalne się wyczerpują. Niektóre formy pozyskiwania energii odnawialnej chronią klimat ale szkodzą różnorodności biologicznej. Przykładowo hydroenergetyka niesie zagładę rybom wędrownym, sprzyja też zakwitom glonów. Farmy wiatrowe mogą zabijać ptaki i nietoperze. Panele fotowoltaiczne i wiatraki można produkować, a potem utylizować metodami zrównoważonymi albo sposobami mocno szkodliwymi dla dzikiej przyrody i rdzennych ludów. Biopaliwa są odnawialne, ale ich produkcja może zagrażać bezpieczeństwu żywnościowemu, dzikim zapylaczom albo innym organizmom. Pisaliśmy już o greenwashingu korporacji pustoszących przyrodę Świętokrzyskiego parku narodowego pozorem zeroemisyjności: https://kwietna.org/2024/02/05/jak-powstrzymac-korporacje-przed-niszczeniem-przyrody/
Pora omówić skrótowo związki fotowoltaiki z bioróżnorodnością terenów wiejskich Europy.
W UE i GB prowadzi się coraz więcej prac nad wpływem farm fotowoltaicznych na różnorodność roślin oraz zapylaczy. Blaydes i in. (2021) podsumowali wyniki dziesiątek badań szczegółowych. Przeważają doniesienia o pozytywnym wpływie paneli na gruntach ornych na różnorodność kwiatów odwiedzanych przez owady, a co za tym idzie najważniejszych grup dzikich zapylaczy. Niemal 80% artykułów naukowych przemawia za korzyściami z paneli dla rozmaitych grup owadów, szczególnie: trzmieli, pszczół miodnych i samotnych, bzygowatych, motyli oraz całych zgrupowań zapylaczy. Godne uwagi, że prac poświęconych pszczole miodnej jest znacznie mniej od analiz poświęconych mniej znanych laikom, a znacznie silniej zagrożonych dzikich zapylaczy.
Mimo to nie brak dowodów (znaleziono co najmniej 9 takich badań), że farmy fotowoltaiczne mogą w pewnych okolicznościach szkodzić różnorodności dzikich zapylaczy albo nie wywierać na nią żadnego wpływu. Być może dla insektów ważniejsze od samej obecności solarów będą skład gatunkowy flory oraz konkurencja między różnymi gatunkami owadów? Widać to na przykładzie trzech bardzo podobnych gatunków motyli-przestrojników (p. trawnika Aphantopus hyperantus, titonusa Pyronia tithonus oraz p. wielkiego Maniola jurtina), bytujących na farmie fotowoltaicznej obsianej rodzimym dla Europy Zachodniej, acz inwazyjnym w Polsce powojnikiem pnącym Clematis vitalba. Wszystkie trzy to średniej wielkości motyle dzienne o maskującym, brązowym ubarwieniu, preferujące siedliska nasłonecznione (przydroża, ugory, łąki miejskie), w tym ruderalne, mocno zmienione przez człowieka. Obfitość powojnika na instalacji PV wyraźnie sprzyjała titonusom, natomiast szkodziła przestrojnikom wielkim i trawnikom.
Wpływ farm PV na ptaki tradycyjnego krajobrazu rolnicznego przebadano ostatnio na Słowacji – Jarčuška i in. 2024. Okazuje się, że w warunkach intensyfikacji rolnictwa (komasacji pól, likwidacji siedlisk marginalnych i tradycyjnie użytkowanych, dalszej mechanizacji, intensywnego nawożenia i oprysków) instalacje PV raczej pomagają wielu przedstawicielom awifauny. Dotyczy to zwłaszcza gatunków owadożernych, żerujących na powierzchni ziemi oraz gniazdujących w runi, a nie na drzewach, słupach lub budynkach. Pocieszające, że słowackie PV na gruntach ornych stały się ostojami ptaków tradycyjnego, wiejskiego krajobrazu mimo, że tworzono je wyłącznie z myślą o maksymalizacji zysków z produkcji prądu, a nie braku negatywnych oddziaływań na ornitofaunę. Byłoby jeszcze lepiej gdyby podjęto pewne działania dla dobra ptaków np.: wprowadzono budki lęgowe, dosiano rodzime słowackie zioła o nasionach szczególnie wartościowych dla ziarnojadów, założono obok wiatrochrony lub laski kieszonkowe oparte o krajowe drzewa i krzewy, atrakcyjne jako miejsca gniazdowania czy źródła pokarmu. W przyszłości trzeba koniecznie zbadać, czy instalacje PV nie bywają swego rodzaju pułapkami ekologicznymi? Zwłaszcza podczas migracji jesiennych i wiosennych, albowiem pozostają dłużej wolne od śniegu? Czy lęgi ptaków na panelach PV oraz pod nimi są równie bezpieczne jak na tradycyjnie użytkowanych polach ornych, ugorach i zakrzaczeniach śródpolnych?
Jak dotąd przeprowadzono niewiele obserwacji na wpływem farm fotowoltaicznych na nietoperze. Zdaniem Tinsley i in. (2023) panele zaszkodziły sześciu z ośmiu poddanych analizie gatunków lub grup gatunków tych latających ssaków. Badania polegały na rejestracji odgłosów nietperzy aktywnych na terenach otwartych oraz na granicach farm – żywopłotach, stanowiących w pd-zach. Anglii główne siedliska (schronienia dzienne, lęgowiska) wielu gatunków nietoperzy. Kontrolę stanowiły farmy bez paneli o możliwie zbliżonym mikroklimacie, żywopłotach i pokrywie roślinnej. Panele fotowaltaiczne nie wywierały dostrzegalnego wpływu na bogactwo gatunkowe nietoperzy. Wpływały jednak i to szkodliwie na aktywność tych rzadkich i chronionych ssaków. Na obszarach instalacji PV była mniejsza była u karlika malutkiego Pipistrellus pipistrellus i borowców Nyctalus spp. Blisko żywopłotów ujawniał się negatywny wpływ fotowoltaiki głównie na aktywność mroczków późnych Cnephaeus serotinus i nocków Myotis spp., natomiast na terenach otwartych PV bardziej szkodziła gackom Plecotus spp. oraz karlikom drobnym Pipistrellus pygmaeus.
Nie da się zbudować nowoczesnego miksu energetycznego bez farm PV. Należy jednak tworzyć je racjonalnie, w sposób możliwie przyjazny dzikiej przyrodzie. Projekty inwestycji fotowoltaicznych należy uwzględniać w ocenach oddziaływania na środowisko. W razie konieczności należy albo zmieniać lokalizację, albo wdrażać niezbędne kompensacje przyrodnicze. Już teraz można zaproponować szereg działań, promowanych od dawna choć z innych powodów, przez Fundację Kwietna/BeeWild oraz naszych partnerów. Należy przede wszystkim ratować siedliska marginalne i tworzyć nowe, zatem: chronić dawne miedze, siać nowe pasy kwietne, zakładać sandaria, tworzyć nowe remizy, parki kieszonkowe, strefy buforowe cieków oraz żywopłoty z rodzimych gatunków drzew i krzewów. Szczególnie wskazane będą gatunki o wielkim znaczeniu biocenotycznym i dla owadzich zapylaczy, i dla ptaków jak kalina koralowa i kruszyna na grunty podmokłe, berberys zwyczajny i dereń świdwa na świeże, a rodzime dzikie róże (rdzawa i szypszyna) na gleby suche.
Blaydes, H., Potts, S. G., Whyatt, J. D., & Armstrong, A. (2021). Opportunities to enhance pollinator biodiversity in solar parks. Renewable and Sustainable Energy Reviews, 145, 111065. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1364032121003531
Jarčuška, B., Gálffyová, M., Schnürmacher, R., Baláž, M., Mišík, M., Repel, M., … & Krištín, A. (2024). Solar parks can enhance bird diversity in agricultural landscape. Journal of Environmental Management, 351, 119902. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0301479723026907
Tinsley, E., Froidevaux, J. S., Zsebők, S., Szabadi, K. L., & Jones, G. (2023). Renewable energies and biodiversity: Impact of ground‐mounted solar photovoltaic sites on bat activity. Journal of Applied Ecology, 60(9), 1752-1762. https://besjournals.onlinelibrary.wiley.com/doi/pdfdirect/10.1111/1365-2664.14474
Zbliża się uchwalenie Unijnego Rozporządzenia o Odtwarzaniu Przyrody (nag. Nature Restoraton Law, NRL). 29 listopada Parlament Europejski zatwierdził rezultaty negocjacji trójstronnych z Radą i Komisją Europejską. Następnym krokiem będzie głosowanie plenarne w Parlamencie Europejskim (prawdopodobnie w marcu przyszłego roku). Wreszcie nastąpi oficjalne przyjęcie przez Radę UE zaakceptowanego przez Parlament rozporządzenia. W tej procedurze nie będzie już możliwości poprawek do treści rozporządzenia. Kiedy nowe prawo zostanie ustanowione w formie rozporządzenia, to stanie się bezpośrednio wiążące dla państw członkowskich. Dla nas, miłośniczek i miłośników dzikiej przyrody, łąk, pasów kwietnych oraz ogrodów biocenotycznych najważniejsze są poniższe cele.
Zapylacze, zwłaszcza owady zapylające, pełnią kluczową rolę w procesie zapylania roślin, co ma ogromne znaczenie dla zdrowego funkcjonowania ekosystemów, produkcji żywności i utrzymania różnorodności biologicznej. Poniżej przedstawiam kilka głównych powodów, dla których konieczne jest chronienie zapylaczy:
Ochrona zapylaczy staje się coraz ważniejsza w obliczu zagrożeń, takich jak utrata siedlisk, stosowanie pestycydów, zanieczyszczenie środowiska, a także zmiany klimatyczne. Bez tych istotnych usług ekosystemowych, ludzkość i inne formy życia na Ziemi stanęłyby przed wyzwaniami związanymi z utrzymaniem równowagi ekosystemów i produkcją żywności.
Dlatego już teraz warto zaopatrzyć się w mieszanki nasion, stworzone dla dobra trzmieli https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/laka-dla-trzmieli/
(ang. Farmland Bird Index, FBI), tak żeby w 2030 r. FBI miało 105% wartości z 2024 r., zaś w 2050 r. już 115%.
Ptaki krajobrazu rolniczego pełnią ważne funkcje w ekosystemach rolniczych, a ich ochrona przyczynia się do zrównoważonego rolnictwa i utrzymania różnorodności biologicznej. Poniżej przedstawiam kilka głównych powodów, dla których konieczne jest chronienie ptaków krajobrazu rolniczego:
W związku z tym ochrona ptaków krajobrazu rolniczego ma szeroki zakres korzyści, zarówno dla środowiska naturalnego, jak i dla ludzi, którzy zależą od zrównoważonych praktyk rolniczych. Wspieranie środowiska, w którym ptaki te mogą prosperować, jest istotnym elementem działań na rzecz ochrony bioróżnorodności i zrównoważonego rolnictwa. Nieocenioną pomocą w realizacji tego celu będzie zakładanie nowych pasów kwietnych https://pasykwietne.wordpress.com/author/karipadi/ jak również siew mieszanek dla ptaków https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/laka-dla-dzikich-ptakow/
Poprawa trendu dla następnych dwu, wybranych przez każde państwo członkowskie, wskaźników opisujących dobrostan terenów użytkowanych rolniczo (indeks motyli łąkowych, zawartość węgla w glebach mineralnych, udział terenów wiejskich z elementami zróżnicowanego krajobrazu). Łuskoskrzydłym i nie tylko im powinna spodobać się nasza kompozycja nasion https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/dla-motyli/
Dzięki promocji błękitno-zielonej infrastruktury po 2030 r. ma się rozpocząć trend wzrostowy, aż do osiągnięcia „satysfakcjonującego poziomu” (jaki powinniśmy określić w Krajowym Planie Odbudowy Przyrody).
Zatrzymanie nadmiernej urbanizacji oraz utrata terenów zielonych netto w miastach jest istotne z kilku powodów, związanych zarówno z jakością życia ludzi, jak i zdrowiem ekosystemów miejskich. Oto kilka kluczowych powodów, dla których konieczne jest ograniczenie urbanizacji i utrzymanie zielonych obszarów w miastach:
W związku z powyższymi korzyściami, wiele miast i społeczności dąży do zachowania i rozwijania terenów zielonych, a także do zrównoważonego planowania urbanistycznego, które uwzględnia potrzeby mieszkańców i ochronę środowiska. Ograniczenie nadmiernej urbanizacji i utrzymywanie terenów zielonych stanowi ważny krok w kierunku budowy bardziej zrównoważonych i przyjaznych dla ludzi miast.
O zieleni miejskiej więcej możecie przeczytać tu https://kwietna.org/tag/zielen-miejska/
Inwentaryzacja ma objąć siedliska i gatunki z listy chronionych na mocy Dyrektywy Siedliskowej oraz Dyrektywy Ptasiej) w ciągu najbliższych 2 lat, w tym również poza ustanowionymi obszarami Natura 2000. Towarzyszyć im będzie ocena jakości płatów siedlisk oraz gatunków „naturowych”, celem wskazania jakim trzeba pomóc w pierwszej kolejności. Siedliskami „naturowymi” są liczne ekosystemy łąk i muraw np.: https://beewild.pro/murawy-kserotermiczne/ i https://beewild.pro/murawy-napiaskowe/ , poza tym młaki, hale górskie oraz słonawy, nawet tak nielubiane przez dawnych farmerów bliźniczyska.
Sporządzone zostaną mapy miejsc wymagających renaturyzacji wraz z oceną jakie powinny być „zasoby referencyjne” w skali kraju, oraz planem środków mających na celu przywrócenie miejsc/siedlisk do dobrego stanu. Będzie to niezbędne albowiem ww. dane oraz plan działań każde państwo członkowskie musi wykazać w Krajowym Planie Odbudowy Przyrody. Do 2030 r. Polska powinna wdrożyć środki mające na celu przywrócenie do dobrego stanu 30% niebędącego w dobrym stanie krajowego areału siedlisk przyrodniczych z zał. I Dyr. Siedliskowej, w pierwszej kolejności w obszarach Natura 2000, jak również odbudować 30% brakującego areału. Do 2040 r. odtworzone ma już być 60% siedlisk.
Skuteczna ochrona siedlisk „naturowych” przed degradacją ich stanu, również poza obszarami Natura 2000. Zezwolenia na przedsięwzięcia niszczące siedliska udzielane będą tylko wyjątkowo, dla nadrzędnych interesów celu publicznego związanych z obronnością, ewentualnie dla działań mitygujących zmiany klimatu albo usuwających skutki klęsk żywiołowych i katastrof przemysłowych, spowodowanych działaniem siły wyższej.
Na blisko 330 tys. ha użytkowanych rolniczo trwałych użytków zielonych: łąk i pastwisk odtworzone zostaną torfowiska. W tym co najmniej 82 tys. ha zostanie znowu nawodnionych do 2030 r. Powierzchnia odtwarzanych torfowisk, w tym paludikultur rolniczych, osiągnąć do 147 tys. ha do 2040 r., zaś 183 tys. ha do 2050 r.
Odtwarzanie torfowisk ma znaczenie z punktu widzenia ochrony środowiska, bioróżnorodności, klimatu oraz zrównoważonego zarządzania zasobami naturalnymi. Oto kilka kluczowych powodów, dla których odtwarzanie torfowisk jest istotne:
W związku z powyższymi korzyściami, wiele projektów i inicjatyw skupia się na odtwarzaniu torfowisk, zarówno na poziomie lokalnym, jak i globalnym. Przywracanie torfowisk jest kluczowe dla zrównoważonego zarządzania środowiskiem, bioróżnorodnością oraz walki ze zmianami klimatu.
Niezbędna jest także natychmiastowa redukcja eksploatacji torfu, który jest tradycyjnie stosowany jako paliwo i materiał ogrodniczy.
Na ziemie polskie przypadnie niemal 230 mln sadzonek czyli ponad 75 tysięcy na gminę. Preferowane będą gatunki rodzime oraz biocenotyczne.
Warto zaopatrywać się już w nasiona gatunków krajowych, przyjaznych ptakom oraz dzikimi zapylaczom: https://lakikwietne.pl/produkty/marki/beewild/kwitnace-drzewa-i-krzewy/
Analogicznie do rolnictwa także leśnictwo musi wybrać sześć z siedmiu wskaźników odnoszących się do dobrostanu i pierwotności lasów dla jakich wykaże w 2030 r. trend poprawy. Są to: udział drzewostanów o zróżnicowanej strukturze wieku, łączność lasów (korytarze ekologiczne między nimi), węgiel organiczny w glebie leśnej i martwym drewnie, martwe drewno leżące, martwe drewno stojące, udział lasów z udziałem głównie, a najlepiej wyłącznie gatunków rodzimych oraz różnorodność gatunkowa drzew. Leśnicy muszą też doprowadzić do wzrostu liczby i poprawy dobrostanu ptaków, mierzonej indeksem pospolitych ptaków leśnych.
https://data.consilium.europa.eu/doc/document/ST-15907-2023-INIT/en/pdf [06.12.2023]
https://www.europarl.europa.eu/cmsdata/279065/2023-11-29%20votes%20and%20roll-call%20votes.pdf [06.12.2023]
https://beewild.pro/prawo-odtwarzania-przyrody/ [06.12.2023]
Na przełomie XVIII i XIX w. Błękitną Planetę zamieszkiwał miliard ludzi, z których raptem 2,5% żyło i umierało w miastach. Współcześnie populacja Ziemi osiągnęła około 8 miliardów, z czego ponad 60% skupia się w miastach. W krajach rozwijających się wciąż obserwuje się odpływ ludności ze wsi do większych, gęściej zaludnionych ośrodków, gdy w państwach wysoko rozwiniętych migracja ustała już po II wojnie, a po pandemii dominuje trend odwrotny: powrotu na wieś i/lub rozwoju rolnictwa i leśnictwa a terenach przynajmniej formalnie miejskich.
Około 20 największych metropolii świata (megamiast) odpowiada za znaczną część emisji gazów cieplarnianych, zanieczyszczeń atmosfery pyłami oraz zużycia wody pitnej. Tereny najsilniej zurbanizowane stały się domem nie tylko ludzi, ich zwierzęcych maskotek oraz roślin ozdobnych, lecz także tysięcy innych gatunków organizmów. Dlatego warto przyjrzeć się bliżej temu nowemu w skali geologicznej ekosystemowi, jakim jest urbicenoza.
Urbicenoza łac. urbs – miasto, nowołac. ceonosis — wielogatunkowy zespół organizmów o wspólnych wymaganiach ekologicznych z gr. koinos — wspólny, połączony; ang. urban ecosystem, pol. ekosystem miejski).
Jak termitierę budują termity dla termitów, a mrowisko mrówki dla mrówek, tak urbicenozę tworzą ludzie dla samych siebie. Jak mrówki wprowadzają do mrowisk mszyce albo grzyby jadalne, tak człowiek zazielenia swoje osady roślinami. Ściąga także do miast swoje ukochane maskotki (przede wszystkim psy, koty i gołębie; do epoki motoryzacji konie; dziś coraz częściej ryby akwariowe, żółwie, nawet płazy, węże i koralowce). Nieprzebrane zasoby materii organicznej w postaci zapasów żywności od początku ściągały do miast mnóstwo zwierząt, przede wszystkim wszystkożerców lubiących ziarno: szczurów, myszy i wróbli. Gęste skupiska ludzi, psów i koni były szalenie atrakcyjne dla ich pasożytów: komarów, meszek, pluskwy domowej, pcheł i wszy, glist, owsików, przywr i tasiemców.
Nic dziwnego, że ludność miast od początków dziesiątkowana była przez epidemie. Większość dzikich gatunków wciąż boi się człowieka i jego wiernych sług: psa, kota, kozy. Mimo to przybywa zwierząt, które nauczyły się, że w mieście – mimo hałasu, skażenia światłem, dymem i pyłem – paradoksalnie i tak bywa tu bezpieczniej niż na polu ornym czy w lesie, gdyż nikt tu nie poluje. Dlatego miejskie sadzawki zapełniły się kaczkami i łyskami, mewy spotyka się na śmietnikach i placach, sroki opuściły lasy na rzecz osiedli a sójki na rzecz parków, kosze śmieci przeszukiwane są przez lisy i szopy.
Budowle ukształtowane ręką człowieka zapewniają coraz liczniejszym gatunkom zupełnie nowe siedliska. Kolejne gatunki nietoperzy przenoszą się z jaskiń i wiejskich kościołów na poddasza bloków i strychy bliźniaków, a wraz z nimi podążają kuny. Miasta zamieszkują tysięczne rzesze jerzyków, niemal zanikły za to ich populacje gniazdujące w dziuplach sędziwych drzew (znane choćby z Puszczy Białowieskiej). Poszerza się lista gatunków typowych dla rodzinnych ogródków działkowych, skwerów i parków. Wydłuża się lista gatunków konfliktowych w miastach i osadach przemysłowych, obejmując już nie tylko gołębia, gawrona czy szerszenia, lecz także dzika, kunę domową, sarnę, modraszki nausitousa i telejusa, w W-wie i Lublinie także łosia, w Gorzowie Wielkopolskim wilka, we Wrocławiu i Krakowie od niedawna także gniewosza plamistego.
Najważniejszymi cechami urbicenoz, odróżniającymi je od większości ekosystemów, w tym wsi, pozostają od tysiącleci:
Wielu ludzi nie tylko dostrzega te problemy, lecz również testuje różne sposoby ich rozwiązywania. Odpowiedzią na niewielką bioróżnorodność miast bywa: zamiana trawników w miejskie łąki, tworzenie nowych parków kieszonkowych i lasów Miyawaki, rozmieszczanie ptasich budek i ulików dla zapylaczy, ostatnio także wież lęgowych i nietoperzników, wprowadzanie niecek retencyjnych oraz ogrodów deszczowych czy tworzenie siedlisk zastępczych dla dzikich zapylaczy, np. sandariów.
Receptą na potwornie wielkie energii, wody oraz zasobów nieodnawialnych, a jednocześnie rozwiązaniem problemu zanieczyszczeń są recykling, upcykling oraz inne formy oszczędzania zasobów, a docelowo przejście na gospodarkę obiegu zamkniętego. Sposobem na złagodzenie efektu miejskiej wyspy cieplnej pozostaje zazielenianie naszych metropolii poprzez pnączowanie fasad, rewitalizację starych parków i zakładanie nowych, ochronę lasków miejskich, z czasem także tworzenie całych, wertykalnych gospodarstw rolnych i ogrodów w wieżowcach.
Cudzożywny może być nie tylko organizm, lecz także cały ekosystem, o ile procesy rozkładu (mineralizacji) materii organicznej przeważają w nim nad produkcją materii organicznej. Przykładami środowisk całkiem naturalnych, a przecież heterotroficznych jako całość będą m.in. jaskinie, strumienie, większość rzek, wreszcie głębiny mórz poza oazami ryftowymi. Także ekosystemy miejskie mają wybitnie cudzożywną naturę, gdyż w całości zależą od dostaw energii i materii. Co więcej, są to nie tylko dostawy z najbliższych okolic wiejskich, lecz także z odległych kontynentów. O ryzykach związanych z tym stanem rzeczy ludzkość boleśnie przekonała się po przerwaniu łańcuchów dostaw podczas pandemii. Dopiero od kilku dekad próbujemy zmienić ten stan rzeczy m.in.: rozbudowując miejskie rolnictwo i leśnictwo, chroniąc ROD, wreszcie instalując pasieki na dachach budynków. Ważna jest także budowa własnej suwerenności żywnościowej i przemysłowej, poprzez restytucję części działów rolnictwa, rzemiosła i przemysłu, wygaszonych w danym kraju.
Urbanizacja Polski doznawała różnych przypływów i odpływów. Większość osad miejskich wręcz wymazał szwedzki Potop. Kto dziś pamięta, że Wisłą spławiano w XVI i XVII wieku więcej towarów niż Renem do XIX w.? Dziewiętnastowieczna rewolucja przemysłowa stworzyła kilka zupełnie nowych ośrodków przemysłowych jak Łódź i Białystok, a jednocześnie zmodernizowała dawniejsze jak Śląsk i Staropolski Okręg Przemysłowy.
Okresami silnego przyrostu ludności miejskiej było zniesienie pańszczyzny (w różnych zaborach w różnych czasach), budowa Gdyni i COP w II Rzeczypospolitej, potem wielkie budowy socjalizmu czasów Polski Ludowej. Ludności miejskiej przybywało po II wojnie światowej w tempie 7% na dziesięciolecie, osiągając współcześnie 60% (na tle 35% w 1945). Okupacja niemiecka i radziecka spowodowały niezwykle szybką proletaryzację chłopów, drobnomieszczan oraz inteligencji, którzy zapoznawszy się w charakterze robotników przymusowych z dwoma wersjami najnowocześniejszego wtedy przemysłu i najnowocześniejszego rolnictwa III Rzeszy i Sowietów Stalina, tym mocniej cenili rodzime, tradycyjne rolnictwo i rzemiosło.
Polska Ludowa zachowała — jako wyjątek w całym RWPG — prywatne gospodarstwa rolne, kutry rybackie, stawy rybne i lasy gospodarcze. Liczne miasta Ziem Odzyskanych zachowały, a nawet rozwinęły swój charakter „miast-ogrodów” czy „zielonych garnizonów”. Także stare metropolie zyskały ze względów wojskowych, sanitarnych i propagandowych kliny napowietrzające. To nowe tereny zieleni, rozległe ulice i place ze szpalerami drzew, klombami i trawnikami, pracownicze ogrody działkowe, skwery czy laski miejskie. W pobliżu pewnych miast zachowały się rozległe kompleksy leśne, obejmowane na przestrzeni lat ochroną jak Puszcza Kampinoska koło Warszawy czy Puszcza Bukowa pod Szczecinem. Dodajmy nieuregulowane jak Wisła w zaborze rosyjskim oraz spontaniczne dziczejące po upadku żeglugi i przemysłu rzeki jak Odra, Noteć, Warta i Bug, by wyjaśnić skąd w polskich miastach takie bogactwo gatunków. Nie tylko tych najbardziej odpornych, od dawna związanych z człowiekiem, lecz rzadkości jak łoś czy bielik wśród zwierząt; sromotnik fiołkowy, miękusz szafranowy i soplówka jodłowa wśród grzybów kapeluszowych; przylepniczka wytworna czy pismaczek pęcherzykowaty pośród porostów; a starodub łąkowy wśród roślin Warszawy.
Celem ludzkości na XXI wiek i następne stulecie są urbicenozy przyjazne środowisku, nisko-, a docelowo zeroemisyjne. Wznosić się je będzie, a potem remontować korzystając w całości z materiałów z recyklingu i upcyklingu, bez zużywania nieodnawialnych kopalin, wykorzystując natomiast śmiecie zalegające dziś na megawysypiskach, spalane albo topione w morzach przez całe „śmieciowe mafie”. Zasilać je będzie energia elektryczna, chemiczna i cieplna ze źródeł zrównoważonych i odnawialnych, produkowana (z innych form energii, gdyż energia jako taka nie może zostać wytworzona ani zniszczona, może natomiast być zmarnowana, o ile nie wykonuje pracy użytecznej dla człowieka i przyrody) technikami przyjaznymi dla środowiska. Znacznie lepszymi niż spalanie paliw kopalnych, biogazu czy nawet hydroelektrownie, chroniące klimat i jakość powietrza, ale pustoszące rybostan i sprzyjające zakwitom glonów. Prąd elektryczny powstawał będzie dzięki Słońcu, wiatrom, pływom morskim, rzekom oraz ciepłu wnętrza Ziemi, może także drogą zimnej fuzji jądrowej? Na wypadek blackoutów i na czas uruchamiania nowych bloków będzie się go magazynowało w elektrowniach szczytowo-pompowych albo jeszcze innych, dziś trudnych do wyobrażenia technologii przyszłości. Spalanie węgla kamiennego przejdzie do lamusa historii, choć samo górnictwo węglowe jeszcze długo będzie konieczne – bez węgla koksowniczego nie będzie przecież stali, a bez stali zabraknie wiatraków i turbin, maszyn oraz zbrojeń budynków nawet w całkowicie zeroemisyjnej gospodarce. Żywność, włókna, papier i oleje techniczne powstawać będą z roślin uprawianych w wertykalnych farmach, położonych we wnętrzu miast nowego typu. Już dziś na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w Kalifornii i krajach skandynawskich zakłada się prototypowe dzielnice czy całe miasteczka, zbliżone do opisanych wyżej ideałów.
Każdy z nas może wziąć udział w zwalczaniu inwazyjnych gatunków obcych (pol. IGO) roślin, zwierząt i grzybów.
Na mocy Ustawy z dnia 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych (DzU z 2021 r. poz. 1718), zwanej dalej Ustawą o IGO, każdy, kto zauważy obecność IGO w swoim otoczeniu, powinien bez zwłoki zgłosić ten przykry fakt wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta, właściwemu ze względu na miejsce bytowania konkretnego IGO w środowisku (art. 15). Ustawa odróżnia inwazyjne gatunki obce groźne dla całej Wspólnoty Europejskiej od tych niebezpiecznych przede wszystkim dla państwa polskiego.
Formalnego zgłoszenia obecności gatunków obcych dokonuje się pisemnie, za pomocą tradycyjnego listu, maila, SMS-a lub MMS-a, listu na skrzynkę podawczą urzędu (ePUAP). Prawidłowo sporządzone zgłoszenie winno zawierać:
Wójt gminy, burmistrz albo prezydent miasta weryfikuje formalnie zgłoszenie. W razie wykrycia niedociągnięć formalnych daje 7 dni roboczych na uzupełnienie formalności. W przypadku nieuzupełnienia braków formalnych zgłoszenia się nie proceduje dalej (pozostawia bez rozpoznania). Nie rozpoznaje się także zgłoszeń konkretnych populacji IGO, jakie już wcześniej znane były władzom. Zgodnie z art. 16 Ustawy o IGO niektóre gatunki są tak niebezpieczne, że podlegają szybkiej eliminacji. Jeżeli zgłoszenie tego gatunku zawiera brak, to będzie sprawdzone materialnie (w terenie. Nawet jeśli zawiera braki formalne, a przeciwko danym IGO podjęte zostaną szybkie kroki zaradcze.
Ponadto wykrywaniem i zgłaszaniem inwazyjnych gatunków obcych roślin i zwierząt zajmują się z urzędu: regionalni dyrektorowie ochrony środowiska, dyrekcje parków narodowych, główny inspektor rybołówstwa morskiego, dyrekcje urzędów morskich oraz podległe im służby.
Władze samorządowe (wójt, burmistrz albo prezydent) przekazuje zgłoszenie, o którym mowa w art. 15 ust. 1, w postaci elektronicznej, w formacie danych oraz zgodnie ze wzorem udostępnionym przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska:
1) właściwemu dyrektorowi parku narodowego, jeżeli dane IGO obserwowano w parku narodowym;
2) właściwemu dyrektorowi urzędu morskiego, jeżeli IGO znajduje się w pasie technicznym poza obszarami morskimi zarządzanymi przez Głównego Inspektora Rybołówstwa Morskiego i poza parkami narodowymi;
3) Głównemu Inspektorowi Rybołówstwa Morskiego, na Bałtyku poza pasami technicznymi podległym urzędom morskim i poza parkiem narodowym;
4) właściwemu RDOŚ danego województwa, we wszystkich pozostałych przypadkach.
Samorząd ma obowiązek przekazać zgłoszenie jak najszybciej po jego otrzymaniu. W pierwszej kolejności powinien zająć się zgłoszeniami:
Ponadto w celu uniknięcia opóźnień wszystkie zgłoszenia winny być sprawdzone i ew. zgłoszone w terminie jednego tygodnia do końca kwartału, w jakim wpłynęły.
Do Ustawy o IGO wydane zostanie rozporządzenie z listami gatunków, z podziałem na podlegające szybkiej eliminacji, stwarzające zagrożenie, szeroko rozpowszechnione oraz pozostałe. Nowe zadania samorządów to nierzadko zadania własne i/lub obligatoryjne każdej gminy. Praktyka wykaże, jak poszczególne gminy oraz państwo polskie jako całość poradzą sobie z lawiną zgłoszeń, niekiedy błędnych albo kłamliwych.
Co najmniej pięć inwazyjnych gatunków obcych (IGO) ptaków bytuje na polskich łąkach, pastwiskach oraz zbliżonych ekosystemach otwartych i półotwartych. Niemal wszystkie IGO wciąż przetrzymuje się w Polsce i krajach sąsiednich hobbystycznie, jako maskotki i/lub żywe oznaki prestiżu. Ptaki jako zwierzęta budzące sympatię społeczeństwa bywają celowo uwalnianie do środowiska naturalnego. Podejmują też wiele udanych dzięki ich mobilności oraz inteligencji ucieczek z niewoli. Ułatwia im to błyskawiczną kolonizację nawet bardzo odległych geograficznie terenów. Wszystkie IGO z definicji wpływają szkodliwie na rodzime gatunki. Szkodliwość dla rodzimej przyrody polega przede wszystkim na konkurencji o pokarm i miejsca lęgowe, aczkolwiek szereg gatunków wykazuje sporą, bezpośrednią agresję wobec rodzimych przedstawicieli gromady Aves. Możliwe jest też szkodzenie pośrednie, poprzez roznoszenie chorób i pasożytów. Straty gospodarcze to zwykle pustoszenie stawów rybnych, sadów, pól ornych, łąk kośnych, pastwisk oraz innych plantacji.
Prawa unijne i krajowe zakazują wprowadzania IGO z hodowli do środowiska naturalnego. Hodowcom i biznesmenom dysponującym koniecznymi zgodami na dalsze posiadanie tychże gatunków nakazuje się stale i dokładnie zabezpieczać miejsca przetrzymywania i obrotu ww. gatunkami inwazyjnymi. Myśliwym zaleca się bezwzględną eliminację przedstawicieli tychże gatunków, a przynajmniej niedopuszczenie do rozrodu, oczywiście w racjonalny sposób, by nie dopuścić do postrzału osób postronnych, zwierząt gospodarskich ani gatunków chronionych i rzadkich, a podobnych (zwłaszcza po zmroku i/lub poza sezonem godowym) do swoich inwazyjnych krewniaków.
IGO ptaków szczególnie często spotykamy na siedliskach bliskich sercu Fundacji Kwietna to jest: miejskich łąkach kwietnych w pobliżu sadzawek, nad rzekami i kanałami w miastach, na wiejskich łąkach kośnych, pastwiskach, zasiewach oziminy, miedzach, trzcinowiskach oraz innych, bezdrzewnych mokradłach.
Cztery pierwsze gatunki jako przedstawicielki rzędu blaszkodziobych zagrażają przede wszystkim: rodzimym gatunkom gęsi i kaczek (gęgawie, gęsi małej, bernikli białolicej, b. obrożnej, oharowi oraz kaczce czernicy), poza tym roślinom łąkowym i wodnym.
Aleksandretta obrożna jako ptak gniazdujący w dziuplach zagraża bezpośrednio wielu rodzimym dziuplakom, w tym wymarłej niemal krasce, poza tym gągołom, dudkom, sikorom, kowalikom, mazurkom, drobnym gatunkom dzięciołów, a nawet co delikatniejszym sowom (sóweczce, pójdźce i syczkowi). Potwierdzono jej szkodliwy wpływ na drobne ssaki (borowiaczka i borowca olbrzymiego wśród nietoperzy, wiewiórkę wśród gryzoni), a całkiem prawdopodobny jest analogiczny wpływ na pilchowate oraz inne gatunki nietoperzy.
Dzień Ziemi przypada 22 kwietnia. Co można zrobić najlepszego dla ziemi na jej cześć w wyjątkowym dniu? Oczywiście, że siać kwiaty. Przychodzimy z gotowym rozwiązaniem. Mamy dla Was propozycję nie do odrzucenia. Nanołączki. Kwietna rewolucja już się dzieje.
22 kwietnia obchodzimy międzynarodowe święto Dzień Ziemi, w którym szczególnie mocno stawia się nacisk na promocję proekologicznych postaw. Mamy do wypełnienia misję, która polega na ochronie ograniczonych zasobów, z jakich korzystają ludzie. Musimy chronić oceany, glebę, faunę i florę. Przestać wycinać lasy i eksploatować glebę. Musimy natychmiast zacząć działać.
Łąki kwietne należą do oaz bioróżnorodności. Magazynują CO2, zapobiegają suszy, oczyszczają powietrze, są domem i karmią dzikie zapylacze, bez których ludzkość nie ma szans przetrwać. Bogate pod względem gatunkowym obszary lepiej radzą sobie z wychwytywaniem i magazynowaniem CO2. Dla ludzi powinno być priorytetem wsparcie bioróżnorodności.
Zacznijmy od wielkich rzeczy. Siejmy łąki. To tak wiele. Możemy zadbać o zapylacze, o własny komfort, zdrowie, wreszcie o przyszłość naszego pożywienia, bo ono zależy od kilku fundamentalnych spraw. Na szczycie między innymi znajdują się łąki i zwiększanie bioróżnorodności.
Skoro już to czytacie, to znaczy, że Wasze serca są zaangażowanie w pomoc Ziemi. Pomagamy tworzyć sieć miejskich hotspotów bioróżnorodności – balkonowych nanołączek z różnymi pożytecznymi kwiatami. Znajdziecie tu same piękności: chabry, maki, kąkole i inne dzikie kwiaty jednoroczne.
Żeby dostać taką porcję, wystarczy przekazać dowolną darowiznę na rzecz naszej fundacji i podać adres do wysyłki na kasia@kwietna.org.
Wszystkie wpłaty są przeznaczone są na działania statutowe Fundacji.
Dane do przelewu:
Fundacja Kwietna, KRS 0000765850
numer konta: 51 1140 2004 0000 3002 7864 9793 (mBank)
Każdy może ratować ziemię. Nanołączka to wielka rzecz. Łąka kwietna to nasza nadzieja.
Słodkowodne, pochodzące z Ameryki Północnej żółwie to najbardziej inwazyjna grupa ekologiczna gadów. W Polsce tak samo jak w całej Eurazji ich obecność niemal zawsze wynika z beztroskiego uwalniania za trudnych w utrzymaniu okazów z domowych hodowli. Trafiają przede wszystkim do miejskich odcinków rzek i kanałów, poza tym parkowych sadzawek, oczek wodnych i fontann. Stamtąd mogą rozprzestrzeniać się na obszary wiejskie, nawet te zdawałoby się dzikie i odludne. Część z nich wykorzystuje półnaturalne siedliska trawiaste jako miejsca lęgowe, ewentualnie do wygrzewania się.
Pamiętajmy, iż terapeny, skorpuchy oraz pozostałe żółwie wód słodkich żywią się głównie mięsem, a nie roślinami jak żółwie lądowe. Podraża to koszty ich hodowli, może stwarzać zagrożenie sanitarne dla nas, a po uwolnieniu do dzikiej przyrody stanowi zagrożenie dla ich potencjalnych ofiar. Zależnie od rozmiarów i miejscowych warunków żółwie wodne chwytają bezkręgowce, ryby, kijanki i stadia dorosłe płazów, małe zaskrońce tudzież pisklęta ptaków i drobne ssaki. Żółwie nie produkują wprawdzie jadu, lecz mogą mocno ugryźć (zwłaszcza skorpucha jaszczurowata vel żółw kajmanowy Chelydra serpentina pottrafi pozbawić dorosłego palców, a dziecko dłoni).
Jedyną terapeną rodzimą dla Polski i Europy pozostaje żółw błotny Emys orbicularis. Potrzebuje on kontrastowych siedlisk: gęsto zarośniętych starorzeczy, wolno płynących rzeczke, leśnych jeziorek etc. Jednocześnie potrzebują mocno nagrzewających się, suchych muraw na wydmach, grądzikach lub skarpach rzek. Właśnie w trakcie kolejnych akcji wzmacniania populacji naturalnych odkrywano dotąd nieznane, zdziczałe populacje gatunków amerykańskich, jak również potwierdzano ich negatywny wpływ (konkurencja o pokarm, lęgowiska i nagrzewiska, choroby) na naszego E. orbicularis.
Inwazyjne, obce dla Polski żółwie to m.in.: